Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Mickiewicz pod tęczową flagą

- Pomniki nie są dane raz na zawsze, należy je zmieniać i reinterpretować - mówi prof. Marek Wasilewski*, dyrektor Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu.

. - grafika artykułu
Zawieszanie tęczowej flagi na pomniku Adama Mickiewicza, fot. Maciej Krajewski

Czytając o zawieszeniu tęczowej szarfy na pomniku Adama Mickiewicza w Poznaniu pomyślałem o tomie tekstów i wywiadów z Krzysztofem Wodiczką wydanym wiosną przez Galerię Miejską Arsenał. Pisze on w Projekcji pomnika o sytuacji, gdy pomnik staje się obiektem rewolucyjnym, a aktywna publiczność zwraca się przeciw "nekroideologii ikon Pomnika". Jak odbiera Pan akcję z pomnikiem "narodowego wieszcza"?

Miałem podobne skojarzenia wcześniej, kiedy obserwowaliśmy w mediach to, co działo się w Stanach Zjednoczonych w czasie protestów Black Lives Matter po zabójstwie George'a Floyda przez policję. Wówczas, w trakcie ataków na pomniki historyczne, ucierpiał również pomnik Tadeusza Kościuszki, który był bardzo aktywnym abolicjonistą. To symptomatyczne, że jego postać jest bardzo rzadko przywoływana w Polsce XXI wieku. A przecież to jeden z naszych największych bohaterów narodowych, którego manifesty i działalność polityczna były bardzo istotne, a także interesujące. Jestem przekonany, że gdyby Tadeusz Kościuszko mógł, to zszedłby z tego pomnika i przyłączył się do protestujących. Na pewno nie chciałby też, żeby usuwać z cokołu graffiti Black Lives Matter. Bardzo dobry pomnik Kościuszki autorstwa Zofii Trzcińskiej Kamińskiej stoi w Poznaniu na tyle zapomniany, że  nie doczekał się swojej tęczowej flagi.

Myślę, że podobnie jest w przypadku Mickiewicza, który został w Polsce mocno zagłaskany i sprowadzony właściwie tylko do autorstwa sielankowego Pana Tadeusza. Jak większość symboli narodowych został zinfantylizowany i zawłaszczony przez prawicę. Myślę, że Mickiewicz, redaktor postępowej "Trybuny Ludów", dzisiaj bardzo chętnie przyłączyłby się do marszu pod tęczową flagą. Trzeba pamiętać, że gdyby żył w XX wieku w czasie II wojny światowej, podlegałby ustawom norymberskim. Jest więc przedstawicielem innej prześladowanej mniejszości. Przy pierwszych rozmowach z Krzysztofem Wodiczko bardzo zainteresowało mnie i zaskoczyło to, że ten awangardowy artysta znajduje źródło inspiracji u tych dwóch postaci, których dorobek intelektualny dzisiaj jest bardzo rzadko poważnie analizowany.

Czytając wywiad, który przeprowadził pan z Wodiczką w 2003 roku zdziwiłem się, że ten artysta tak mocno identyfikuje się z Mickiewiczem przez doświadczenie emigracji i wspomina rolę polskich uchodźców jako "odkupicieli świata, Chrystusów". Jeśli polska prawica zawłaszczyła dla siebie takie postaci, jak Mickiewicz czy Chrystus i odmawia prawa do dekonstrukcji ich pomników, co powinni zrobić w tej sytuacji artyści - ulec presji, być grzeczni, podporządkować się?

Absolutnie nie. Jeżeli przestrzeń publiczna ma być przestrzenią żywą, a nie tylko fasadową - musi być areną sporu politycznego i być poddawana różnego rodzaju reinterpretacjom. W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii dzisiaj rewiduje się myślenie o wielu postaciach z przeszłości, które wspierały niewolnictwo, były po stronie konfederacji w czasie wojny secesyjnej, a których pojawienie się na cokołach to efekt politycznego kompromisu tamtego czasu. Dziś ten kompromis już nie jest potrzebny. Z kolei w Polsce po roku "89 usuwano pomniki kojarzone z reżimem totalitarnym.

Pomniki nie są dane raz na zawsze, należy je zmieniać i reinterpretować. Warto też zwrócić uwagę na to, że mało jest tak niewidocznych i niemych przestrzeni w mieście, jak przestrzenie wokół pomników. Przez ich oczywistość, przez to, że stoją tak wiele lat, przestajemy zwracać na nie uwagę. Działania, z którymi mieliśmy teraz do czynienia - a którym przecież daleko do wandalizmu - to akty czysto symboliczne, w dużym stopniu przywracające te figury do życia i oddające im głos.

W tekście Wodiczki Miasto, demokracja i sztuka znalazłem uwagę, że w demokracji pasywność obywateli jest niebezpieczna. I trzeba stale walczyć o demokrację, bo jest ona tylko prawem do praw. W sytuacji, gdy państwo tak silnie reaguje na aktywnych obywateli domagających się swoich praw i trwa wojna kulturowa, co to mówi o samym państwie? Czy rządzący za pomocą agresywnych reakcji na umieszczanie tęczy na pomnikach nie odsłaniają tego, że w sumie nie akceptują zasad demokratycznych i zmierzają w niebezpiecznym kierunku?

Protesty o których rozmawiamy są wyrazem obywatelskiego sprzeciwu wobec trwającego procesu erozji instytucji publicznych i wartości, których powinno strzec demokratyczne państwo prawa. Demokracja bez udziału aktywnych obywateli umiera, tego nie chcemy i dlatego wychodzimy na ulice w obronie praw mniejszości i niezawisłych sądów. Niepokojące jest to, że spór polityczny i ideowy zmienia się z wojny na symbole w wojnę gorącą, w której za chwilę mogą paść ofiary w ludziach. Mamy już do czynienia z przekroczeniem bariery przemocy fizycznej. Brutalność policji nigdy nie świadczy dobrze o kondycji państwa.

Czy artysta zawsze ma obowiązek ubiegać się o zgodę na swoje działania w przestrzeni publicznej z pomnikiem czy architekturą, czy niekoniecznie?

Każdy artysta i artystka indywidualnie ocenia, jak daleko może i chce się posunąć. Jest obywatelem i jak każdy inny obywatel ma takie same prawa i obowiązki. Gdy decyduje się na akt obywatelskiego nieposłuszeństwa musi brać pod uwagę konsekwencje. Waży, czy skutki działania są warte konsekwencji, które może ponieść. Myślę, że warto jest czasami tę granicę przekroczyć, jeżeli ma się coś naprawdę istotnego do powiedzenia.

W książce, o której rozmawiamy, jest przykład ikonicznego działania Krzysztofa Wodiczki: wyświetlił swastykę na fasadzie ambasady RPA w Londynie w czasach apartheidu. Było to czysto partyzanckie, nielegalne działanie, które trwało kilka godzin. Oczywiście brytyjska policja nie jest polską policją i jej działania prewencyjne były bardziej powściągliwe niż te, które mogliśmy ostatnio obserwować w naszym kraju. To przykład, że artysta musi czasami tę linię prawa przekroczyć. Wielu teoretyków podkreśla, że ważnym posłannictwem sztuki jest poszerzanie, krytykowanie i reinterpretowanie granic wolności. Warto sięgnąć do znakomitego tekstu profesora Turowskiego o sztuce, która wzbudza niepokój czy do książki Caroline Levine Od prowokacji do demokracji, czyli o tym dlaczego potrzebna nam sztuka.

Jak w ogóle traktować problematyczną przestrzeń między Collegium Minus a Zamkiem? Pamiętam nie tak dawną walkę o ustawienie tam zrekonstruowanej figury z nieistniejącego już Pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa. Dziś plac ten jest pełen mrocznych symboli, przytłaczających obiektów. Zwracają na to uwagę zwłaszcza przyjezdni, czując się w tym miejscu nieswojo.

Zawsze jest pokusa, żeby przywrócić historyczną przestrzeń do jej tak zwanego oryginalnego stanu. Pytanie, co uznajemy za ten oryginalny stan? Czy był to czas, kiedy stał na nim pomnik Bismarcka? Na tym placu wiele się wydarzyło, ginęli demonstranci. Historia zostawia swoje ślady w mieście. Piotr Piotrowski napisał bardzo ciekawy tekst na temat pomnika Czerwca "56 i alternatywnego projektu autorstwa Anny i Krystiana Jarnuszkiewiczów i Marka Sarełły, który nie był tak monumentalny i być może lepiej wpisywałby się w architekturę placu. Ludzie zadecydowali inaczej - i mieli do tego prawo. Trzeba pamiętać o kontekście czasu, w którym ten pomnik powstał i jaką rolę odegrał później w mobilizowaniu społeczeństwa obywatelskiego do oporu przeciwko władzy w latach 80. - podobnie jak pomnik gdański.

Zatem opatrzenie pomnika Mickiewicza tęczą to powrót do sytuacji, gdy społeczeństwo mobilizuje się do oporu i walki o prawa?

To dobry przykład tego, jak pomniki żyją i tego, jak można pomagać im w ekspresji nowych i ważnych społecznie treści.

Rozmawiał Marek S. Bochniarz

Przywołane fragmenty pochodzą z książki Krzysztof Wodiczko. Rozmowy i teksty krytyczne, wyd. Galeria Miejska Arsenał

*Marek Wasilewski - wykładowca na Wydziale Komunikacji Multimedialnej Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. W latach 1994-2013 redaktor naczelny "Zeszytów Artystycznych". Od 2001 do 2017 roku redaktor naczelny "Czasu Kultury". Od 2017 roku dyrektor Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020