Dość niewielkie było grono słuchaczy, którzy zjawili się w zimny piątkowy wieczór w Scenie na Piętrze. Szkoda, bo był to koncert godny wielkiej oprawy i dużej publiczności. Z drugiej strony jednak, właśnie ta dość kameralna grupa odbiorców, którzy w pełni świadomie przyszli na ten, a nie inny koncert, współtworzyła klimat tego niezwykłego koncertu. Jeśli było "familiarnie", to w tym kontekście, w jakim żartował ze sceny Wacław Zimpel: "połowa publiczności to rodzina, reszta to przyjaciele". Granie było jednak bardzo bezkompromisowe, pełne pasji i wewnętrznej siły.