Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Apetyt na sztukę

- Z różnych stron docierały do mnie sygnały, że brakuje takiego miejsca. Ludzie dopytywali, co tu powstaje: "Galeria sztuki? Super!". To było budujące, bo leżało u źródeł naszego pomysłu - mówi Monika Pietrzak*, marszandka, właścicielka Vinci Art Gallery na Śródce.

. - grafika artykułu
Monika Pietrzak, fot. Grzegorz Dembiński

Z dużą energią wystartowaliście w czerwcu ubiegłego roku na Śródce. Jak nową galerię przyjęła lokalna społeczność? Czujecie się już jej częścią?

Sąsiedzi zareagowali na naszą obecność bardzo przychylnie, z wieloma już się poznaliśmy, z niektórymi nawet zaprzyjaźniliśmy. Mam wrażenie, że mieszkańcy Śródki czekali na to miejsce. Pokazaliśmy, że przychodzimy tu z nowym pomysłem, że galeria sztuki współczesnej może uzupełnić dotychczasową ofertę. W trakcie remontu spędziłam tutaj niejedną noc - mieszkańcy zaglądali przez okna, wychodząc na spacer z psem czy przejeżdżając na rowerze. Dopytywali, co tu powstaje: "Galeria sztuki? Super!". To było budujące, bo leżało u źródeł naszego pomysłu.

Z różnych stron docierały do mnie sygnały, że brakuje takiego miejsca. Działa w Poznaniu oczywiście kilka kultowych galerii, jak Galeria Miejska Arsenał czy Galeria Piekary. Bardzo się cieszę, że są i trwają, bo czasy dla sztuki nigdy nie były i nadal nie są łatwe. Ale inny jest status galerii utrzymywanej przez miasto, a inny projektu takiego jak nasz - który chce pokazać jakąś wartość, prezentować prace ciekawych współczesnych artystów w formie wystaw, ale jednocześnie jest projektem komercyjnym, bo utrzymujemy się ze sprzedaży dzieł. Zaangażowaliśmy dużo sił i środków, by to miejsce ruszyło, by zbudować jego tożsamość. Chcieliśmy, by ta przestrzeń była dostępna i zapraszająca, żeby pokazała różnorodność oferty w ramach sztuki współczesnej. To już się wydarzyło. I bardzo się z tego cieszę. Wciąż jednak wiele pracy przed nami.

Czym się Pani kieruje, wybierając artystów do portfolio galerii? Są wśród nich zarówno poznańscy twórcy, jak i mieszkający w Polsce zagraniczni artyści, m.in. z Ukrainy, Rosji, Azerbejdżanu.  

Z wykształcenia jestem kulturoznawcą i socjologiem, ale obszar sztuki nigdy nie był mi obcy. Zgłębianie zagadnień związanych z obszarem sztuki i rynku sztuki staje się w pewnym momencie elementem stylu życia. Aktywny kontakt z wydarzeniami, ludźmi, udział w kursach, wykładach, wydarzeniach, obserwacja trendów. Równolegle kontynuuję studia podyplomowe z historii sztuki nowoczesnej. To wszystko się przenika i owocuje kolejnymi pomysłami. Część artystów, których prace prezentuję w galerii, znałam wcześniej z różnych kontaktów i sytuacji. Ale część relacji nawiązałam i zbudowałam. Z czasem, kiedy galeria stała się bardziej widoczna, artyści sami zaczęli się zgłaszać z chęcią współpracy i zrobienia w naszej przestrzeni wystawy.

Portfolio galerii stworzyłam dość intuicyjnie, mając kontakty i pewne rozeznanie na rynku. Moje wybory to jedno - wiele osób je chwali, w tym także sami artyści, ale cały czas muszę słuchać uważnie, co komunikuje mi rynek. Mieć oczy i uszy otwarte, podążać za trendami, za tym, co się podoba, co się sprzedaje. Pilnując przy tym zarówno poziomu, jak i odpowiedniego zróżnicowania oferty.

Coraz więcej osób zaczyna interesować się kolekcjonowaniem sztuki. Domy aukcyjne odnotowały w minionym roku rekordowe obroty, przybywa internetowych galerii sztuki, w których można kupić dzieła debiutujących czy uznanych już twórców. Najwyraźniej przestajemy bać się sztuki współczesnej, traktować ją elitarnie. W Poznaniu też obserwuje Pani takie zjawisko?

Na pewno zainteresowanie sztuką wzrasta. Globalnie ten trend obserwujemy od jakiegoś czasu. To jedna z niewielu branż, które nie zaliczyły kryzysu. Bardzo wielu poznaniaków inwestuje w sztukę. Oczywiście nadal sztuka nie jest "artykułem pierwszej potrzeby", ale cieszy mnie, że świadomość ludzi rośnie. Dotyczy to także osób świadomie inwestujących w swoje wnętrza. Mam coraz więcej klientów, a zwłaszcza klientek, które wolą kupić obraz niż kolejną parę butów czy torebkę. A sztuka jest wyborem uniwersalnym. To nie jest przedmiot, który za pół roku nam się znudzi. Możemy śledzić artystę, którego prace już mamy w swojej kolekcji, obserwować, gdzie się wystawia, na jakie festiwale jest zapraszany, jakie nagrody zdobywa. Sztuka na pewno była i jest alternatywnym dobrem inwestycyjnym. To nie jest żadne odkrycie, ale tak - oczy wielu osób w ostatnim czasie zostały skierowane na obszar inwestowania w sztukę. Z zainteresowaniem się temu przyglądam.

Trzeba przy tym pamiętać, że rynek sztuki jest bardzo kapryśny, ulega modom. To, co określimy jako dobrą sztukę, to, co się pani spodoba czy mnie, do kogoś innego kompletnie nie trafi. Także środowisko artystyczne jest kapryśne - jednego artystę wywinduje, innego usunie w cień. Dobry artysta może się nie sprzedawać, a ten z gorszym warsztatem, ale za to obecny np. w mediach społecznościowych - już tak. Nie ma w tym żadnej reguły.

Od czego w takim razie najlepiej zacząć tworzenie prywatnej kolekcji dzieł sztuki? Co Pani radzi debiutującym w tej dziedzinie?

Decyzja o zakupie danego dzieła to zawsze wypadkowa gustu i zasobności portfela. Ludzie, którzy chcą kolekcjonować inwestycyjnie, najczęściej kupują to, co im się podoba. I bardzo trudno doradzić im coś innego. Nawet nie próbuję tego robić. Kiedy słucham wykładów, autorytetów w dziedzinie sztuki, to ten głos się powtarza - warto kupować to, co nam się podoba.

Wśród naszych klientów są też tacy, którzy potrzebują doradztwa w zakresie doboru sztuki do konkretnych wnętrz. Tę rolę pełnią też architekci, z którymi współpracujemy. Opisują wnętrze, które projektują, a ja staram się wybrać kilka dzieł, które mogą do niego pasować. Czasem spotykamy się z klientem i wspólnie decydujemy, bo często pasuje do danej przestrzeni kilka prac, ale dają bardzo różny efekt. Pytam wtedy, o jaki efekt chodzi: o kontrast, ożywienie czy raczej wyciszenie przestrzeni. Jedni wolą abstrakcję, bo otwiera pole do wielu interpretacji, inni tylko malarstwo figuratywne, bo jak nie zobaczą na obrazie człowieka lub realistycznego motywu, to takiego obrazu nie rozumieją. To wszystko trzeba wziąć pod uwagę i uszanować.

Od samego początku z pokorą podeszłam do tego projektu i świadomością, że to jest praca u podstaw, edukacja rynku. Ale myślę, że przez te kilka miesięcy udało nam się rozbudzić apetyt na sztukę. Zauważyłam, że chętnie przychodzą do nas ludzie, którzy być może nigdy nie będą naszymi klientami, ale chcą po prostu zobaczyć prace i dowiedzieć się czegoś więcej o artystach, zwłaszcza w trakcie trwających wystaw. Myślę, że w jakiś sposób to miejsce już rezonuje z mieszkańcami. Galeria jest już obecna na mapie Poznania, wnosząc dodatkową wartość i jakość.

Rozmawiała Sylwia Klimek

*Monika Pietrzak - pasjonatka sztuki, designu, świadomego i kreatywnego stylu życia. Absolwentka socjologii i kulturoznawstwa na UAM w Poznaniu, studiów podyplomowych Holistyczne Zarządzanie Kapitałem Ludzkim na Politechnice Opolskiej oraz studiów podyplomowych Historia Sztuki Nowoczesnej w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, a także kierunku dzieło sztuki jako dobro inwestycyjne na Akademii Frycza Modrzewskiego przy Stowarzyszeniu Antykwariuszy i Marszandów Polskich w Krakowie.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022