Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Fotografia kolektywna

- Niejednokrotnie w ramach działań ciemnicowych tworzymy osobiste, indywidualne projekty. Natomiast Stereo Poznań powstał z potrzeby stworzenia czegoś wspólnego - mówią członkowie Ośrodka Myśli i Czynu Fotograficznego "Ciemnica"*, autorzy wystawy Stereo Poznań prezentowanej w Fotoplastykonie Poznańskim.

/ - grafika artykułu
Ciemniczanie: Magdalena Siwek, Filip Fornalik, Dominik Paździor, Beata Zięba-Zaborek, Yuliia Andriichuk. Fot. Filip Fornalik

Zaskoczyło mnie, co powiedzieliście, zanim zdążyłem włączyć dyktafon, że jako autorzy nie wywoływaliście zdjęć osobiście. Robił to wasz opiekun z Ciemnicy, Bogusław Biegowski. Dlaczego nie zajmowaliście się całym procesem od początku do końca?

Dominik Paździor: Bo na tym polega praca kolektywna, Bogusław Biegowski był koordynatorem całego działania. I to on zajął się kwestią techniczną. Na nas spadł obowiązek wyjścia w teren, spotykania się z ludźmi, rozmawiania, wynajdywania miejsc do sfotografowania i załatwiania wszelkich potrzebnych pozwoleń.

Matylda Weidner: Ja bym nawet powiedziała, że to nie był obowiązek, tylko przyjemność!

Byłem przekonany, że w fotografii analogowej, a taką jako członkowie Ciemnicy uprawiacie, myślimy o fotografii jako całości. Czyli zarówno o pracy wykonywanej przed naciśnięciem spustu migawki, jak i tej później, już w laboratorium.

Agata Skibińska: Mówisz o autorskiej, osobistej fotografii. To, co my uprawiamy, to działanie kolektywne.

A zatem: Jak się fotografuje kolektywnie?

Yuliia Andriichuk: Niejednokrotnie w ramach działań ciemnicowych tworzymy osobiste, indywidualne projekty. Natomiast Stereo Poznań powstał z potrzeby stworzenia czegoś wspólnego - przecież przebywamy w przestrzeni Ciemnicy razem. Dlatego zależało nam na podjęciu tematu, który by nas, jako zbiór twórczych indywidualności, połączył. A dzięki temu, że Bogusław Biegowski zajął się aspektami technicznymi wywoływania zdjęć, my mogliśmy skupić się na tym, co mieliśmy do sfotografowania. A także na obsłudze wymagającego aparatu, jakim jest przeznaczony do stereofotografii Sputnik. Podczas kadrowania trzeba uwzględnić jego specyficzną "dwuoczność", poprawnie zmierzyć światło i idealnie ustawić ostrość, na przykład używając miarki do mierzenia odległości.

M.W.: Podstawa, sam pomysł, który twórczo rozwinęliśmy za pomocą fotografii, powstał podczas dyskusji. To również jest kolektywny aspekt tego działania. Szukaliśmy wspólnego mianownika.

Wspólny mianownik Was jako fotografów?

M.W.: Chcieliśmy znaleźć coś, co moglibyśmy zrobić razem. I tutaj znaleźliśmy: miasto. Podzieliliśmy się na małe podzespoły i razem stworzyliśmy jedną maszynę, która nawzajem się napędza.

D.P.: W naszym przypadku możemy również mówić o pracy kolektywnej, w którą włączamy bohaterów zdjęć. Podczas poprzedniego pokazu Stereo Poznań zaprosiliśmy na spotkanie wszystkie osoby, które udało nam się sfotografować, i razem przeżywaliśmy radość z efektów naszej wspólnej pracy.

Czym się różni fotografowanie Sputnikiem od fotografowania, pozostając w kręgu radzieckiej myśli technicznej, popularnym aparatem marki Zenit?

M.W.: Sputnik ma dwa obiektywy, dwoje oczu. To bardzo przypomina ludzkie, dwuoczne widzenie. A czym to się różni od "normalnego" fotografowania? Ustalaniem kadru, precyzją, kulturą pracy nad zdjęciem.

Y.A.: Trzeba pamiętać, że finałowy kadr będzie wyglądał inaczej, niż widzimy to poprzez obiektywy aparatu.

A.S.: Fotografia stereoskopowa odbierana jest tylko poprzez fotoplastykon. Jako fotografowie musimy o tym pamiętać i ustalając kadr, zwracać uwagę na plany, na głębię, dbać już zawczasu o to, by ta fotografowana osoba "wychodziła" z kadru. Nie każde miejsce się nadaje do tego, by tę wieloplanowość wyeksponować.

D.P.: To ustawianie pochłaniało bardzo dużo czasu, więc zajmowała się tym jedna osoba z zespołu - a druga w tym czasie rozmawiała z fotografowanymi osobami.

Y.A.: Ten proces wyglądał na tak skomplikowany, że część osób była szczerze zdziwiona, że się udało i jakiekolwiek zdjęcia faktycznie powstały. Ale też i dzięki temu specyficznemu aparatowi udawało się przełamać pierwsze lody i zacząć rozmowę.

Dlaczego zdecydowaliście, że pójdziecie w stronę stereofotografii? Zawęziliście sobie w ten sposób krąg odbiorców waszej fotografii tylko do osób, które odwiedzą Fotoplastykon Poznański.

M.A.: Żeby zobaczyć te zdjęcia, trzeba usiąść wspólnie przy fotoplastykonie. W ten sposób tworzy się wspólnota oglądających. Powstaje ten, bardzo dla nas ważny, aspekt społeczny. Najprzyjemniejsze w całym procesie jest to, że można potem być razem - z bohaterami zdjęć i widzami. Rozmawiać o fotografii. Podczas naszej pierwszej prezentacji w fotoplastykonie bohaterowie skonfrontowani z kadrami, których produkcji byli świadkami, zaczęli sami opowiadać o swoim życiu.

A.S.: To było naturalne, spontaniczne. Powstała ulotna wartość dodana, niezapisana.

Stereo Poznań to wystawa o miejscach. Opowiadacie, o Poznaniu, którego nie ma. Pokazujecie miasto, jakie udało Wam się zapamiętać?

A.S.: Może raczej o tym, jak Poznań nieustannie się zmienia.

Y.A.: Pokazaliśmy miejsca, które znamy, będące dla osób poruszających się po centrum miasta w jakiś sposób punktem odniesienia w rzeczywistości.

M.A.: Ja bym powiedziała, że pokazujemy zbytki. Wraz z Agatą fotografowałyśmy posterunki parkingowe - miejsca, które nie są piękne, to najczęściej po prostu pusta przestrzeń. Obszary miasta, które dostrzegamy dopiero w momencie, gdy ich zabraknie. No i są to miejsca bardzo ważne dla pracujących tam osób.

A.S.: Dla niektórych bohaterów naszych zdjęć to nawet kilkadziesiąt lat pracy, de facto - kilkadziesiąt lat życia pod tym samym adresem.

Nie pokazaliście tylko miejsc, ale przede wszystkim - funkcjonujących w tych miejscach ludzi.

Y.A.: Oni są nierozerwalnie związani z tymi miejscami.

A.S.: To oni nadawali wartość tej przestrzeni. To było ich życie. Sfotografowani przez nas panowie na parkingach znali swoich klientów przyjeżdżających samochodami, znali okolicznych sprzedawców. Niektórzy w swoich miejscach pracy mieli zaaranżowaną przestrzeń. Te miejsca zaczynają znikać. Kilku z nich już po prostu nie ma.

Bohaterami zdjęć są zarówno osoby publiczne, wśród nich muzycy Dagadana i Patyczak, czy też i osoby raczej odbiorcom nieznane, jak wspomniani panowie pracujący na parkingach.

A.S.: Takie jest życie. Wszyscy, ci bardziej znani i ci znani trochę mniej, mieszkają w jednym mieście.

Y.A.: Wspominasz o Patyczaku. On był dla nas ważnym punktem zaczepienia - pracując jako listonosz w śródmieściu, otworzył nam wiele możliwości, pokazał nieznane dla nas miejsca i poznał z wieloma interesującymi osobami.

D.P.: Tak jak Filip Fornalik i Magda Siwek za przewodników po mieście mieli muzyków, tak my mieliśmy Patyczaka.

Y.A.: Poznaliśmy dzięki niemu centrum Poznania od strony bram i podwórek wewnętrznych, tych miejsc, koło których beznamiętnie przechodzimy codziennie - i ich nie dostrzegamy. A pewnie bez Patyczaka byśmy ich nie poznali.

Rozmawiał Adam Jastrzębowski

  • Wystawa Ośrodka Myśli i Czynu Fotograficznego "Ciemnica" Stereo Poznań
  • Fotoplastykon Poznański
  • czynna do 31.03

*Ośrodek Myśli i Czynu Fotograficznego "Ciemnica" - powstał w 2015 roku. Nie jest szkołą, nie realizuje konkretnego programu edukacyjnego. Przekazywanie wiedzy i zdobywanie konkretnych umiejętności technicznych odbywa się w trakcie realizacji autorskich lub zbiorowych pomysłów fotograficznych. Głównym ideologiem Ciemnicy jest Bogusław Biegowski. Uczestnikami działań są: Yuliia Andriichuk, Filip Fornalik, Łukasz Kaczorowski, Dominik Paździor, Magdalena Siwek, Agata Skibińska, Matylda Weidner, Beata Zięba-Zaborek.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022