Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Bez nich Poznania nie ma...

Rozmowa z profesorem Piotrem Śliwińskim, polonistą, krytykiem, jurorem prestiżowych konkursów i festiwali literackich

. - grafika artykułu
fot. M. Ciesielski

Jak sytuuje się nasze środowisko literackie w kraju?

Przez środowisko literackie rozumiemy wszystko, co związane ze współczesną prozą, poezją, eseistyką, ale i z wydawaniem, popularyzacją i badaniem literatury. Jeśli wziąć pod uwagę takie właśnie, szerokie spektrum, to nie ma powodów do narzekania. Sporo tu pisarzy, choć niezbyt wielu pierwszoplanowych. Chcę być dobrze zrozumiany - nikomu nie odmawiam osiągnięć, stwierdzam jedynie, że Różewicz, Miłosz, Szymborska, Herbert, ale także Zagajewski, Sommer, Sosnowski, Świetlicki, Dycki itd. nie żyli i nie żyją w Poznaniu. Podobnie z prozaikami. Największą postacią literatury, która wróciła przed laty w pobliże Poznania, do Puszczykowa, jest Krystyna Miłobędzka. No i mieszka u nas wielu świetnych pisarzy, głównie poetów, także młodych, jak Kira Pietrek czy Szczepan Kopyt, którzy jednakowoż nie zaliczają się do sław literatury współczesnej. Nadal nie, jeszcze nie, szkoda, że nie, ale - nie.

Co jeszcze?

Są arcyważne wydawnictwa, z wydawnictwem Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej na czele, które w ciągu dekady zyskało opinię jednego z dwóch, trzech najlepszych ośrodków publikowania poezji, a także krytyki w Polsce. Są dobre humanistyczne biblioteki i dobra sieć wypożyczalni. Są miejsca, gdzie ludzie przychodzą spotykać się z pisarzami, ostatnio głównie Zamek, ale i Biblioteka Raczyńskich, Biblioteka Kórnicka, Ósemki, Teatr Nowy, Muzyczny, kluby, a nawet knajpki. Istotne jest i to, że na uniwersytecie mamy jedną z najlepszych w kraju polonistyk. Działają stowarzyszenia, choć - jak się zdaje - w słabym związku ze sobą, pozamykane. Od jakiegoś czasu widać w mieście Grupę Na Krechę, chyba pierwsze od dość dawna zgromadzenie piszących młodych. Nie jesteśmy więc Beocją, nie brakuje ludzi oddanych literaturze. Brakuje za to miejsc wspólnych, nawyku spotykania się, mniej chętnie niż w Krakowie zbierają się u nas czytelnicy. Tu rozmawia się jakby z trudem. Może tkwi w nas lęk przed posądzeniem o brak zdrowego rozsądku, pięknoduchostwo? Stąd pewna powściągliwość wyobraźni, szarość i obliczalność zachowań, co przez innych bywa uznawane za ciasnotę.

Poznań Poetów, który od początku przygotowujesz, świadczy, że poeci mają większy power od prozaików.

Przypomnę jednak, że od ubiegłego roku w Zamku odbywa się również Festiwal Fabuły. Poeci są w innej sytuacji niż prozaicy, bo nie dotyczy ich, prawie nie dotyczy, rynek. Nie mają szans na wielki nakład, poczytność na miarę Olgi Tokarczuk czy Stasiuka. Ani tłum, ani pieniądz nie rozdziela ich od siebie. Są bliżej, w bardziej bezpośrednim, silniejszym związku ze sobą i ze swoimi czytelnikami. Często się przyjaźnią, co od lat obserwuję z prawdziwym wzruszeniem. Rywalizują, lecz nie niszczą. Są wymagający, czasami słabo zrozumiali dla początkujących czytelników, ale przecież im nie opłaca się łatwość. Opłaca się znaleźć swój język i swojego odbiorcę.

Powróćmy zatem jeszcze do książek wydawanych przez WBP pod redakcją Mariusza Grzebalskiego...

Są trzy strategie bycia wydawcą poezji. Pierwsza: wydawać tylko znanych poetów, z tzw. głównego nurtu, co w praktyce oznacza - popieranych przez kilku dziennikarzy z gazet i radia. I - po paru pozornych sukcesach - ostatecznie polec. Druga: wydawać tylko poetów nieznanych, debiutantów, autsajderów, by egzystować w niepewności, ale i poczuciu moralnego spełnienia. Oto prawdziwy salon odrzuconych. Trzecia: ryzykować wydawanie na nowo autorów kiedyś cenionych, a potem zapoznanych, pisarzy młodych, wyrazistych, estetycznych radykałów. Odnawiać i szukać nowego to strategia Mariusza Grzebalskiego. Sukcesy wielu książek, które opublikował, świadczą o tym, że słuszna. Jest jeszcze modus czwarty: wydawać wyłącznie znajomków, zapewniać się nawzajem o genialności i odkrywczości, pracowicie budować mur oddzielający od świata. Ale to cmentarz, a nie życie literackie.

Będziemy mieli nowe nagrody.

Cieszę się z nich, zwłaszcza że przyznawane będą wspólnie przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza (co podkreślam) i Miasto. Taka formuła jest tyleż oczywista, co oryginalna, prawie niespotykana w Polsce. Dobrze, że nie są to nagrody za książkę roku, lecz ta, której patronuje Adam Mickiewicz, przypadnie pisarzowi, w szerokim sensie słowa, który ma już duży i istotny dorobek, a druga, pod patronatem Stanisława Barańczaka, twórcy, który nie skończył 35 lat. Laureat czy pisarz nominowany do nagrody musi w ciągu trzech poprzednich lat wydać książkę. To daje inną perspektywę; kapituła nie jest związana tak mocno kalendarzem, bo to zupełnie jasne, że nie każdy rok przynosi tyle samo książek wybitnych, że wybitność pewnych rzeczy objawia się z opóźnieniem itd. Nie krytykuję konkursów nagradzających książki wydane w danym roku, są potrzebne, do niektórych, np. do nagrody gdyńskiej, z którą byłem przez lata związany, czy do wrocławskiego Silesiusa, z którym jestem związany teraz, mam wielki sentyment, myślę jednak, że nagroda poznańska ma sporą szansę, by trwale i czytelnie wpisać się w polskie życie literackie. I to mimo że nie jest szczególnie wysoka (60 i 40 tys. zł).

Ale czasami udaje się zrobić coś sensownego, nie mając góry pieniędzy do dyspozycji. Poznań Poetów to duży festiwal, jeden z trzech, czterech największych w Polsce, mający - pośród dużych - najmniejszy budżet. Brakuje środków na promocję, tym bardziej na produkcję tzw. sukcesu; skoro tak, to trzeba spróbować odnieść sukces rzeczywisty, a nie medialny (śmiech).

Poznań zaczyna rządzić?

Za wcześnie na to. Poznań może rządzić, bo jest dość bogaty, nieźle zorganizowany, wciąż pracowity, atrakcyjnie położony. Jeśli nie rządzi, często wręcz bieduje, a czasami się ośmiesza, np. budując kretyński dworzec czy różne brzydactwa w centrum miasta, to zawsze wtedy, kiedy zanadto skąpi, udaje skromnisia, obsesyjnie zabiega "o porzundek", popada w samodurstwo pomieszane z kompleksami, ignoruje ludzi nieszablonowych. Przecież wszystko, co tutaj fajne, co się sprawdziło, jest czy na początku było wariactwem, fanaberią. Okrąglak, Ósemki, Stary Browar, biblioteki, Brama Poznania, wszystko to czyste wariactwo. Tylko że bez nich Poznania nie ma. Miasta bez aspiracji kulturalnych najpierw brzydną, a potem obumierają także pod względem ekonomicznym.

Wiem, że jesteś fanem piłki nożnej, i to wcale nie telewizyjnym. Na co dzień grywasz i strzelasz bramki (swego czasu boleśnie doświadczyła tego drużyna poetów)...

Mecz poetów z krytykami to tradycja Poznania Poetów, niepowtarzalna okazja do wyrównania rachunków. Cztery lata temu odbył się z udziałem Andrzeja Juskowiaka, który na przemian wspierał obie drużyny. Był też konkurs na wiersz piłkarski. A na moje granie lepiej spuścić kurtynę milczenia. Pewnie Cię pokopałem? Po łydkach kopię nieźle, za to słabo widzę piłkę; żadnych umiejętności, zero talentu, sam niewyczerpany zapał...

Rozmawiał Andrzej Sikorski

Piotr Śliwiński - jeden z najwybitniejszych znawców polskiej literatury współczesnej, wielki autorytet w dziedzinie poezji. Profesor Instytutu Filologii Polskiej UAM. Pomysłodawca festiwali Poznań Poetów i Festiwal Fabuły. Wieloletni przewodniczący kapituły Nagrody Literackiej Gdynia, juror wielu innych nagród literackich. Autor licznych książek krytycznoliterackich.

Festiwal Poznań Poetów odbędzie się w dniach 18-23 maja. W jego trakcie zostanie przyznana Poznańska Nagroda Literacka.