Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Nowa wiosna tej jesieni

Poznań na dwa październikowe dni znów stał się miastem, które promuje najnowszą muzykę kompozytorską - za sprawą festiwalu Sonus ex Machina (Poznańska Wiosna Jesienią). Podczas pierwszej edycji przyjrzeliśmy się efektom współpracy muzyków poznańskich z artystami z odległych nam kręgów kulturowych - z Bliskiego i Dalekiego Wschodu.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Zakrzewski

Pierwszego dnia w Auli Nova odbyły się koncerty najsłynniejszego poznańskiego zespołu wykonawców muzyki współczesnej oraz studentów kierunku Kompozycja Elektroakustyczna Akademii Muzycznej w Poznaniu. Sepia Ensemble zaproponował zderzenie utworów kompozytorów poznańskich z trzema polskimi premierami kompozyci irańskich. Na początek usłyszeliśmy Torpore na 11 muzyków Artura Kroschela oraz Medytację I Ewy Fabiańskiej-Jelińskiej.

Pierwszy utwór nie był dla mnie zaskoczeniem. Kompozycja z 2015 roku nie burzy konsekwentnie budowanego języka estetycznego kompozytora. Jego muzyka znów więcej rozbija, niż buduje, więcej w niej początków niż zakończeń. Niedopowiedzenia, w pół urwane brzmienia i nieustające we mnie pytanie o sens tworzenia tego samego utworu od kilku lat. Arturowi Kroschelowi nie można jednak odmówić konsekwencji. Mozaika komponowanych przez niego dzieł układa się w spójny, introwertyczny obraz, który jednak zupełnie mnie nie intryguje.

Utwór Ewy-Fabiańskiej Jelińskiej o wiele bardziej poruszył moją wyobraźnię. W Medytacji I kompozytorka pokazała niezwykle wciągające spektrum brzmień delikatnych, a nawet lirycznych. Jak zwykle trudno było nie zachwycić się wrażliwością muzyczną Tomasza Sośniaka (fortepian). Następne trzy utwory zostały napisane dla Sepia Ensemble w ramach współpracy zespołu z kompozytorami irańskimi. Utwory na perkusję, fortepian, skrzypce, altówkę i kontrabas były ciekawym doświadczeniem dla słuchaczy. Każdy z nich mógł dotrzeć do innej wyobraźni muzycznej. Najbardziej spodobał mi się Całkiem Enigmatycznie Arshia Samsaminia. W utworze tym wyraźne są nawiązania do twórczości Czesława Miłosza. Szeptem wypowiadana ostatnia strofa Wiersza na koniec stulecia doskonale współdziałała z refleksyjnym, nieco minimalistycznym charakterem warstwy brzmieniowej.

Nowa muzyka elektroakustyczna zabrzmiała jeszcze tego samego dnia. Usłyszeliśmy sześć utworów młodych kompozytorów. Uogólniając, w ich twórczości słychać było szerokie zainteresowania muzyką alternatywną i popularną - od ambientu po techno. Najbardziej wyróżnił się utwór (czy możemy jeszcze używać tego słowa w kontekście takiej muzyki?) Wojtka Krzyżanowskiego. Jako jedyny tak dobrze potrafił kontrolować napięcie w swojej muzyce. Zbudował także najbogatszą, najmniej jednoznaczną propozycję pod względem brzmieniowym.

Nie wszystkie studenckie kompozycje przypadły mi do gustu. Zapowiadanej "bezkompromisowości" na pewno nie było w ostatnim utworze Roberta Gogola i Jana Migdala. Koncert ten pokazał jednak coś bardzo ważnego. Otwarcie nowego kierunku na Wydziale Kompozycji na pewno doda świeżego powiewu muzyce, która wychodzi z progów Akademii Muzycznej.

Na festiwalowy finał organizatorzy zaproponowali połączenie muzyki elektronicznej z organową. Tradycja i odniesienia do niej (utwór Bacha oraz Scotta Wilsona), nostalgiczne spojrzenie na estetykę minionego wieku (utwór Ablingera i Křeneka), a na końcu Scrolling to zero Rafała Zapały były doświadczeniem raczej męczącym. Prócz oczywistego klucza (instrumentarium) nie znalazłam innych wyjaśnień doboru takiego repertuaru. Chociaż wykonawstwu Mari Fukumoto trudno cokolwiek zarzucić, to całość projektu była według mnie zbyt chaotyczna i sprawiała wrażenie przypadkowej. Ostatni utwór - Scrolling to zero - to utwór poszukujący nowych brzmień, łączący świat wielu mediów. Wirtualny awatar, wizualizacje Marka Straszaka, minimalistyczna estetyka... Ciekawa, futurystyczna kompozycja, która może wskazywać drogę, którą powinni pójść organizatorzy, jeśli chcą stworzyć naprawdę nowy festiwal.

Trudno przewidzieć w jakim kierunku pójdzie Sonus ex Machina. Pierwsza edycja nie odbiega znacznie od tego, co proponuje Poznańska Wiosna Muzyczna. Powtórzyła także te same błędy. Złe warunki (podczas koncertów w Auli Nova jak zwykle słyszeliśmy dodatkowe dźwięki instrumentów z sal ćwiczeniowych) oraz mało angażująca konferansjerka wpłynęły na odbiór tego festiwalu. W Poznaniu przydałby się naprawdę nowy format festiwalu muzyki współczesnej. Warto  jednak dać szansę kolejnym edycjom Sonus ex Machina.

Aleksandra Bliźniuk

  • Festiwal Sonus ex Machina
  • Aula Nova i Fara Poznańska
  • 27-28.10