Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Gramy przekazem tradycyjnym

- Nasza muzyka jest teraz bardziej rytmiczna, a wynika to z tego, że mamy teraz okazję poznawać i słuchać innej muzyki tradycyjnej, czy to z radia, z płyt, czy będąc na jakiś koncertach. Wcześniej, muzykanci mieli kontakt tylko ze swoją muzyką i nie dosięgały ich wpływy z innych regionów Polski - mówi Romuald Jędraszak* - szef Kapeli Dudziarzy Wielkopolskich CK Zamek.

Romuald Jędraszak - grafika artykułu
fot. Piotr Baczewski

Jesteście najstarszą kapelą dudziarską w Polsce, istniejecie nieprzerwanie od 70 lat. Co motywuje Was do działania?

Najstarszą, ale o udokumentowanym rodowodzie. Co motywuje? To jest jakaś spuścizna, którą w moim przypadku odziedziczyłem po moich nauczycielach - nieżyjących już członkach Kapeli Dudziarzy Wielkopolskich. Oni grali, a co stoi na przeszkodzie, żeby nie grać? Gramy, uczymy. Ja swoją działalność rozszerzyłem na jeszcze inne ośrodki kultury w Wielkopolsce. Uczę w Szamotułach, Stęszewie, Połajewie i Czempiniu.

Jak to się stało, że zaczął Pan grać na dudach?

Całkowity przypadek! Znalazłem się w domu mojego nauczyciela i budowniczego Pana Stanisława Grocholskiego, który przez pewien czas był kierownikiem Kapeli Dudziarzy Wielkopolskich. Pod jego okiem zacząłem przychodzić na zajęcia kapeli. Zaczęły się pierwsze wyjazdy, zwiedzanie kraju i sukcesy na arenie powiatowej. Byłem najmłodszym uczestnikiem II Turnieju Dudziarzy Wielkopolskich w 1971 roku. Potem zdarzyło mi się być najmłodszym uczestnikiem i instrumentalistą ogólnopolskiego festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą. Teraz to wszystko się już nasiliło. Nie można już z tego zrezygnować i trzeba ciągnąć ten dudziarski wózek dalej.

Dudy, choć wciąż mało osób o tym wie, to instrument charakterystyczny dla muzyki tradycyjnej w Wielkopolsce. Jak grało się tu kiedyś, a jak gra teraz? Co zmieniło się w ciągu tych lat?

Zmienił się budynek, w którym odbywają się nasze próby. A poza tym, nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu gramy przekazem tradycyjnym. Warto zauważyć, iż najstarszy członek kapeli - Pan Roman Wasilewski, u boku którego udało mi się zdobywać szlify dudziarskie, urodził się bodajże w 1897 roku. Nigdy nie graliśmy z nut. Nasza kapela spotykała się dwa razy w tygodniu po trzy godziny. Dzisiaj niestety spotykamy się zdecydowanie rzadziej - raz w tygodniu na około dwie godziny. To, co pozostało niezmienne, to system nauczania. W dalszym ciągu jest to przekaz międzypokoleniowy, pomiędzy mistrzem a uczniem. Uczeń przyjmuje nauki tak długo, aż zacznie grać, tak jak to ma być.

A repertuar?

Repertuar jest ten sam. Jest to około stu utworów, wzbogaconych w latach 80. o kilkanaście kolęd. Mamy tego spis z tytułami, ale nie ma do tego nut. Trzeba to wszystko pamiętać.  

Jak publiczność reaguje na muzykę dudziarską. Są jeszcze nią zaskoczeni?

Jest to jeszcze zaskoczeniem, aczkolwiek dużo ludzi coraz bardziej rozumie naszą muzykę. Coraz bardziej popularne stają się też potańcówki. Warto zauważyć, że w latach 70., kiedy zaczynałem grać na dudach, nasze występy ograniczały się tylko do występów z okazji: pochodu 1 maja, czy 22 lipca, gdzieś tam na Łęgach Dębińskich, a także sporadyczne występy z Zespołem Pieśni i Tańca Wielkopolska, który funkcjonował kiedyś przy Pałacu Kultury (obecnie CK Zamek). Z nimi troszkę dalej pojeździliśmy, ale niestety po jakimś czasie zespół przeniósł się gdzie indziej. Kapela z bólami, ale jakoś przetrwała do dzisiaj. Pierwszą płytę Kapeli Dudziarzy Wielkopolskich wydaliśmy w 2018 roku. Nosi ona nazwę: Romuald Jędraszak. Portret Dudziarza Wielkopolskiego.

Co się jeszcze zmieniło? To, że teraz gramy bardziej wyraziście, w porównaniu do tego, jak grało się jeszcze przed wojną. Nasza muzyka jest teraz bardziej rytmiczna, a wynika to z tego, że mamy teraz okazję poznawać i słuchać innej muzyki tradycyjnej, czy to z radia, z płyt, czy będąc na jakichś koncertach. Wcześniej, muzykanci mieli kontakt tylko ze swoją muzyką i nie dosięgały ich wpływy z innych regionów Polski.

Mówiąc "wyraziściej" ma Pan na myśli całą Wielkopolskę, czy jakieś konkretne mikroregiony?

RJ: Rytm jest bardziej wyrazisty w całej Wielkopolsce. Ludzie rozpoznają, że przy tej muzyce można się bawić. W innych regionach występują instrumenty wybijające rytm: basy, kontrabasy, bębenki. U nas w Wielkopolsce ten rytm jest dosyć monotonny i jednostajny. Rytm należy wystukać na przebierce. Nie można więc pozwolić sobie na improwizację, ponieważ ludzie pogubią się wtedy w tańcu.

Wydaje mi się, że zmieniło się również instrumentarium w zakresie liczby instrumentów. Często gracie w zdecydowanie szerszych składach niż ten tradycyjny: dudy i skrzypce podwiązane.

To jest bardzo szeroki temat, ale wynika to z tego, że kiedyś dudziarz to był zawód. Dudziarz jak wszedł w dobrą komitywę z karczmarzem, był bardzo ustawiony. Miejscem dud była karczma. To była muzyka do tańca, muzyka zarobkowa.

Dobrze płatna?

Są na to dokumenty w księgach podatkowych, iż od każdego dudziarza właściciel wsi płacił podatek równowarty podatkowi od młyna wodnego, czy od wiatraka. Dudziarz był człowiekiem, który nie musiał pracować na roli, a doskonale potrafił utrzymać swoją rodzinę. W okresie międzywojennym dudziarze wielkopolscy jeździli na rowerach. Proszę pomyśleć, kogo było wtedy stać na rower? A oni wsiadali na rowery, podróż zajmowała im kilka dni i jechali do polskich kurortów nad morze i tam przygrywali letnikom. Wracali, gdy było zapotrzebowanie na lokalnej ziemi. Wracali na dożynki i znowu zarabiali po karczmach. I tak właśnie dudziarz sobie żył...

A poszerzone instrumentarium wynika z tego, że kiedyś dudziarz, dudy musiał zrobić sobie sam. Nie było możliwości zakupu. Oprócz umiejętności gry na tym instrumencie musiał być także: rymarzem, stolarzem i blacharzem. Do tego musiał mieć także słuch, żeby ten instrument nastroić. Każdy robił dudy pod swoje palce. Nie było określonej skali, w której dudy powinny stroić. Jak mu wyszło, tak mu wyszło. Najważniejsze było to, żeby było to przyjazne dla ucha i żeby ludzie się przy tym dobrze bawili. Nie było więc możliwości, żeby dwóch dudziarzy stanęło obok siebie i grali razem, gdyż dudy te, razem by nie stroiły. Dopiero pod koniec lat 60., instrumenty te zostały bardziej ujednolicone. Mistrzowie, a zarazem budowniczowie zaczęli wytwarzać te instrumenty zarobkowo. Strój dud został ujednolicony i tym samym pojawiła się możliwość grania w większych składach. 

Okazją do grania w zdecydowanie bardziej rozbudowanych składach są właśnie potańcówki, czyli spotkanie muzyki wsi z przestrzenią miejską. Zauważa Pan jeszcze to zderzenie światów na parkiecie?

Coraz mniej. Wydaje mi się, że wynika to z demograficznego przeniesienia się ze wsi do miast. Zdecydowanie częściej gramy teraz podczas wydarzeń organizowanych w mieście. Raz tylko spotkałem się z zaproszeniem do karczmy i przeżyłem sytuację naturalnej, żywej zabawy. To ja jako dudziarz aranżowałem całe wydarzenie - prowadziłem imprezę w karczmie. Teraz jednak częściej zdarzają się zaproszenia na wydarzenia, festiwale po całej Polsce: dzisiaj poznański Dom Tramwajarza, wiosną warszawskie Wszystkie Mazurki Świata. Jeździmy z tą muzyką po całej Polsce i gramy dla różnej publiczności.

rozmawiała Katarzyna Nowicka

*Romuald Jędraszak - muzyk tradycyjny z Wielkopolski, grający na dudach wielkopolskich. Obecnie szef Kapeli Dudziarzy Wielkopolskich działającej przy CK Zamek. Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień m.in. na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym (1973, 2016), czy Nagrody Kolberga za zasługi dla polskiej kultury ludowej (2018). W 2018 roku została wydana jego płyta Romuald Jędraszak. Portret dudziarza wielkopolskiego, zawierająca nagrania tradycyjne wielkopolskie melodie.

  • Potańcówka na Zamku
  • 8.02, g. 18
  • Sala Wielka
  • Bilety: 15 zł, dzieci do lat 10: wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020