Tym samym potwierdziła to wszystko, co wydaje się na wyrost patetyczne, a co po jej występach pisuje prasa. Jest królową muzyki wokalnej. I, bezsprzecznie, jest królową sceny.
Podczas piątkowego koncertu Kermes zaśpiewała najbardziej popisowe i wzruszające włoskie arie sopranowe z oper Rossiniego, Belliniego, Donizettiego, Verdiego i Mercadantego - repertuar wprost ze słonecznej Italii, stolicy bel canto. Włoski klimat programu doskonale pasował do południowego temperamentu solistki, która od pierwszej chwili na scenie, odkąd pojawiła się na niej w niezwykle zdobnej i oryginalnej kreacji, całkowicie zawładnęła publicznością. Słuchacze, jak zahipnotyzowani, poddali się jej urokowi, żywiołowo oklaskując kolejne numery.