Jeśli dobrze liczę, to już Twoja dziesiąta, można powiedzieć - jubileuszowa powieść z komisarzem Zbigniewem Kaczmarkiem. Chyba bardzo zżyłeś się z tą postacią. Przypomnij krótko, jakim człowiekiem jest poznański szkieł z dwudziestolecia międzywojennego.
Po poznańsku poukładanym, co nie oznacza wszakże, że łatwym w relacjach z innymi, zwłaszcza z podwładnymi. I hardym wobec przełożonych. Poukładanym w tym sensie, że nie ma za sobą dramatycznych kryzysów w życiu prywatnym. Kaczmarek jest żonaty, kocha żonę, choć nie może się doczekać potomka. Na co dzień żyje po mieszczańsku, a więc z tendencją do nadwagi i dusznicy. No i jest cholerykiem, co nie przysparza mu sojuszników. A przy okazji uwielbia zjeść kaszankę z musztardą, potrawę cokolwiek plebejską.
Nigdy nie myślałem o cyklu retro z Kaczmarkiem w kategoriach jubileuszowych, ale skoro sam zauważyłeś, że coś jest na rzeczy, to przyznam, że odczuwam drobną satysfakcję. Ta seria jest bodaj pierwszym cyklem kryminałów rozgrywających się w międzywojennym Poznaniu, który rozrósł się do takich rozmiarów. Wygląda na to, że komisarz Kaczmarek się tu przyjął.
Tym razem akcję powieści lokujesz w roku 1938. W treść wplatasz wybrane fragmenty informacji prasowych, które pokazują, czym żyli wtedy ludzie. Jaki to czas dla Poznania i Europy?
To już trzeci mój kryminał retro, po Meczu i Pętli, rozgrywający się w dusznej atmosferze 1938 roku. To o tyle zrozumiałe, że był to w życiu mieszkańców naszej części Europy czas szczególny. Na horyzoncie pojawiły się już burzowe chmury, takie jak anszlus Austrii czy niesławna konferencja w Monachium, która dała początek demontażowi Czechosłowacji. W Polsce zdawano sobie coraz powszechniej sprawę z powagi sytuacji, narastały nastroje antyniemieckie, ale także zachowania antysemickie. W powieści cytuję obszernie ówczesne wydania "Kuriera Poznańskiego", dziennika bliskiego endecji, na którego łamach prześledzić można, jak również w Polsce starano się wtedy eliminować z życia społecznego Żydów. Z dzisiejszej perspektywy dla wielu czytelników może to być odkrycie szokujące.
Z jakim przestępstwem tym razem musi zmierzyć się Kaczmarek? Kto mu pomaga, a kto przeszkadza w prowadzeniu śledztwa?
Wszystko zaczyna się pewnej nocy na poznańskich Rybakach. Z tą okolicą jestem związany sentymentalnie, bo w trakcie studiów - na początku lat 90. XX wieku - mieszkałem tam na stancji. Dobrze zapamiętałem unikatowy klimat tamtej okolicy. Miałem więc sporo zabawy, pisząc sceny rozgrywające się w "studni" jednej z tamtejszych kamienic. Ale do rzeczy. Otóż latem 1938 roku na jednym z podwórek na Rybakach znalezione zostają zwłoki popularnego w Poznaniu śpiewaka, jednocześnie ważnej postaci w szeregach sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego. Sanacja, a w ślad za nią policyjni szefowie są przekonani, że zabójstwo ma polityczny charakter. Tym bardziej że przy nieboszczyku odkryta zostaje zaskakująca inskrypcja. Jedynie Kaczmarek - jak to on - nie ulega presji i patrzy na sprawę szerzej. W trakcie śledztwa musi poradzić sobie nie tylko z kryminalną zagadką, ale również z uporczywymi podpowiedziami tzw. "lepiej wiedzących". No i z politycznym naciskiem przełożonych.
Policja Kobieca to chyba jeden z najmniej znanych epizodów z historii II RP. Ten wątek pojawia się w fabule.
To kontynuacja wątku, który pojawił się w poprzednim tomie zatytułowanym Mora wraz z postacią - wówczas aspirant - Barbary Przysługi. W Ostatnich gryzą psy Przysługa jest już podkomisarzem policji i czynnie angażuje się w proces tworzenia oddziału Policji Kobiecej w Poznaniu. Policja Kobieca to rzeczywiście mało znany rozdział historii Policji Państwowej w okresie II Rzeczpospolitej. A szkoda, bo pokazuje ona, że Polska była krajem, który w wielu dziedzinach - jak np. w szybkości przyznania kobietom czynnych praw wyborczych w 1918 roku - wyprzedzał europejskie państwa, uchodzące za bardziej rozwinięte czy cywilizowane. Policję Kobiecą tworzyła w Polsce Stanisława Paleolog, zasłużona dla polskiej niepodległości weteranka Ochotniczej Legii Kobiet, początkowo w ramach warszawskiej Brygady Sanitarno-Obyczajowej. W drugiej połowie lat 20. XX wieku rekrutowane przez nią funkcjonariuszki dowiodły, że znacznie lepiej radzą sobie w środowiskach z przemocą domową, przestępczością nieletnich czy prostytucją niż mężczyźni w policyjnych mundurach. Bardzo szybko okazało się, że policjantki potrafią być skuteczniejsze niż ich męscy partnerzy.
W powieści oprócz Kaczmarka pojawiają się, można powiedzieć, "starzy znajomi", postaci znane z poprzednich powieści, które stanowią nieodzowne uniwersum komisarza i współtworzą klimat powieści.
Nie mogło być inaczej, skoro nowy tom wpasowany został chronologicznie pomiędzy już istniejące. Szczególnie fajnym dla mnie przeżyciem był powrót do postaci fajtłapowatego przodownika Franciszka Nowaka, "podrzutka" z Warszawy, z którym zmuszony jest współpracować Kaczmarek. Ale na kartach książki pojawi się także ważna postać historyczna - ówczesny, światowej miary celebryta. Nie zdradzajmy może, o kogo chodzi, aby zanadto nie spoilerować. No i szerzej niż dotychczas do głosu dojdzie poznański półświatek, z wykreowanym literacko bossem z Wildy i jego specyficznym otoczeniem. Mam nadzieję, że zabieg ten spodoba się szanownym czytelniczkom i czytelnikom.
W dwóch powieściach z Kaczmarkiem akcja toczy się w alternatywnej historii II wojny światowej. Czy myślisz o tym, aby znowu przenieść komisarza w ten czas, tym razem w rzeczywistych realiach okupowanej Polski po wrześniu 1939 roku? A może chciałbyś powrócić do historii alternatywnej?
Cykl z Kaczmarkiem jest nieco "zakręcony", bo jak wiesz, dwa chronologicznie ostatnie tomy rozgrywają się w historii alternatywnej, co wcale nie oznacza, że lepszej dla Polski i Polaków. W tym sensie byłoby trudne lub dziwne z mojej strony, gdybym wrzucił teraz Kaczmarka w "prawdziwą" okupację. Z drugiej strony, okupację mamy w tomie Rache znaczy zemsta, tyle że tam rozpoczyna się ona dopiero od roku 1944... Co do historii alternatywnej, zamierzałem niegdyś ciągnąć ten wątek, napisałem bodaj 30 stron bezpośredniej kontynuacji Rache... jednak brak potencjalnego wydawcy ostatecznie mnie zniechęcił. Wróciłem do realnej historii międzywojennej.
Chciałbym jednak dodać, że wiele satysfakcji dała mi praca nad powieścią Coraz ciemniej w Wartheland, która wprawdzie nie ma nic wspólnego z serią kryminalną retro o Zbigniewie Kaczmarku, ale jej akcja rozgrywa się w realiach niemieckiej okupacji w Poznaniu i Wielkopolsce w latach 1939-1945. Przy tej okazji udało mi się pokazać wiele nieznanych powszechnie bohaterek i bohaterów polskiego ruchu oporu w Poznaniu, których historie zakończyły się niezwykle dramatycznie, takich jak np. Franciszek Witaszek, który próbował prowadzić przeciwko nazistom wojnę biologiczną, czy Wilhelmine Günther, poznańska Niemka, która zginęła na gilotynie za przystąpienie do Armii Krajowej i pracę dla niej. W tej powieści, mam nadzieję, wiernie oddałem koszmar prawdziwej okupacji - i dzielnych ludzi, którzy rzucili na szalę wszystko to, co mieli najcenniejszego. Zapraszam do lektury!
Czy będzie można spotkać się z Tobą i Twoją najnowszą książką na tegorocznej Grandzie?
Zapewne tak. To już dziesiąta edycja tego popularnego festiwalu. Moja radość jest tym większa, że miałem przyjemność współtworzyć pierwszą Grandę, zostałem wtedy poproszony przez organizatorki festiwalu o napisanie gry miejskiej. Granda więc również mnie rozwinęła. Jak ten czas leci!
Rozmawiał Mateusz Malinowski
- spotkanie z Piotrem Bojarskim w czasie Festiwalu Kryminału Granda
- prowadzenie: Magdalena Sobczak
- 22.09, g. 10
- Stary Browar
- wstęp wolny
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024