Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Muzyczny spacer po rozgrzanych słońcem ulicach Buenos Aires

Trzy bisy, owacje na stojąco, niekończące się oklaski i dużo pozytywnej energii - tak w skrócie wyglądała poznańska inauguracja festiwalu Polska Akademia Gitary.

Marcin Wyrostek, fot. materiały Polskiej Akademii Gitary - grafika artykułu
Marcin Wyrostek, fot. materiały Polskiej Akademii Gitary

Ten wieczór zapewne na długo zapadnie w pamięć wszystkim, którzy wysłuchali sobotniego koncertu Argentyńska Noc z muzyką Astora Piazzolli. Aula UAM na jeden wieczór zamieniła się w rozgrzaną słońcem ulicę Buenos Aires. O stworzenie gorącej atmosfery zadbali Łukasz Kuropaczewski (gitara), Marcin Wyrostek (akordeon) oraz Orkiestra Teatru Muzycznego w Poznaniu pod przewodnictwem Bohdana Jarmołowicza.

Już od pierwszych chwil było wiadomo, że to nie będzie zwykły koncert, lecz twórcze spotkanie wrażliwców, którzy pozwolą publiczności towarzyszyć im w spacerze po twórczości Piazzolli. Koncert rozpoczął utwór "Libertango" - chyba najbardziej znana kompozycja Argentyńczyka - w wykonaniu orkiestry. Po nim można było usłyszeć "Koncert podwójny na gitarę, akordeon i orkiestrę smyczkową", podczas którego na scenie pojawili się Kuropaczewski i Wyrostek. Publiczność na tych kilkanaście minut zapomniała o całym świecie i dała się ponieść muzyce. Wyrostek udowodnił, że nie bez powodu wygrał jeden z talent show i co więcej, potrafił wykorzystać swoje pięć minut, by na nowo rozpropagować modę na akordeon - nieco zapomniany wśród młodszych pokoleń. To niesamowite, jak za pomocą tego jednego instrumentu potrafił wydobyć z nut całą paletę emocji. Sam był bez końca pochłonięty tym, co grał. Wraz z Kuropaczewskim stworzył niesamowity duet - widać było, że panowie darzą się sympatią i wspólne granie to dla nich przyjemność. Dla gitarzysty dodatkowym bodźcem, by dać z siebie wszystko, była obecność jego mistrza - maestro Manuela Barrueco, który zasiadł w jednym z pierwszych rzędów i z przyjemnością wysłuchał całego koncertu.

W drugiej części orkiestra zagrała "Oblivion" i znów zachwyciła publiczność, która nie mogła oderwać wzroku od pierwszej skrzypaczki. Ich wykonanie było doprawdy przejmujące i myślę, że niejedna osoba uroniła łzę wzruszenia. Ostatnią planową kompozycją były "Cztery pory roku", do tej pory mniej znane od sezonów Vivaldiego. Choć po wczorajszym koncercie zapewne wzrośnie liczba zwolenników utworu Piazzolli! Każda z części doskonale obrazowała zmieniającą się naturę oraz przedstawiała niuanse, które każdy ze słuchaczy mógł interpretować na własny sposób. Mnie zachwyciła ostatnia część, w której przed oczami miałam płatki śniegu oraz biały krajobraz. Nie była to zima sroga, lecz piękna, zwiastująca nadchodzącą wiosnę.

Słuchając kompozycji Astora Piazzolli, momentami moje myśli krążyły wokół chyba jednej z najsłynniejszych scen filmowych - sceny tanga z "Zapachu kobiety", w której grający niewidomego Al Pacino tańczy do dźwięków muzyki. Myślę, że nie tylko ja czułam się przez tych kilkadziesiąt minut jak bohaterka tego filmu.

Jeśli któryś z muzyków spodziewał się, że po czterech kompozycjach zejdzie ze sceny, bardzo się mylił! Publiczność dziękowała owacjami na stojąco, tym samym prosząc o kolejne utwory. Artyści bisowali trzy razy! Nie pamiętam, kiedy ostatni raz na jakimś koncercie publiczność aż tak bardzo domagała się, by artyści coś jeszcze zagrali. W szczególności urzekły mnie dwie starsze panie, które krzyczały "bis, jeszcze, jeszcze". A jak muzycy zaczynali grać kolejne utwory, z ulgą w głosie powtarzały "ufff udało się nam, udało się!".

Ten koncert z całą pewnością przejdzie do historii festiwalu jako jeden z najbardziej udanych i najdłużej oklaskiwanych. Jako że Akademia Gitary dopiero się rozpoczyna, to wszyscy, którzy mogą, niech korzystają z bogactwa programowego tegorocznej edycji. Jest w czym wybierać!

Magda Brylowska

  • koncert "Argentyńska Noc"
  • festiwal Polska Akademia Gitary
  • 17.08, g. 19