Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Przyciągać ludzi do książek...

Z Anną Gruszecką, dyrektor Biblioteki Raczyńskich, rozmawia Katarzyna Kamińska.

. - grafika artykułu
Anna Gruszecka, fot. J. Gładysiak

Czym jest dla Ciebie Biblioteka Raczyńskich?

To jeden z symboli Poznania. W dzieciństwie, gdy uporałam się z domowym księgozbiorem, mama zaprowadziła mnie do filii Biblioteki Raczyńskich. Była to moja pierwsza biblioteka. Spędzałam w niej dużo czasu. Na studiach odkryłam naukową stronę Biblioteki, spędzając sporo czasu w czytelni przy Św. Marcinie. Czuję wagę i wyjątkowość tej instytucji. Codziennie doświadczam uczucia radości, a nawet dumy, wchodząc rano do gmachu przy placu Wolności.

Ten gmach jest także symbolem niezłomności polskiego ducha.

Powiedziałabym, że w szczególności ducha wielkopolskiego. Fascynuje mnie fakt, że ufundowaniu Biblioteki w XIX wieku towarzyszył pewien sposób myślenia jej założyciela. Jest ona najstarszą działającą biblioteką publiczną w Polsce. Podobnie korzenie w wieku XIX i działalności wielkopolskich arystokratów ma Biblioteka Kórnicka, którą zawdzięczamy hojności Władysława Zamoyskiego oraz przede wszystkim Tytusa i Jana Działyńskich. Z kolei Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk wiele zawdzięcza hojności Seweryna Mielżyńskiego. Wszyscy oni uważali, że posiadane przez nich majątki nie mają służyć tylko własnemu utrzymaniu i zabawie, ale trzeba je wykorzystać dla dobra wspólnego. Działali w trudnych warunkach. Narastająca presja państwa pruskiego, nieudane zrywy powstańcze, również za kordonem granicznym pod zaborem rosyjskim, które zresztą wspierali i w których brali udział. Na co dzień dbali o kulturę, nie mając widoków na rychłe korzyści. Pewnie mieli poczucie historycznej ciągłości swoich rodów i wiedzieli, że działanie w długiej perspektywie ma ogromny sens. Tę ciągłość i potrzebę istnienia mecenasów widać dziś w samym gmachu Biblioteki. Jest jego historyczna część, a tuż za nią nowy budynek zbudowany przez nas wszystkich, bo sfinansowany został z pieniędzy samorządu i UE, czyli - wspólnych.

Ciągłość historyczna, tożsamość, to sprawy bardzo Ci bliskie. W Twojej koncepcji programowej Biblioteki ważne miejsce zajmuje kanon wielkopolski. Co to takiego i czy uda się go zrealizować?

Uda się. Chciałabym, aby Biblioteka pracowała nad ugruntowaniem tożsamości wielkopolskiej. Wielkopolanie są specyficzną, osobną społecznością, ale świadomość tej odrębności i jej ciągłość zostały w XX wieku przerwane. Mamy poczucie regionalnej dumy, ale powierzchowne. Na przykład nie pamiętamy nazwisk wielu naszych bohaterów, nie znamy ich idei, pomysłów, działań. W kanonie wielkopolskim powinny być zawarte teksty kultury, które tę tożsamość tworzyły i wyrażały. Warto je przypomnieć i wprowadzić mocniej do ogólnopolskiego obiegu. Z poczucia tożsamości Wielkopolan wynikają charakterystyczne dla mieszkańców regionu sposoby - myślenia i postępowania, ale warto poczucie podbudować wiedzą. Chcemy realizować to przedsięwzięcie na różnych poziomach, naukowym i popularnym, i w różnych formach, zwłaszcza zależy nam na działaniach edukacyjnych. Finał nastąpi w 2018 roku, w roku stulecia wybuchu powstania wielkopolskiego, bo jest ono efektem nie tylko przypadkowego zbiegu okoliczności, jak czasem nam wytykają, ale systematycznego samokształtowania społecznego.

A czego nie uda się zrobić?

Czasu wymaga wprowadzanie zmian w sieci bibliotecznej. Przyznam, że przychodziłam do Biblioteki, myśląc, że będzie to prostsze. Trzeba odpowiedzieć sobie na cały szereg pytań, zgodzić się co do kryteriów, według których podejmujemy decyzje, a liczba przesłanek, które trzeba uwzględnić, jest duża.

Przypomnijmy, że Biblioteka Raczyńskich to 42 filie w 35 miejscach. Czy ta struktura pozwala realizować Wasze zadania?

Tam, gdzie filie są, tak. Ale są obszary miasta pozbawione filii i takie, gdzie jest ich dużo. Jeśli jest dużo, to są to małe placówki. Warto pójść za mieszkańcami, być obecnym tam, gdzie powstają nowe osiedla. I tu pojawia się pierwsza bariera - przestrzeń. Niekiedy po prostu nie ma miejsca na bibliotekę. Z kolei przenoszenie którejś z placówek z miejsca dużego ich zagęszczenia bywa złym pomysłem, bo dla części naszych czytelników dostęp do innych filii jest utrudniony na przykład z powodu ruchliwych arterii komunikacyjnych. Duże placówki dają większe możliwości działań edukacyjnych, organizowania spotkań autorskich, można także łatwiej wydłużyć ich czas otwarcia. Z drugiej strony w małych filiach ich bywalcy czują się świetnie, nawiązują bardzo osobiste więzi z bibliotekarzami.

A specjalizacja filii? Czy to dobry kierunek?

Nie sądzę. Ważniejsze jest usprawnienie funkcjonowania całego systemu naszej sieci, co już dziś daje katalog dostępny przez internet, pozwalający sprawdzić, gdzie można znaleźć interesujące czytelnika książki. Istotne jest wprowadzenie pewnych udogodnień, takich jak dostarczanie książek ludziom starszym czy schorowanym. Tu liczę na wolontariat.

A jak cyfryzacja wpływa na rozwój Biblioteki. Czy pesymistyczna wizja, że internet zlikwiduje biblioteki, może się ziścić?

Trudno prorokować, ale nie wydaje mi się. Nie wszystko zostanie wprowadzone do sieci. Po pierwsze, skomplikowana jest sprawa praw autorskich. Po drugie, wobec zalewu informacji w internecie, w dodatku selekcjonowanej przez wyszukiwarki, dla których priorytetem nie zawsze jest to, co najcenniejsze, czytelnik jest bezradny. Potrzebuje przewodnika, którym są bibliotekarze. Trzeba oczywiście korzystać ze zdobyczy współczesności. Digitalizujemy zbiory związane z Józefem Ignacym Kraszewskim, część zbiorów specjalnych. Utrwalamy je i ułatwiamy do nich dostęp, chroniąc najcenniejsze woluminy przed nadmierną eksploatacją. Mamy internetowy katalog - obejmuje on połowę naszej sieci oraz zasoby Biblioteki Głównej. Można w nim sprawdzić, czy w zbiorach danej filii jest książka i czy jest dostępna. Takich przykładów jest więcej.

A które zadania Biblioteki są Ci najbliższe?

Udostępnianie zbiorów, popularyzacja czytelnictwa i poszerzanie zbiorów specjalnych. Działalność edukacyjna i wiele innych pobocznych form aktywności są ważne, ale pod warunkiem że będą one przyciągały ludzi do książek. Temu powinny służyć wydarzenia organizowane w Bibliotece. Marzą mi się spotkania autorskie, dyskusje, ale realizowane w sposób przemyślany, nieprzypadkowe, mające swoją markę, dobrze promowane, przyciągające publiczność. Organizowane i w gmachu głównym, i w filiach. To ogromna radość, gdy tak się dzieje - na spotkanie z Julią Hartwig przyszło tak wiele osób, że szczelnie wypełniły salę, hol, korytarze i schody. Jednak przed nami jeszcze dużo pracy.

Organizujecie także inne formy popularyzacji książek: nagrody, konkursy, przeglądy, prezentacje. Co z nimi będzie?

Kontynuujemy je, jak choćby Spotkania z Arcydziełem, podczas których prezentujemy nasze skarby. Przyznawane są corocznie nagroda im. Józefa Łukaszewicza czy nagroda Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera. Nagroda za Posnaniana zasługuje zresztą na większą promocję i szersze działania wzmacniające jej znaczenie. Zdaję sobie sprawę, że zawieszenie Poznańskich Przeglądów Nowości Wydawniczych wzbudziło kontrowersje. Przegląd zasługuje na nową formułę, warto się zastanowić nad zasadami, częstotliwością, promocją; to zresztą mam ujęte w kontrakcie. To naprawdę ważne i warto takie działania rozwinąć.

A jakie jest Twoje największe zawodowe marzenie? Co chciałabyś osiągnąć?

Chciałabym, żeby poznaniak, który dowie się, że w jego mieście jest interesujące spotkanie autorskie, zawsze w pierwszej chwili pomyślał: "To na pewno u Raczyńskich".

Rozmawiała Katarzyna Kamińska

  • Anna Gruszecka z wykształcenia jest historykiem. Przez kilkanaście lat pracowała w radiu Merkury. Była m.in. laureatką nagrody dziennikarskiej im. biskupa Jana Chrapka "Ślad". W 2013 r. została zastępcą dyrektora CTK Trakt, kontynuując prace przy tworzeniu wystawy i otwarciu Bramy Poznania. Dyrektorem Biblioteki Raczyńskich została we wrześniu 2014 r.