Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Wieczór więcej niż dobry

Blisko dwie godziny trwał piątkowy znakomity koncert zespołu Voo Voo. Grupa wykonała w całości materiał ze swej najnowszej płyty "Dobry wieczór" i na bis kilka starszych piosenek.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Powiedzieć można, że profesjonalni muzycy o tak wielkim doświadczeniu potrafią doskonale panować nad emocjami publiczności, skutecznie nimi "manipulując". Czasem zdarzy się jednak, że to panowanie nad klimatem wymknie się nieco artystom, a wtedy to oni niesieni są entuzjazmem i emocjami słuchaczy. Właśnie coś takiego przydarzyło się w piątkowy wieczór w poznańskim Eskulapie, jakaś niezwykła "wymiana energii" miedzy sceną a publicznością. Sprawiło to, że koncert - choć nie doskonały pod względem muzycznym - zapewne na długo pozostanie w pamięci jego uczestników.

Po nowemu

Voo Voo to grupa, której historii nikomu z sympatyków muzyki rockowej nie trzeba przypominać. Funkcjonuje już od niemal trzech dekad pod przywództwem gitarzysty, wokalisty, autora tekstów i kompozytora Wojciecha Waglewskiego. Jeśli o którejś z polskich grup można powiedzieć, że wypracowała naprawdę oryginalne, własne brzmienie, to przede wszystkim właśnie o tej. Niezależnie od wszystkich stylistycznych wolt, z jakimi mieliśmy do czynienia przez te lata, potrafiła wypracować swój wyjątkowy sposób muzycznego opowiadania. A to także dlatego, że owe "wolty stylistyczne" nie były nigdy chęcią gnania za modą, tylko próbą szukania własnej ścieżki i otwartości poszukiwań. Piszę o tym dlatego, że nowy album Voo Voo jest kolejną (zresztą bardzo spójną) próbą "opowiedzenia świata" po nowemu, znów w nieco odmiennej muzycznej estetyce.  Na płycie sprawiało to bardzo przekonujące wrażenie, budzące rosnący zachwyt z każdym przesłuchaniem, ale czy to mogło się sprawdzić na koncercie?

Obawy

Miałem wątpliwości co do "sprawdzenia się na koncercie", dlatego że nowa płyta jest dość ostentacyjnie anty-przebojowa. To bynajmniej nie znaczy: niekomunikatywna czy słaba. Wręcz przeciwnie, moim zdaniem to jeden z najlepszych albumów Voo Voo w ostatniej dekadzie. Tyle, że - właśnie - dość ostentacyjnie omija tak zwany powab muzycznej konfekcji, czyli skoczne nośne refreny, durowe akordy, dynamiczne rytmy i szybujące wysoko riffy gitar. "Dobry wieczór" to starannie przemyślany zbiór raczej kameralnych i dość refleksyjnych opowieści; muzycznie wyrafinowanych, wymagających skupienia i zasłuchania. Jeśli do tego dodamy, że płyta ukazała się ledwie dwa tygodnie temu, że był to pierwszy koncert ją promujący, a zespół postanowił - konsekwentnie - wykonać repertuar w całości, moje obawy będą może bardziej zrozumiałe.

Wspólnota

Okazało się jednak, że przyjęcie było chyba lepsze, niż zespół mógł przypuszczać. I nie chodzi tu tylko o gorące owacje i oklaski między piosenkami, ale przede wszystkim o żywe współuczestnictwo w koncercie. Już na samym początku Waglewski - mam wrażenie, że trochę półżartem, półserio - poprosił słuchaczy o współpracę w wykonywaniu chórków, które miały być śpiewane czy nawet mruczane przez cały wieczór. Faktem jest bowiem, że na nowym krążku sporo jest takich momentów, gdzie takie chóralne tła się pojawiają i sporo ich było podczas występu. Angażowali się w nie na scenie wszyscy członkowie zespołu. Przyznam, że nie pamiętam czegoś takiego w wykonaniu Voo Voo. Owszem, zawsze się tam dużo śpiewało, przede wszystkim jednak improwizując, dośpiewując. Tym razem sporo partii wokalnych było aranżowanych i partnerzy Waglewskiego świetnie owe chórki wykonując, tworzyli ciekawy klimat. Jednak również publiczność poważnie potraktowała wspomnianą wcześniej zachętę do wspólnego śpiewania  i niektóre piosenki zmieniały się w swoiste mantrowanie, niemal transowe, gdy muzycy grali ciszej albo wręcz odkładali na bok instrumenty i po prostu śpiewali czy nucili wraz z całą salą. Sam Waglewski przyznawał ze sceny: - Unieśliście nas dziś Państwo kilkadziesiąt centymetrów w górę. Mam wrażenie, że nie była to tylko kurtuazja.

Coś więcej

To właśnie ten medytacyjny wręcz, niemal duchowy wymiar występu sprawił, że dzięki wokalnym (ale także, naturalnie, instrumentalnym) improwizacjom, muzyka z pięćdziesięciominutowej płyty brzmiała w koncertowej wersji niemal półtorej godziny. A publiczność oklaskiwała nawet te z pozoru najtrudniejsze utwory. Jak sprawdził się ten materiał od strony muzycznej? Słychać było, że to pierwszy koncert - i nie mam  na myśli tylko zabawnego momentu, gdy lider zapomniał słów jednej z piosenek. To się zdarza. Słychać jednak było, że muzycy jeszcze trochę "się szukają" w tym nowym repertuarze, że nie do końca są pewni  wszystkich szczegółów. Całość brzmiała jednak stylowo i porywająco. Świetne wrażenie robił Mateusz Pospieszalski. Choć jego saksofon nie jest na nowym wydawnictwie instrumentem pierwszoplanowym, to potrafi nadać muzyce zespołu własne piętno. Znakomicie też śpiewał, brawurowo przedstawił wokalne partie, które w dwóch utworach na płycie wykonał wielki azerski pieśniarz Alim Qasimov. Kontrabasista Karim Martusewicz i perkusista Michał Bryndal to też coś więcej niż sekcja rytmiczna. To artyści, którzy znacząco współtworzą przekaz zespołu, również w melodycznym czy owym duchowym sensie. W dwóch utworach gościnnie pojawił się też na scenie Piotr Chołody, grający na tampurze.

Bywa...

Po tym niecodziennym koncercie przyszedł czas na chwilę wytchnienia. Podczas długich bisów zespół zagrał bodaj aż sześć utworów, również takich, w których mógł w pełni wykazać swą saksofonową ekspresję Mateusz Pospieszalski. A zabrzmiały wtedy m.in. "Nabroiło się", "Papierosy i gin" czy, odśpiewane w dużej mierze tyko przez słuchaczy, "Jak gdyby nigdy nic". Całość zwieńczył zaś piękną klamrą utwór "Po godzinach" z najnowszej płyty, który zabrzmiał już raz na początku wieczoru...

Nie ukrywam, że mam słabość do zespołu Voo Voo - i to właściwie od początku jego działalności. Ale też dlatego każdorazowo, idąc na koncert Waglewskiego i kolegów, staram się wykrzesać z siebie nieco sceptycyzmu czy dystansu. I bywa, że zdarzają się koncerty słabsze. Jednak po takich, jak ten piątkowy, nie mam znów wątpliwości, że muzyka Voo Voo bywa po prostu magiczna.

Tomasz Janas

  • Koncert Voo Voo
  • Eskulap
  • 7.11
  • Płyta "Dobry wieczór", wyd. ART2 / Agora