Zacznijmy od Studenckiego Nobla, którego zostałaś laureatką. Możesz powiedzieć coś więcej o tym konkursie?
Antonina Tosiek: Zostałam namówiona, żeby wysłać swoje zgłoszenie, bo pewnie sama bym nigdy na coś takiego nie wpadła. Konkurs wygląda tak, że Niezależne Zrzeszenie Studentów wybiera dziesiątkę studentek i studentów w kilku "noblowskich" kategoriach, a następnie jury właściwe, czyli grono profesorskie z polskich uczelni wyższych, wybiera laureata albo laureatkę. Kategoria, w której ja otrzymałam nagrodę, to "Literatura i dziennikarstwo". I dla moich działań jest całkiem trafna; z jednej strony książka, z drugiej pisanie o literaturze oraz teatrze, które często przybiera formę publicystyczną.
Poza tym, że piszesz o teatrze, masz też doświadczenia aktorskie. Jak one przekładają się na całokształt Twoich działań artystycznych i badawczych?
Od dziecka byłam związana ze sceną. Skończyłam studia aktorskie, grałam w teatrze amatorskim. Obecnie swoje doświadczenia wykorzystuję, prowadząc grupę teatralną dla młodzieży "Nie rób scen" w sucholeskim domu kultury. I to jest niesamowita przygoda. W tym roku miałam okazję napisać dla dzieciaków teksty monodramów. Dla każdego z nich pisałam zupełnie inną historię. Dzieciaki same kreowały swoje postaci, a ja robiłam im do tego otulinę dramaturgiczną. Chciałabym kiedyś spróbować na poważniej pisania dla teatru.
Teraz zapewne skupiasz się głównie na swoim debiucie poetyckim. Niedawno do obiegu wydawniczego weszła Twoja książka storytelling.
Dla mnie te wszystkie tematy: teatr, poezja i badanie literatury nie są rozłączne. Obrałam sobie pewną strategię uprawiania humanistyki i do każdego aspektu tworzenia podchodzę z podobnymi założeniami. Na początku studiów polonistycznych zainteresowałam się literaturą nurtu wiejskiego, ale ciekawiło mnie jej odczytywanie z uwzględnieniem kwestii awansu i przekroczenia klasowego. Kiedyś przez przypadek znalazłam Pamiętniki chłopów z 1935 w antykwariacie. Potem dotarłam do reszty tomów, które obejmują właściwie cały XX wiek. Moja poezja też naznaczona jest specyfiką tych zapisków. Jako badaczka literatury, ale też osoba pisząca poezję, przez przypadek wpisałam się w popularny teraz nurt ludowy. Pod kątem badawczym i twórczym działam równolegle.
Co Cię najbardziej zafascynowało w dziennikach chłopskich?
Nie miałam wcześniej świadomości, że klasa chłopska przez tyle lat tworzyła taki quasi-literacki opór względem różnych wrogich struktur systemu i kultury dominującej. Zafascynowała mnie ich sprawność oraz bogactwo językowe. Tam oryginalna chłopska kultura oralna mierzy się ze stricte literackimi warunkami. Chłopi, którzy nie potrafili czytać czy pisać, często dyktowali komuś swoje pamiętniki. Magisterkę piszę o pamiętnikach z lat 90. Skupiam się na tym, jak wieś zareagowała na przełom, doktrynę neoliberalną i czym było dla polskiej wsi wkroczenie w obszar kapitalizmu. Pierwsze i ostatnie pamiętniki chłopskie z XX wieku są pod tym względem podobne - zarówno lata 90., jak i 30. to opis trwania w zupełnym kryzysie.
Rozumiem, że ta fascynacja chłopską twórczością doprowadziła Cię do przyjrzenia się temu, jak dzisiaj wygląda współczesna wieś, która jest scenerią Twojej poezji. Czy zechcesz podzielić się swoimi osobistymi doświadczeniami z polską prowincją?
Jestem z Poznania, ale moja mama pochodzi z małej miejscowości pod Bydgoszczą. Bardzo często jeździliśmy na wieś. Czasem z konieczności zostawałam tam na dłużej, na kilka tygodni. Kiedy zaczęłam trochę bawić się poezją, odkryłam, że wspomnienia i emocje stamtąd są we mnie bardzo wyraźne. Sama siebie tym zaskoczyłam. Okazało się, że często myślę obrazami z tamtego miejsca. W międzyczasie zaczęły odchodzić osoby związane z tamtym światem. Wtedy też zaczęła się we mnie budować potrzeba opowieści, utrwalenia ich pamięci. Dlatego właśnie zdecydowałam odnieść się w swojej twórczości do samej koncepcji storytellingu, co mocno zaznaczyłam tytułem tomu. Ta książka to po prostu opowiadactwo wierszem.
Jak się czujesz z faktem, że właśnie wydano Twoją pierwszą książkę? W obiegu wydawniczym jest bardzo krótko, wiec domyślam się, że jest wokół tego dużo przemyśleń i uczuć.
To nadal jest dla mnie zupełnie szalone! W moim przypadku wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Zaczęłam pisać, niedługo później trafiłam do pracowni wydawniczych Biura Literackiego. Miałam okazję pracować nad tymi wierszami ze wspaniałymi, bardzo ważnymi dla mnie poetkami i poetami. Ale z moją książką jest też pewien problem. Wyszła w momencie, kiedy pojawia się wiele tekstów o wiejskiej tematyce. Wiem, że mogę być odbierana jako autorka, która celowo eksploatuje ten nurt, żeby zyskać na jego popularności. "Moda" na wiejskość niezwykle mnie cieszy od strony badawczej, społecznej. Ale w kontekście własnej poezji zaczyna odrobinę mi ciążyć. Na szczęście jest też druga strona medalu. Jestem zaproszona na kilka spotkań autorskich w mniejszych miejscowościach, bo okazuje się, że ludzie czują potrzebę rozmowy o książce, która jakoś opowiada o świecie, w którym żyją.
Klaruje się w Tobie jakiś nowy pomysł na książkę?
Wiem na pewno, że książki o wiejskiej tematyce już więcej nie napiszę. Męczy mnie trochę to zamknięcie w "wiejskiej" szufladce poetyckiej. Duszno tam jest strasznie. Poza tym mam wrażenie, że powiedziałam już, co chciałam i mogłam, a więcej mi nie wypada. Zdaję sobie sprawę, że to, co robię w poezji, może zostać odczytane jako pewna uzurpacja klasowego doświadczenia, więc staram się być bardzo czujna, żeby tej granicy nie przekroczyć. Wszystkie postaci, które pojawiają się w storytellingu, są jakoś zakorzenione w rzeczywistości, bo inaczej cały ten projekt byłby etycznie nie do obronienia. W temacie chłopskim pozostanę jednak od strony badawczej. Tam jest jeszcze dużo do zrobienia. Chciałabym napisać doktorat o pamiętnikach chłopskich z całego XX wieku.
Jak, Twoim zdaniem, radzi sobie środowisko poetyckie?
Coraz lepiej. Mam na myśli dobór tematyki i samoświadomość twórców, którzy coraz częściej lokują swoją poezję w szerszym kontekście społecznym. Mam wrażenie, że nowym sposobem poetyckiej ekspresji jest język wyzutej z taniego sentymentalizmu empatii. Coraz słabsze jest też zjawisko opisywania prywatności eksplorowanej dla własnego ego. Na ostatnim festiwalu Biura Literackiego dużo rozmawialiśmy o tym, w jaki sposób promować młodą poezję, żeby miała szansę wyjść ze swojej bańki. Uważam, że tylko projekty edukacyjne i warsztatowe mają szansę na takie przełamanie i poszerzenie grona osób czytających poezję najnowszą. Niestety, wiele wydawnictw poetyckich ma problem z promocją, więc jeśli nie wiesz, gdzie szukać informacji o tym, że coś nowego wyszło, to raczej na to nie wpadniesz.
Jak ocenisz poznańskie środowisko literackie?
Zawsze dobrym pomysłem jest tworzenie własnych, oddolnych inicjatyw, a tych w Poznaniu brakuje. Widać to po Połowie Biura Literackiego, na który prawie nikt z tego miasta się nie zgłasza. Dla kontrastu zaznaczę, że najwięcej jest osób z Krakowa, bo tam jest świetnie zarządzane środowisko literackie (Krakowska Szkoła Poezji), które umożliwia młodym twórcom rozwój, wsparcie osób z warsztatem i doświadczeniem. Poznań jest przecież dużym miastem, w którym są osoby zainteresowane poezją, które na pewno piszą do szuflady. Potrzeba zatem kogoś, kto powiedziałby "hej, zróbmy coś razem", dał impuls do działania!
Rozmawiała Julia Niedziejko
*Antonina Tosiek - ur. w 1996 r. w Poznaniu. Autorka debiutanckiej książki poetyckiej pt. storytelling, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w lutym 2021 roku. Badaczka XX-wiecznej diarystyki ludowej. Na łamach "Czasu Kultury" tworzy autorski cykl o pamiętnikach chłopskich. Wiersze oraz teksty krytyczne o literaturze i teatrze publikowała m.in. w "Piśmie", "Przekroju", "Dwutygodniku" i "Małym Formacie".
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021