Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Co może nam dać sztuka?

- Sztuka nie może pomóc całemu światu. Ale nawet niewielkie działania artystyczne mogą sprawić, że przynajmniej dziesięć, dwadzieścia osób poczuje się lepiej. Może to trochę zbyt idealistyczne, ale naprawdę wierzę w sztukę partycypacyjną - mówi Natasha Chichasova*, która do Poznania przyjechała na rezydencję do Centrum Kultury Zamek w ramach programu Exter.

. - grafika artykułu
Natasha Chichasova, fot. archiwum prywatne

Czy tegoroczny wyjazd do Gorzowa Wielkopolskiego był twoją pierwszą wizytą w Polsce?

Tak.

Dlaczego zdecydowałaś się tam przyjechać?

Brałam udział w programie Instytutu Adama Mickiewicza Culture for Local Development. Jest on skierowany do menedżerów kultury i kuratorów. Poznałam wtedy dyrektorkę Miejskiego Ośrodka Sztuki Magdę Genderę. Zaprosiła mnie do udziału w projekcie dotyczącym lokalnej społeczności  Gorzowa. Zakładał on trzy niezależne działania artystów z Białorusi, Ukrainy i Polski.

Dlaczego wybrałaś do współpracy Daniila Revkovskiyego i Andreya Rachinskiyego?

Tworzą sztukę krytyczną, związaną z postindustrializacją, prywatnymi historiami, archiwami internetowymi. Spotkałam ich po raz pierwszy rok temu, gdy zrobili w Dnieprze wystawę"Sadza" o miejscowości Kamieńskie w obwodzie dniepropetrowskim. Ich projekt był związany z postindustrializacją miast ukraińskich - warunkami w nich panującymi, wysokim skażeniem środowiska. Dokonali interwencji w przestrzeni publicznej. Jedną z nich było namalowanie wielkich liter na ścianach typowych budynków mieszkalnych. Na zdjęciach na wystawie składały się na hasło "Мипроїбались" ("nawaliliśmy"). Chcieli przyznać, że mogą tylko coś skomentować, ale tak naprawdę niczego nie są w stanie zrobić dla mieszkańców tego miasta.

Ich myślenie krytyczne było dla mnie bardzo ważne. Wiedziałam również, że podejmą to zadanie nie tylko w oparciu o to, co zastaną na miejscu w Gorzowie, ale że wykonają też wcześniej sporo pracy w oparciu o risercz w internecie.

Co ostatecznie zdecydowaliście się zrobić w czerwcu w Gorzowie Wielkopolskim. Jaką rolę pełnił w tym internet?

Dowiedzieliśmy się, że przez Gorzów przejeżdża bardzo wielu Ukraińców - autobusami, do pracy w Polsce. Daniila stwierdził, że ciekawe byłoby spotkanie na stacji autobusowej. Przygotowując się, czytaliśmy wiele blogów podróżujących. Zapoznawaliśmy się z informacji o tym, w jaki sposób Ukraińcy przyjeżdżają do Polski, jak się im tu pracuje, jaki rodzaj pracy zazwyczaj wybierają. Oglądaliśmy też ich videoblogi na Youtube. Zrozumieliśmy, że dla przyjezdnych bardzo ciężko jest tu dotrzeć i zacząć pracę w obcym dla nich miejscu. Często nie wszystko też rozumieją, mają kłopoty językowe.

Dlaczego nazwaliście to działanie "Nareszcie jesteśmy"?

To metaforyczna nazwa. Gdy w końcu dotarliśmy do Gorzowa byliśmy przeszczęśliwi, że ta okropna podróż jest już za nami. Ale dla ludzi, którzy przyjeżdżają- niby "nareszcie już tu są", ale to zaledwie początek czegoś dla nich zupełnie nowego.

Jak przebiegła akcja?

Na dworcu znajduje się tablica podająca godziny przyjazdów autobusów. Problem polega na tym, że te autobusy są zawsze spóźnione - o godzinę, półtorej, dwie, trzy...

Gdy przybyliśmy na dworzec ustawiliśmy stoły. Rozłożyliśmy na nich ciastka, butelki z wodą i papierosy, które kupiliśmy w sklepie z ukraińskimi produktami w Gorzowie Wielkopolskim. Mieliśmy też ciastka domowej roboty, które upiekła dziewczyna wspierającego nas menadżera. Gdy autobus zatrzymuje się na postojach, podróżni mogą pójść do toalety, zapalić albo coś zjeść, napić się. Dlatego staraliśmy się to wszystko dla nich przygotować.

Mieliśmy baner z napisem "Nareszcie" i megafon. Gdy przyjechał pierwszy autobus, Andrey zaczął mówić przez megafon - zapraszał wszystkich: "Cieszymy się, że już jesteście w Gorzowie, mamy dla was poczęstunek".

I jak zareagowali pasażerowie wychodzący z autobusu?

To w ogóle nie zadziałało - ludzie byli bardzo przestraszeni megafonem. Zaczęliśmy więc podchodzić do nich - przedstawiliśmy się, że jesteśmy artystami i zachęcaliśmy, by podeszli do naszego stoiska.Większość z nich pytała: "Co musimy zrobić, by coś wziąć? Ile pieniędzy kosztują ciastka?". Tłumaczyliśmy, że nic - wszystko jest za darmo i mogą zabrać ile chcą ze sobą do autobusu. Przyznaliśmy, iż doskonale ich rozumiemy - ledwie dwa dni temu byliśmy w tej samej sytuacji. Wiedzieliśmy, że tak jak my muszą być zmęczeni dwudniową podróżą, spaniem w pozycji siedzącej, bólem pleców i nóg. Byli bardzo szczęśliwi - zaczęli z nami rozmawiać i opowiadać o tym, dlaczego przyjechali tutaj i jak minęła im podróż. Było to dla nas bardzo poruszające -że możemy zrobić dla nich choć tak proste rzeczy, że da się być dla innych milszym, trochę ich rozweselić, poznać ich problemy.

Dlaczego interesujesz się polską sztuką współczesną?

Bardzo interesują mnie w sztuce polskie konteksty, bo pozwalają mi one poddać refleksji moją pracę, a także sytuacje mające miejsce w ukraińskiej sztuce. Jeśli ktoś ciągle się zajmuje lokalnym kontekstem i jest w nim mocno zanurzony, to gubi tym samym zdolność do autorefleksyjności. Traci okazję na spojrzenie na swoją pracę z innego punktu widzenia, z pola innej sztuki.

Dlaczego zgłosiłaś się do programu Exter i chciałaś przyjechać do Poznania?

Do Poznania chciałam przyjechać ze względu na Centrum Kultury Zamek. Interesowało mnie, w jaki sposób podchodzą do uczestników swoich programów edukacyjnych. Tworzę publiczne programy edukacyjne dla różnych instytucji.

W przyszłości chciałabym studiować mediację sztuki w Instytucie Kultury Polskiej w Warszawie. Nie mamy takiej specjalizacji na Ukrainie. W naszym kraju tego brakuje. Jeśli myśli się o mediatorze sztuki na Ukrainie, to do głowy przychodzi młoda osoba - student, który w centrum sztuki siedzi przy małym stoliku ze swoim nazwiskiem. Można mu zadać pytania w stylu "Co to jest?". Ja taką rolę postrzegam trochę inaczej. Uważam, że z pomocą narzędzi, które daje sztuka, można pomóc ludziom lepiej siebie zrozumieć, spróbować dotrzeć do ich problemów.

Poza poznawaniem programów edukacyjnych Zamku, czym zdecydowałaś się zająć?

Chcę stworzyć niewielki przewodnik po Poznaniu. Gdy byłam tu po raz pierwszy, tylko przez jeden dzień, uświadomiłam sobie, że za każdym razem gdy przyjeżdżamy w nowe miejsce zadajemy sobie te same pytania takie jak: "Gdzie mogę iść? Kogo mogę spotkać? Co mogę zjeść?".

Interesowało mnie porównanie wrażeń lokalnych - zbudowanie przewodnika stworzonego przez artystów. Miejsca obecne w moim przewodniku niekoniecznie mają znaczenie historyczne czy są galeriami sztuki. Dotyczą raczej historii prywatnych, osobistych związków artystów z miastem. Poprosiłam osoby, z którymi się skontaktowałam, aby wybrały miejsce, które jest dla nich ważne.

Do ilu osób udało ci się dotrzeć?

Mniej więcej do dwudziestu. Nie ze wszystkimi zdążyłam spotkać się osobiście - z niektórymi skontaktowałam się poprzez media społecznościowe. Bardzo chciałabym rozwinąć ten projekt. Z antropologicznego punktu widzenia bardzo ciekawe byłoby dowiedzenie się, w jaki sposób artyści czy kuratorzy wybierają ważne dla siebie miejsca. Nie wszyscy też, z którymi rozmawiałam, pochodzą z Poznania. Przewodnik ma więc pokazać, jak odnajdują w nowym mieście takie miejsca, które stają się przyjazne i bliskie. Za ich pomocą starają się zrozumieć to nowe miasto jako swój dom. Będzie miał formę zestawu pocztówek.

rozmawiał Marek S. Bochniarz

*Natasha Chichasova - menedżerka kultury i kuratorka. Ukończyła historię sztuki na Kijowskim Uniwersytecie Narodowym im. Tarasa Szewczenki. Interesuje się historią miejsc, krytyką instytucji, mediacją sztuki. Mieszka i pracuje w Kijowie. Do Poznania przyjechała na rezydencję w Centrum Kultury Zamek w ramach programu Exter, prowadzonego przez Instytut Ukraiński.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019