Otrzymałeś statuetkę "Orła" tygodnika "Wprost" w kategorii "Promocja historii". Popularyzowanie wiedzy historycznej w naszym kraju to chyba duże wyzwanie? Jak oceniasz wiedzę o przeszłości w naszym społeczeństwie i chęć jej rzetelnego poznawania?
Nie ukrywam, że nagroda była ona dla mnie sporym zaskoczeniem. Po pierwszym mailu od organizatorów gali zadzwoniłem nawet do Warszawy, chcąc się upewnić czy ktoś mnie nie wkręca. Ze znajomością historii wśród Polaków jest, najoględniej rzecz ujmując... różnie. Ci, których żywo interesuje przeszłość, pozostają niestety w mniejszości. Dużo większa jest grupa pozbawiona historycznej wrażliwości. Stąd też największym wyzwaniem jest dotarcie właśnie do nich. To oczywiście skomplikowany proces, bo z historią jest trochę jak z matematyką. Aby ją zrozumieć, trzeba budować od podstaw i sukcesywnie ów proces rozwijać.
Czy popularyzując historię, korzystasz z metod bardziej nowoczesnych, czy tradycyjnych?
Długo byłem wyznawcą papieru w myśl zasady, że to, co wydrukowane, to najbardziej trwałe. Jako zawodowy historyk od początku swojej aktywności w branży pragnąłem zatem przede wszystkim wydawać swoje mniejsze bądź większe prace drukiem. Zdaję sobie przy tym sprawę z potęgi Internetu, od którego nie stronię. Popularyzacja online maksymalizuje nasze szanse dotarcia do odbiorcy, buduje zasięgi, z którymi papier nie ma szans. Toteż trzeba tutaj szukać balansu.
Stwierdzenie, że "historia lubi się powtarzać" wydaje się sloganem oklepanym, ale jednak prawdziwym. Wyciąganie z niej wniosków być może pomogłoby uniknąć wielu niekorzystnych wydarzeń, ale widać, że nie bardzo uczymy się na tym, co w przeszłości miało miejsce.
Nie ma mowy o "końcu historii", jak próbowano nas przekonywać w latach 90. Szereg wydarzeń ostatnich dwóch dekad jednoznacznie przeczy tej tezie. Z jednej strony co jakiś czas przeżywamy dramatyczne déjà vu wynikające z geopolitycznej gry imperiów, która nigdy się nie kończy. Z drugiej - nie ma chyba szans na głębszą historyczną analizę wśród możnych tego świata, a dotyczy to zwłaszcza reprezentantów reżimów autorytarnych i niedemokratycznych. W przypadku tych ostatnich historia bywa wprawdzie punktem odniesienia, ale nie idzie tu o wyciąganie wniosków, ale o nieczyste intencje i bieżącą polityczną korzyść, by wspomnieć tylko tzw. russkij mir. Niezależnie od czasów ludźmi od zawsze targały emocje związane z walką o władzę, wpływy i pieniądze, które w przypadku rządzących znajdują niestety przełożenie na losy państw i całych regionów.
Często mówi się, że najmniej historią interesuje się młodzież. Może powodem jest sposób jej nauczania już na poziomie szkoły? Dyskusje rozgrzewają się wokół treści podręczników, ale już mniej w związku z formą przekazywania wiedzy.
Nie odkryję Ameryki, jeśli przyznam, że w tym przypadku zdecydowanie najważniejszy jest nauczyciel. Pozostawiając na boku garstkę uczniów, którzy niezależnie od wszystkiego i tak będą lubić historię, wszystkie narzędzia, aby nią zarażać, ma w swoich rękach właśnie on. Nauczyciel historii musi być pasjonatem, inaczej nie "kupi" dzieciaków, one doskonale to czują. Sam zresztą zaraz po studiach uczyłem w szkole i mogłem to przetestować na sobie.
Czym dla Ciebie różni się historia jako nauka od polityki historycznej? Czy ta druga może niekorzystnie wpływać na tę pierwszą?
Historia jest piękna. Jej badanie, stawianie tez i pisanie to wielki przywilej. W rękach polityków, a także historyków służących politykom, to jednak niezwykle niebezpieczna broń. Instrumentalne sięganie po historyczne zaszłości, pisanie historii na bieżące potrzeby, nadawanie historii współczesnych znaczeń - to narzędzia, które zatruwają sumienia i wiodą ku przepaści. Skądinąd oba dwudziestowieczne totalitaryzmy posługiwały się nimi niezwykle sprawnie. Inna sprawa, że dziedziną zainteresowań zawodowych historyków bywa polityka historyczna jako taka, co pozwala zrozumieć jej mechanikę i warsztat historycznych spin doktorów.
Z racji miejsca zamieszkania i pracy wiele czasu poświęcasz historii Poznania i Wielkopolski.
Najnowsze dzieje Wielkopolski, ze szczególnym uwzględnieniem Poznania, to najważniejsza płaszczyzna moich naukowych zainteresowań, którą z różnym szczęściem staram się pogłębiać i rozwijać. Powód jest tyleż prozaiczny, co naturalny - po prostu jestem chłopakiem stąd. Jako Wielkopolanin postrzegam zatem moją pracę trochę jako obowiązek, w myśl maksymy mojego Mistrza prof. Witolda Molika, że "nikt za nas tego nie zrobi", a trochę jako dług, który staram się spłacić miastu, któremu zawdzięczam najwięcej. Zawsze bliższa ciału koszula niż sukmana [śmiech].
Publikujesz teksty historyczne m.in. na łamach "IKS-a" i w kwartalniku "Kronika Miasta Poznania", uczestniczysz w wielu inicjatywach Instytutu Pamięci Narodowej, gdzie pracujesz. Czy myślisz o rozszerzeniu aktywności np. o kanał na YouTubie wzorem prof. Antoniego Dudka?
Gdzież mi tam do profesora Antoniego Dudka! Ale zupełnie szczerze, to skłamałbym, gdybym powiedział, że nie myślałem o rozwoju swoich profili w mediach społecznościowych zorientowanych wyłącznie na historię. To, że do tej pory tego nie zrobiłem, wynika z chłodnej kalkulacji. Tego typu aktywność wymaga bowiem czasu, którego i tak nieustannie mi brakuje. Potrzebuję go zaś na kwerendy archiwalno-biblioteczne i pisanie, które są treścią mojej codziennej aktywności. Inna sprawa, że zawsze mam w odwodzie służbowy kanał na YouTubie IPNtv, gdzie czasem można mnie zobaczyć i posłuchać, oraz portal przystanekhistoria.pl, gdzie można mnie poczytać.
Kiedy wywiad zostanie opublikowany, nasza rozmowa będzie już historią. Można więc powiedzieć, że dzieje się ona cały czas i jest częścią otaczającej nas rzeczywistości.
I to jest w niej chyba najbardziej pociągające. Swoją drogą nieubłagalny upływ czasu sprawia, że dobry historyk zawsze będzie miał o czym pisać. Jeśli nie jutro, to pojutrze!
Rozmawiał Mateusz Malinowski
*Piotr Grzelczak - doktor historii, badacz i popularyzator dziejów Poznania i Wielkopolski w XX wieku. Autor oraz redaktor kilkunastu książek, w tym fundamentalnej i wielokrotnie nagradzanej monografii Poznański Czerwiec 1956. Walka o pamięć w latach 1956-1989. Opublikował ponad dwieście artykułów naukowych i popularnonaukowych poświęconych dziejom najnowszym, drukowanych w wielu uznanych tytułach. Kurator wystaw, recenzent, konsultant historyczny szeregu produkcji audiowizualnych, reportaży i filmów dokumentalnych, członek Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Kolegium Redakcyjnego "Kroniki Miasta Poznania" oraz Kolegium "Biuletynu IPN". Na co dzień pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Poznaniu.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023