Poznali się w śremskim Towarzystwie Muzycznym. Już w trakcie pierwszych wspólnych improwizacji odkryli, że mają podobne poglądy na temat tworzenia i wykonywania muzyki. W rozgorączkowanych głowach wyrysowały się wspólne założenia. Po pierwsze: nie być jak inni. Nie iść na łatwiznę, nie polegać na jazzowych standardach tak bezmyślnie odgrywanych przez część przedstawicieli podziemia. Po drugie: nie marnować czasu na żmudne szlifowanie poszczególnych kompozycji. Muzyka ma "pojawiać się mimochodem", być jak mityczna wena - środek do jej osiągnięcia. "Nie ma co ćwiczyć godzinami utworu, żeby później zagrać go nie wiadomo jak doskonale w Dniu Ostatecznym" - powiedzieli sobie bez ogródek, co z pewnością zbulwersuje jazzowych ortodoksów. I wreszcie po trzecie: wykonywać "na raz", rejestrować "na setkę". Nie bać się pozornie niepożądanych efektów, zapisywać kawałki na sprzęcie codziennego użytku w stratnym formacie MP4.
Jak odległa jest muzyczna filozofia Bittnera, Nowaka i Mazurczaka od powszechnych poglądów na temat komponowania, rejestrowania i grania na żywo muzyki jazzowej. Wielu jej przedstawicieli już lata temu dało się poznać jako jedni z tych, którzy z audiofilską manierą przywiązują do tych kwestii największą wagę. Tymczasem zespół & Jazz stoi w wyraźnej opozycji wobec "chuchających" na mikroskopijne, wprost niemożliwe do wychwycenia aspekty studyjnego miksu czy akustyczne właściwości klubu.
Czy słusznie więc będzie napisać, że panowie lekceważą elementy, które składają się na "jakość"? Chyba o wiele trafniej jest stwierdzić, że rozumieją ją w nieco inny i to wcale nienowy sposób. Od wielu lat moda na estetykę "lo-fi" święci sukcesy w wielu gatunkach, takich jak pop czy rock. Jednak w muzyce jazzowej stosuje się ją stosunkowo rzadko, zwłaszcza jeśli chodzi o artystów z "górnej półki". Niska, amatorska jakość nagrań, choć nierzadko wynika z finansowych ograniczeń muzyków, czasem jest efektem przemyślanej koncepcji artystycznej, mającej za zadanie podkreślić odrębność i autentyczność.
W twórczości & Jazz intuicyjne, odgórnie nieokreślone improwizacje na saksofon, klarnet, perkusję i kontrabas w naturalny sposób łączą się z zarejestrowanymi dźwiękami otoczenia zwykle określanymi jako "field recording". Chyba warto zasygnalizować, że wielkim sympatykiem muzyki śremian jest Mikołaj Trzaska - jeden z głównych filarów sceny yassowej, której dokonania stanowią dla nich ważne źródło inspiracji. Jak podkreśla trio, jedyna rzecz, która może utrzymać ich muzykę przy życiu to bezpośredni kontakt ze słuchaczem. Wydaje się, że jest w tym wiele prawdy, tym bardziej, że przecież jazzowa improwizacja bardzo przypomina rozmowę. Nigdy nie wiadomo, jaki będzie jej ostateczny wynik.
Sebastian Gabryel
- Koncert & Jazz
- Dragon (ul. Zamkowa 3)
- 28.01, g. 20