Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Dwie historie

- Zdaliśmy się w ogromnej mierze na intuicję. Przejrzeliśmy dziesiątki tysięcy zdjęć archiwalnych. Bywało, że byliśmy zaskoczeni tym, jak dobre połączenie zdjęcia archiwalnego i współczesnego udało nam się stworzyć - mówią Marta Buczkowska* i Mateusz Kiszka**, autorzy albumu Synteza poznania. Fotograficzny splot historii miasta.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Wasza książka nosi tytuł Synteza poznania. Fotograficzny splot historii miasta. Nawiązując do tytułowej syntezy, z jakich elementów składa się ta publikacja?

Mateusz Kiszka: Od początku pracy nad książką zależało nam na tym, by była dialogiem teraźniejszości z przeszłością, by osie czasu się ze sobą przenikały i uzupełniały jednocześnie, by oglądało się ją jak pewną opowieść o mieście utkaną z mikrohistorii, na które składałyby się relacje pomiędzy poszczególnymi fotografiami. Na ową syntezę składają się archiwalne zdjęcia Poznania od końca XIX wieku po lata 80. XX wieku oraz współczesne zdjęcia miasta, które powstawały od listopada 2019 do maja 2020 roku.

Marta Buczkowska: Książka podzielona jest na cztery rozdziały traktujące miasto i historię z różnych perspektyw. Każdy rozpoczyna się krótkimi tekstem wprowadzającym naszego autorstwa oraz zdjęciem Starego Rynku o charakterze odpowiadającym treści danej części. Pierwszy rozdział zatytułowaliśmy Dom. Przedstawiamy w nim obraz Poznania znanego nam "na pierwszy rzut oka", miejsc pozornie dobrze nam znanych, które w naszym rozumieniu współtworzą poetykę tego miasta. W drugim - Burza - pokazujemy trudną historię Poznania oraz blizny, jakie po tych wydarzeniach jeszcze pozostały. W trzeciej części - Pogłos - odnosimy się do pamięci o przeszłości, ale i do nadziei oraz odradzania, zmian, przekształcania tkanek miejskich, bo przecież miasto to żywy organizm. Ostatnia część natomiast - Oddech - to życie, drobne przyjemności i zwykła codzienność.

Wykonując współczesne fotografie, Mateusz zrezygnował z oczywistego w przypadku takich projektów patentu wykonywania dosłownych refotografii w nawiązaniu do archiwalnych obrazów. Na jakiej więc zasadzie fotografie współczesne korespondują z archiwami, według jakiego klucza zbudowana jest narracja książki?

M.K.: W tym przypadku nie było reguły ani przyjętego z góry klucza. Niekiedy współczesne fotografie powstały z inspiracji archiwaliami, a innym razem to zdjęcie współczesne było impulsem do poszukiwań w archiwach.

M.B.: Zdaliśmy się w ogromnej mierze na intuicję. Przejrzeliśmy dziesiątki tysięcy zdjęć archiwalnych. Bywało, że byliśmy zaskoczeni tym, jak dobre połączenie zdjęcia archiwalnego i współczesnego udało nam się stworzyć. Należy tu podkreślić, że nigdy nie zależało nam na stworzeniu narracji "przed" i "po", choć i takie połączenia znajdują się w książce, lecz na wizualnym, ciekawym lub nawet zaskakującym zestawieniu dwóch historii.

Jak wyglądał proces powstawania współczesnych zdjęć od strony technicznej?

M.K.: Niemal w całości był to proces analogowy. Od momentu gdy otrzymałem propozycję wykonania tych zdjęć, wiedziałem, że chcę to zrobić w klasycznym stylu, na negatywach średnioformatowych. Po pierwsze taka metoda pracy jest mi najbliższa, po drugie bardzo dużą wagę przykładam do plastyki obrazu, której za pomocą cyfrowej technologii nie byłbym w stanie uzyskać. Poza tym barwa obrazu również ma dla mnie bardzo duże znaczenie, a film Kodak Ektar 100, na którym zrobiłem wszystkie zdjęcia, w pełni oddaje moje oczekiwania w tym zakresie.

M.B.: Oczywiście nastąpiło tu również przetworzenie cyfrowe, gdyż negatywy musiały zostać zeskanowane. Staraliśmy się jednak, by ostateczny obraz był jak najbliższy naturalnym barwom tego materiału. Mateusz pod tym względem jest ogromnie radykalny. Zależało mu również na zachowaniu proporcji klatki 6x9. Dlatego też album ma takie, a nie inne wymiary, żeby na rozkładówce zdjęcie o takich proporcjach wyglądało jak najkorzystniej.

Jeśli chodzi o sposób obrazowania - zależało Ci na obiektywizmie czy chciałeś pokazać miasto według indywidualnej wizji?

M.K.: Trudno o obiektywizm w tego typu zdjęciach, ponieważ obraz miasta jest zawsze przefiltrowany przez osobiste doświadczania, wydeptane ścieżki. Także sam styl fotografowania jest dość mocnym czynnikiem wpływającym na sposób obrazowania i na jego indywidualny charakter. Przed przystąpieniem do robienia zdjęć dla danego projektu staram się zbudować pewną wizję tego, jak mają wyglądać dane zdjęcia, jaką atmosferę chcę za ich pomocą zbudować i jakie emocje przekazać. Tak też było w tym przypadku. Chciałem pokazać Poznań takim, jakim ja go odbieram, czuję i widzę.

Oglądając album, trudno nie zauważyć pewnego dysonansu pomiędzy fotografiami archiwalnymi i współczesnymi. Na archiwalnych obrazach dużo częściej pojawiają się ludzie, miasto zdaje się tętnić życiem, na zdjęciach współczesnych, nawet jeśli pojawia się człowiek, to raczej jako mało istotny element krajobrazu. Czy to zamierzony efekt koncepcji artystycznej, czy może wpływ na takie ukazanie miasta miały również czynniki zewnętrzne?

M.K.: Oczywiście niebagatelne znaczenie miał fakt, iż część pracy przypadła na okres pandemii, co pokrzyżowało pewne plany, ponieważ nie udało się sfotografować zaplanowanych wydarzeń sportowych czy artystycznych. Ale była ona też dla mnie w pewnym sensie wybawieniem, bo nie przepadam za tym, żeby na zdjęciach pojawiali się ludzie, jeśli nie są tylko elementem krajobrazu.

M.B.: W obecnych czasach przeszkodę w fotografowaniu ludzi stanowi również prawo o ochronie wizerunku. Mateusz musiałby każdą osobę prosić o wypełnienie wielu dokumentów. Nosić ze sobą te wszystkie zgody i umowy, a to w ogromnej mierze odzierałoby jego sentymentalny rodzaj pracy. Kiedyś prawo w tej kwestii było o wiele bardziej liberalne, dlatego można czasem odnieść wrażenie, że w albumie więcej życia jest na archiwalnych zdjęciach, gdyż to właśnie na nich ludzie występują częściej.

Oboje nie jesteście rodowitymi poznaniakami, mieszkacie i pracujecie w Poznaniu od kilku lat. Czy dla Was samych praca nad tym projektem była sposobem na zapoznanie się z Waszym nowym miastem?

M.K.: To też nie jest tak, że jest to dla mnie nowe miasto, ponieważ mieszka tu moja bliska rodzina i od dziecka tu przyjeżdżałem i obserwowałem zmiany zachodzące w tym mieście. Studiowałem też w Poznaniu. Lecz faktem jest, że dopiero teraz mogę powiedzieć, że tu osiadłem. A praca nad tym albumem była dla mnie swego rodzaju oswojeniem Poznania dla siebie.

M.B.: Pomimo tego, iż w Poznaniu mieszkam zaledwie od kilku lat, to czuję się ogromnie związana z tym miastem. Tutaj studiowałam i tutaj pracuję. Być może właśnie dzięki pracy w Wydawnictwie Miejskim Posnania, które wydaje książki o tematyce związanej z historią tego miasta, czuję tak silny związek z Poznaniem. Oczywiście, że praca nad albumem była rodzajem odkrywania mojego nowego domu. Bardzo wiele się nauczyliśmy i poznaliśmy wiele ciekawych historii.

Rozmawiał Karol Szymkowiak

*Marta Buczkowska - absolwentka fotografii na UAP, grafik‑projektant w Wydawnictwie Miejskim Posnania. Miłośniczka fotografii zarówno współczesnej, jak i tej sprzed dekad.

**Mateusz Kiszka - absolwent ASP w Poznaniu na kierunku fotografia, artysta wizualny, kurator wystaw, instruktor ds. fotografii w WBPiCAK w Poznaniu. Organizator wystaw i konkursów fotograficznych.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021