Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Niech mówią: Jadę na przedstawienie!

Z Łukaszem Gajdzisem, kierownikiem artystycznym Teatru im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie, rozmawiamy przed premierą "Pinokia" w interpretacji Maliny Prześlugi. Premiera spektaklu o drewnianym pajacyku obędzie się 18 września.

. - grafika artykułu
Łukasz Gajdzis. Fot. archiwum prywatne

Zaczynałeś jako aktor, kontynuujesz jako reżyser, teraz jeszcze kierujesz sceną teatru w Gnieźnie. To droga Twojego dojrzewania jako artysty czy traktujesz te sfery równolegle?

Jest takie powiedzenie: "Kto to jest dyrektor? - niespełniony reżyser. Kto to jest reżyser? - niespełniony aktor. A kto to jest aktor? - niespełniony człowiek". Ale to nieprawda. Swoją drogę kształtuję świadomie, ale niektórych rzeczy nie można przewidzieć. Na przykład tego, że zostanie się szefem teatru w wieku 29 lat. To przyszło nieoczekiwanie. Zawsze chciałem być reżyserem, ale droga do tej sztuki wiodła przez aktorstwo. Jako osiemnastolatek dostałem się do szkoły teatralnej w Łodzi. Posmakowałem świata teatru od najbardziej praktycznej strony - bycia aktorem. Po studiach pracowałem w teatrze w Bydgoszczy. Potem skończyłem studia reżyserskie w Krakowie i stypendium w Paryżu. Zacząłem reżyserować z sukcesami i mam wrażenie, że osobowościowo lepiej się w tym czuję. Sytuacja gnieźnieńska jeszcze bardziej rozszerza moje aspiracje. Kierując sceną, jesteśmy z dyrektor Joanną Nowak współodpowiedzialni za życie kulturalne miasta.

Teatr w Gnieźnie bardzo odżył. W jaki sposób wpłynął na to Twój sposób myślenia o scenie?

Uważam, że współczesny teatr powinien być miejscem czułym na dzisiejsze problemy i umiejącym je - jak w laboratorium - badać. Rozumiem scenę jako performing art centre, czyli przestrzeń, która skupia sztuki. Dzisiejszy teatr nie jest monochromatyczny. Zaprasza performance, audio, wideo, teatr tańca. Wszystko się przeplata, więc powinno się przeplatać również na poziomie zadań i pomysłów, które realizujemy. Tak się działo w tym sezonie. Zorganizowaliśmy około 40 akcji dookoła premier - to były debaty, spotkania z autorami sztuk, gry miejskie, biegi. Prowadziliśmy nowoczesną pedagogikę teatralną, sprawiając, że swój repertuar znajdowali u nas również najmłodsi odbiorcy. Teatr zdecydowanie wkroczył w życie Gniezna, stał się głośny. Marzę, by był miejscem centralnym w mieście, nadawał mu rytm. Dziś jest tak, że turyści przyjeżdżają do nas zobaczyć kolebkę Państwa Polskiego i tyle, a chcielibyśmy doprowadzić do sytuacji, w której ktoś powie: "Jadę do Gniezna zobaczyć katedrę, muzeum i może jeszcze obejrzę przedstawienie". To moje wielkie marzenie, choć wiem, że to trudne, bo Gniezno jest silnie osadzone historycznie.

To balast?

Nie, to szansa, którą należy właściwie przełożyć na kapitał. Gniezno powinno być miastem błyszczącym, mieniącym się kolorami. Miejscem, które nie jest skansenem. Albo inaczej - jest skansenem, do którego wchodzi się w XXI wieku.

Co to oznacza dla teatru? Nie chodzi o awangardę. Naszą ambicją jest tworzenie teatru na dobrym, stałym poziomie i to się udaje. Mamy rzetelnych twórców i aktorów, i świetnych pracowników. W tym sezonie mieszaliśmy obsady: zapraszaliśmy artystów z Poznania, Krakowa. Zależy nam na różnorodności. Oferujemy repertuar dla widza w każdym wieku, mało tego, pragnę, by był miejscem spotkań rożnych pokoleń.

Czyli teatr nie powinien schlebiać przeciętnym gustom, ale...

...je wyznaczać. Tak, ostatnio ukazał się ciekawy artykuł Anety Kyzioł na temat tego, dlaczego Polacy lubią farsy. Uważam, że skoro teatr jest przede wszystkim finansowany z pieniędzy publicznych, to ma misję. Farsy powinny znaleźć się w przestrzeni komercyjnej, natomiast teatr powinien zadawać pytania, być miejscem dyskusji. Bezpiecznym i niepodlegającym naciskom publicznym. Realizując wielką literaturę, może zadawać pytania o nowoczesność - o to, jacy jesteśmy albo czego nam brakuje, a także wychowywać. Wierzę w teatr społeczny, mówiący o zagadnieniach, które nas bolą, i używający do tego odpowiednich narzędzi. Opowiadający o człowieku poprzez estetykę, piękno lub brzydotę.

Tego będziecie się trzymać w nowym sezonie?

Miniony sezon był bardzo pracowity. Od stycznia odbyły się cztery premiery, do kolejnej trwają przygotowania. Do końca tego roku planujemy projekt rezydencji artystycznych. To jeden z moich kluczowych pomysłów na Gniezno - zagraniczni młodzi artyści przebywają na rezydencji twórczej i realizują projekty sceniczne. Teatr w Polsce jest homogeniczny i wygląda tak, że Polacy robią dla Polaków polskie przedstawienia. Mało jest twórców zagranicznych, więc postanowiłem zbudować platformę eksperymentalną na Małej Scenie w Gnieźnie. Jesteśmy już po wiążących ustaleniach - do końca roku planujemy projekty z choreografką z Wielkiej Brytanii i artystami z Brazylii.

Czy wiecie, czego się spodziewać po tej współpracy?

Teatr na świecie czerpie z tego samego historycznego źródła, ale przybiera rożne formy. Właśnie o tę formalną zmianę mi chodzi. Przykładowo, w Brazylii istnieją silne wpływy teatru Tadeusza Kantora i ciekawi mnie, jak zostały lokalnie przepracowane, przetworzone. Projekty rezydencji są przygotowywane jak cały repertuar w teatrze, odbywają się próby koncepcyjne, ustalamy z partnerami temat i przebieg projektu. W przestrzeni sztuki pragnę dać artystom najbardziej optymalne warunki pracy, dobrych aktorów i radosne oczekiwanie na to, co się pojawi.

Z gośćmi przyjeżdżają całe ekipy?

Pomysł jest taki, żeby łączyć artystów spoza Polski z gnieźnieńskimi. Liczę się z tym, że artyści mogą mieć swoje fanaberie, ale mogą być też ciekawi siebie. Jedna rezydencja trwa około miesiąca. To czas prób, spotkań z aktorami, wyzwań na poziomie językowym. Zagadką jest wzajemny wpływ reżyserów, choreografów i aktorów. Byłem w Nowym Jorku na konferencji dla reżyserów w Lincoln Center, gdzie artyści z całego świata wymieniali doświadczenia. Kiedy rozmawialiśmy o metodach i o tym, co kogo interesuje, okazywało się, że istnieją bardzo rożne szkoły. Teatr polski powinien otwierać się na różnorodność i nie pozostawać tylko w modzie niemieckiej.

Co poza rezydencjami?

Od stycznia planujemy trzy projekty. Spektakl w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego, dyrektora Teatru Nowego w Poznaniu, moje przedstawienie na Dużej Scenie na podstawie tekstu Joela Pommerata, a w okolicach wakacji duży kaliber dla widza szkolnego, bo Sebastian Majewski, zastępca dyrektora Narodowego Starego Teatru w Krakowie, zajmie się dramaturgią znanego dzieła Lewisa Carolla. Reżyserem spektaklu będzie Justyna Łagowska, jedna z najlepszych polskich scenografek. Liczę, że zacznie przybywać u nas widzów z Poznania.

Rozmawiała Agata Szulc

Łukasz Gajdzis - aktor, reżyser, doktór sztuk teatralnych, członek the Lincoln Center Theater Directors Lab w Nowym Jorku. Studiował m.in. reżyserię teatru muzycznego w PWST w Krakowie oraz aktorstwo w PWSFTviT w Łodzi. Jest adiunktem w Wyższej Szkole Komunikacji i Mediów Społecznych w Warszawie. Od października 2013 roku pełni funkcję kierownika artystycznego w gnieźnieńskim Teatrze im. A. Fredry.

  • "Pinokio" Maliny Prześlugi na motywach powieści Carla Collodiego
  • reż. Robert Drobniuch
  • Teatr im. Aleksandra Fredry, ul. Chrobrego 32, Gniezno
  • premiera: 18.09, g. 18
  • kolejne przedstawienia: 19.09, g. 10, 24-27.09, g. 11