Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Prawdziwie męska muzyka

Pięć lat musiałam czekać, by ponownie zobaczyć wszystkich panów Waglewskich na scenie i muszę przyznać, że było warto. We wtorek w Zamku pokazali, że wiedzą, co znaczy prawdziwie męska muzyka.

. - grafika artykułu
fot. mat. prasowe

Takich jak ja jest pewnie wielu: zachwyconych pierwszą płytą i pierwszą wspólną trasą koncertową, wyczekujących kolejnej odsłony projektu Waglewski Fisz Emade. Panowie mają jednak to do siebie, że starają się dozować swoją muzykę, by słuchacz miał czas na oswojenie się z materiałem.

Druga płyta pojawiła się równie nagle, co pierwsza, gdy już nikt nie wierzył w to, że powstanie kontynuacja "Męskiej Muzyki". Choć nazwanie nowej płyty "kontynuacją" nie jest zbyt trafne, bo "Matka, Syn, Bóg" jest zarówno stylistycznie, jak i tematycznie całkiem inna. Słychać w niej bluesa i rock"n"rolla, tworzy zwartą całość od pierwszego utworu po ostatni. Tymczasem pierwsza płyta była raczej wypadkową muzycznych gustów i preferencji każdego z Waglewskich.

Choć zazwyczaj lubię niespodzianki, inne aranżacje, mieszanie utworów z różnych płyt - tym razem liczyłam na to, że podczas koncertu kolejność utworów pozostanie niezmieniona. Tworzą bowiem logiczną całość, opowiadając o śmierci, narodzinach, stracie i problemach współczesnego świata.

Panowie nie zawiedli, nie przekombinowali, połączyli siły i zagrali genialny koncert pod wieloma względami. Wojtek Waglewski pokazał, że pomimo różnicy pokoleń świetnie odnajduje się w towarzystwie dużo młodszych muzyków. Momentami można było odnieść wrażenie, że przeżywa drugą młodość, a stanie na scenie z synami to dla niego największa nagroda. Wokalem zaś uwiódł publiczność, niejeden młody muzyk może mu pozazdrościć śpiewania z takim uczuciem i mądrością. Tak jak na płycie, koncert bazował na wymianie pomiędzy ojcem a synem. W swoich partiach Fisz pokazał mocniejsze oblicze znane z projektu Kim Novak, bardziej rockowe i drapieżne, choć nie zabrakło oczywiście też melancholijnych utworów. Mimo problemów z odsłuchem podczas wykonywania jednej z piosenek, Fisz pokazał klasę i udowodnił, że jest artystą, którego trudno zaszufladkować, bo świetnie odnajduje się w skrajnie różnych muzycznie stylistykach.

Na koniec Waglewscy zagrali solidny bis: trzy piosenki z pierwszej płyty "Chromolę", "Dziób Pingwina" i tytułową "Męska Muzykę" oraz ponownie singiel promujący drugi album - "Ojciec". I mimo iż chciałabym, aby panowie częściej razem koncertowali i wydawali wspólnie płyty, to czuję, że chyba objęli dobrą taktykę. Następna płyta pewnie znów pojawi się znienacka i pokaże kolejne oblicze Waglewskich - coraz starszych, coraz dojrzalszych i chyba coraz bardziej doskonałych.

Magdalena Brylowska

  • Koncert tria Waglewski - Fisz - Emade
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 26.11