Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Smak na języku

Ekranowe opowieści o gorączce złota dotąd mechanicznie odkładane były do szufladki z napisem "western" i kojarzone raczej z klasyką kina. W dodatku bardziej przygodowe niż psychologiczne, nie zagłębiały się specjalnie w motywacje swoich bohaterów, których głównym celem było zdobycie fortuny. Stephen Gaghan, reżyser filmu "Gold", przypomina nam, że marzenia o bogactwie to nie wszystko. Chodzi o coś więcej - o bycie zapamiętanym.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Są takie historie, w które po prostu nie chce się uwierzyć. Gdyby nie fakt, że scenariusz filmu "Gold" autorstwa Patricka Massetta i Johna Zinmana został oparty na faktach, byłby jedynie kolejną przekombinowaną hollywoodzką historią w złym tego słowa znaczeniu. Na szczęście sama rzeczywistość uratowała tę niewiarygodną opowieść. Historia ta wydarzyła się naprawdę pod koniec lat 80. ubiegłego wieku.

Sen o potędze

"Gold" nie byłby tak dobry, gdyby nie rewelacyjna główna rola męska. Matthew McConaughey jako Kenny Wells daje prawdziwy popis aktorskich umiejętności i zdolności przeobrażania się godnej kameleona. Zdolności, jaką laureat Oscara za rolę Rona Woodroofa w głośnym "Witaj w klubie" udowadniał już niejednokrotnie.

Tym razem McConaughey wciela się we właściciela firmy wydobywczej, którą odziedziczył po śmierci ojca. Jego ojciec i dziadek odnieśli wielkie sukcesy w swojej branży, sprawiając że Washoe była liczącym się na rynku graczem. Niestety, złote (nomen omen) czasy minęły i odtąd firma zmaga się z kryzysem. Zarówno finansowym, jak i tym związanym z zaufaniem dotychczasowych partnerów. Kenny robi więc wszystko, żeby wrócić do gry. Ma mu w tym pomóc znany w branży geolog, absolwent Instytutu Technologicznego w Massachusetts i Uniwersytetu Harvarda, Michael Acosta. Ma on już na koncie odkrycie spektakularnych złóż miedzi i kontrowersyjną teorię "Pierścienia ognia", której żaden z inwestorów nie daje wiary. Obaj są w swoim środowisku uważani za szaleńców, ale przecież nie od dziś wiadomo, że to właśnie szalone pomysły pchają ten świat do przodu. Zaczynają współpracować, robiąc odwierty pośrodku indonezyjskiej dżungli, która w pijackim śnie przyśniła się Wellsowi. Przyśniła. W pijackim śnie. Słowem - przepis na porażkę. A jednak sprawy zaczynają przybierać nieoczekiwany obrót, a zamieszani są w nie zarówno bankierzy z Wall Street, jak i indonezyjski dyktator.

Miłość i tygrys

Historia Wellsa to tylko z pozoru opowieść o gorączce złota. Tak naprawdę mówi o uniwersalnych potrzebach, które popychają ludzi do czynów niekiedy niewiarygodnych. Okazuje się, że wierząc w swoją intuicję i podążając za raz obranym celem, zdolni jesteśmy do wielkich poświęceń. Można przeżyć zachorowanie na malarię, stracić wszystkie pieniądze, a potem je odzyskać, to samo zrobić z miłością i zaufaniem, a w międzyczasie nawet głaskać prawdziwego tygrysa. Trzeba tylko być pewnym siebie wizjonerem, który nie słucha krytyki sceptyków. Wells to przy tym nie zwykły dorobkiewicz, który nie widzi niczego poza liczbami na koncie. Złoto to dla niego nie tylko cenny kruszec, ale i specyficzne mrowienie palców, smak na języku. Jego ojciec umarł "z ziemią za paznokciami" i on też chce umrzeć w ten sposób. Pycha i chciwość, zdają się twierdzić twórcy filmu, to nie jedyne motywy kierujące ludzkim działaniem. Równie ważne, o ile nie ważniejsze, są odpowiedzialność za dane słowo i poczucie, że po śmierci nie zostaniemy zapomniani. Wszystko razem to skomplikowane, lecz wciąż aktualne pragnienia, jakie nosimy w sobie od czasów Kolumba.

Anna Solak

  • "Gold"
  • reż. Stephen Gaghan