Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Uśmiechlele!

- Ukulele to instrument, którego ludzie się nie boją, bo traktują go niepoważnie - mówi Piotr Kończal, organizator ruszającego za kilka dni festiwalu Cały Poznań Ukulele. Rozmawiała z nim Agnieszka Nawrocka.

Rozmówca w białej koszulce na dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania, trzyma w rękach dwa instrumenty ukulele, przypominające małe gitary - grafika artykułu
Piotr Kończal, organizator festiwalu Cały Poznań Ukulele, fot. Grzegorz Dembiński

Już za moment rozpoczyna się jeden z najbardziej uśmiechniętych muzycznych festiwali w tym mieście...

Zacznę od tego, co powtarzam już siódmy rok. Cały Poznań Ukulele nazwaliśmy festiwalem z braku innej nomenklatury. Słowo festiwal nie do końca oddaje to, czym właściwie jest to wydarzenie. Ja nazywam je świętem, ale tak naprawdę to jest po prostu dobry czas pod znakiem ukulele.

Czyli małego, najczęściej czterostrunowego instrumentu szarpanego...

Ukulele - to też powtarzam od lat - nie jest dla mnie clou tego wszystkiego, ale narzędziem. Ten instrument jest magiczny, fantastyczny, mały, ciepły, wesoły, uśmiechnięty, ma w sobie jakąś -  wierzę w to gorąco - niesamowitą moc. Mówię to jako muzyk. Ma moc zjednywania, przekonywania, wywoływania uśmiechu na twarzach. Tak ludzie reagują na ten instrument, gdy go zobaczą czy usłyszą. Od razu sznupa, tutaj po poznańsku mówię, się śmieje, prawda? Mamy więc narzędzie do tego, by ludzi przyciągnąć i integrować. Oczywiście, festiwal opiera się na koncertach, na graniu. Wszystkie występy są związane z ukulele, ale tak naprawdę chodzi o to, żeby wybrzmiała fajna muzyka, by ludzie mogli się nią dzielić, ale też w tym współuczestniczyć. Bo to wyjątkowy festiwal w tym również aspekcie, że dzięki ukulele czasem zaciera się granica między wykonawcą a odbiorcą. Mamy scenę, artystów, gwiazdy i publiczność, ale cały czas zachodzi interakcja. Nie ma bariery. Na widowni siedzi mnóstwo ukulelistów, którzy grają razem z wykonawcami, brzdąkają sobie. 

Mówisz o tym z lekkością, a przecież ukulele to pełnoprawny instrument, który ma swoich wirtuozów. Nie martwi cię, że czasem jest traktowany niepoważnie?

W ogóle. Ja wręcz się z tego cieszę, bo dzięki temu docieramy do ludzi. Gdy pokażesz dziecku skrzypce, dużą gitarę, już nie mówię o puzonie czy fagocie, to może się popłakać. Ale pokaż ukulele i każdy chce to chwycić, popukać, trącić struny. Kontakt jest od razu. Gdy ktoś zaczyna swoją zabawę z ukulele, to progiem wejścia jest nastrojenie instrumentu. To jedyne, co może ograniczać. A dziś są elektroniczne stroiki, które kolorem pokazują, czy jest OK. Każdy może mieć fun z ukulele. To jest piękne. To jest to, co odróżnia ten instrument od wszystkich innych. Ludzie się go nie boją, bo traktują go niepoważnie. I doskonale, absolutnie nie zamierzam tego zmieniać. A jeżeli ktoś dojdzie do etapu, w którym będzie mieć potrzebę poważnego traktowania ukulele, też świetnie. Tak jak mówiłaś - są wirtuozi u nas na festiwalu. Przyjadą i pokażą, co można na tym instrumencie zagrać, ale to nie znaczy, że należy się wstydzić, że operujesz jednym-dwoma akordami. Świetnie, po to jest. Inna sprawa, że skok jakościowy nie jest trudny. Nie mówię o wirtuozerskiej grze, ale by grać jak chłopaki z PPNOU (Pierwszej Poznańskiej Niesymfonicznej Orkiestry Ukulele), to naprawdę żadna sztuka.

Oj! To już fałszywa skromność...

Nie! Naszą siłą jest to, że jesteśmy zawodowymi muzykami. Z jednej strony podchodzimy profesjonalnie do wykonawstwa, ale z drugiej strony bawimy się tym cały czas. Tak jak my może bawić się każdy. To nie jest fałszywa skromność. My na ukulele jesteśmy amatorami, zawodowcami jesteśmy na innych instrumentach. To jest właśnie piękne. 

No dobrze, to powiedz o gościach. Bo dla mnie - osoby, która nie gra, ale z radością wydaje dźwięki na ukulele - są oni szalenie inspirujący. Na pewno Julia Pietrucha...

Tak, bardzo się cieszę, że udało się ją namówić. Ona dobrze zna nasz festiwal, więc świetnie, że z nami wystąpi - z nami, czyli z PPNOU. Zagramy parę fajnych rzeczy. A poza tym wykonawców jest, jak co roku, mnóstwo. Jestem bardzo szczęśliwy, że będą wreszcie na naszym festiwalu Hawajczycy z krwi i kości. Honoka & Azita to słynny duet, które zawojował parę lat temu internet i chyba od nich zaczęło się w sieci to ukulelowe szaleństwo. W tej chwili dziewczyny już nie grają razem, bo Azita została lekarką, ale Honoka kontynuuje przygodę z ukulele i przyjedzie do nas. Będzie też wirtuoz - jej nauczyciel Jody Kamisato. Oboje z Honolulu, tak że będzie ten powiew "Aloha!". Przyjedzie też do nas Bad Mouse Orchestra z Niemiec. To jest kwartet już częściowo znany naszej publiczności, bo była u nas Charlotte Pelgen. Bad Mouse są fantastycznym projektem. Grają swingowe, stare kawałki z lat 20.-30. zeszłego wieku. Robią to świetnie i bardzo się cieszę, że tu będą. Wystąpi też Alexandre Humbert, czyli połowa Ukulele Boboysów, których już gościliśmy. Teraz będzie z solowym projektem. Tych wykonawców będzie mnóstwo: Nowohucka Orkiestra Instrumentów Nieprzypadkowych, duży zespół z Wielkiej Brytanii, Calico Ukulele, René Souček... Ale zwracam uwagę na Hawajczyków, bo to egzotyczne u nas. 

Jednak ukulele to nie tylko bujane hawajskie brzmienia. Te będą bardzo różne. 

W niedzielę, czyli ostatniego dnia festiwalu, 4 czerwca usłyszymy projekt "Uku w Operze". W zeszłym roku był Wieniawski na ukulele, więc postanowiliśmy, że co roku będziemy łączyć klasykę z uku. To jest taka zajawka programu, który wymyśliłem parę lat temu i mam nadzieję kiedyś stworzę. Teraz będzie prapremiera. Znów zaprosiliśmy Mariusza Patyrę, czyli wybitnego skrzypka, który kocha ukulele, oraz Kasię Pakosińską i Jacka Wójcickiego. Będziemy się bawić utworami muzyki klasycznej, ale zabarwionymi ukulele. Jestem przekonany, że dla osób kochających uku to będzie świetna przygoda. A dla miłośników klasyki nie będzie to nic obrażającego, bo z jednej strony będą mogli pośmiać się z ukulele i popatrzeć z pobłażaniem, a z drugiej - posłuchać fantastycznych wykonawców. 

Opowiedz jeszcze o warsztatach, bo dla tych, którzy się zainspirują, albo tych, którzy dopiero łapią bakcyla, to gratka.

Warsztaty są nieodłącznym elementem festiwalu, któryjest całkowicie bezpłatny dla wszystkich. Będą zróżnicowane: od takich dla początkujących - dla ludzi, którzy mogą przez przypadek pojawić się na Wolnym Dziedzińcu i pożyczyć za darmo instrument - przez takie dla osób, które mają swoje ukulele, ale niewiele z nim robią, po tych, którzy tę przygodę kontynuują i będą mogli wziąć udział w warsztatach z wirtuozem Jodym Kamisato. Poza tym jeśli ktokolwiek przyjdzie i nic nie będzie o tym festiwalu wiedział, wystarczy, że zaczepi dowolną osobę z instrumentem (a jest ich na miejscu masa) i gwarantuję, że ten człowiek się uśmiechnie i powie wszystko, co wie, postara się pomóc. To jest niesamowite.

Rzeczywiście. Obserwuję tę otwartość i radość ukulelistów od lat. Również na scenie otwartej. Czy będzie działała w tym roku?

Formuła Open Mic to już tradycja. Zawsze udostępniamy małą scenkę, na której może zagrać dosłownie każdy. Nikogo nie weryfikujemy. Można się sprawdzić w obcowaniu z publicznością. I to znowu coś pięknego, bo na tej scenie są ludzie, którzy naprawdę świetnie grają. 

Czasem nawet trafiają na dużą scenę...

Tak, czasem ich wyłapuję. Ale są też ludzie, którzy nie umieją grać, ale po prostu mają do tego dystans i chcą takiego hyde parku. Ta scena jest również dla nich.

I wszyscy są oklaskiwani...

Właśnie o to chodzi. Nikt nie jest oceniany. Osoby na Open Micu nie tylko występują, ale dzielą się też swoją energią z publicznością. Dlatego to nie jest festiwal tylko dla ukulelistów. Warto wejść i posłuchać muzyki albo popatrzeć na tych szczęśliwych, zadowolonym wariatów dookoła i zastanowić się, czy także by się chciało w ten sposób działać.

Czy w tym roku też będzie się można przygotować, by zagrać razem?

W zeszłym roku było Imagine Johna Lennona, w tym będzie piosenka, którą odkryłem. Jest znana na świecie w hawajskim środowisku ukulelowym, w Polsce jeszcze nie, ale to przepiękny utwór Island style. Ja to nazywam wyspiarskim country. To piosenka na 3-4 akordy, która wspaniale sobie płynie. A zabrzmi na finał sobotniego koncertu, który zagramy razem: PPNOU, Julia Pietrucha, Honoka, Jody Kamisato i publiczność. Piosenka w naszym opracowaniu - tabulatury, tekst - znajdzie się na ulotkach i w internecie. Każdy będzie mógł ją ćwiczyć również na warsztatach.

Startujecie 2 czerwca...

Oficjalnie w piątek w klubie Muchos, ale nieoficjalnie już w czwartek pewnie tam zagramy. W sobotę i niedzielę będziemy już na Dziedzińcu Urzędu Miasta. W te dni będzie też jeździł po centrum nasz piętrowy Ukubus. Na górnej platformie będą występy, a dół przeznaczymy na krótkie warsztatowe spotkania. Zapraszam, żeby słuchać, uśmiechać się i grać.

Rozmawiała Agnieszka Nawrocka

  • Cały Poznań Ukulele
  • 2-4.06
  • Muchos i Dziedziniec Urzędu Miasta
  • więcej tutaj

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023