Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Galowe rozkosze i apetyt na więcej

Pandemia i remont wygnały zespoły Teatru Wielkiego z ich sceny na prawie 3 lata. Covidowe ograniczenia zniknęły już jakiś czas temu, na koniec prac budowlanych trzeba było czekać dłużej. Nie dziwi zatem dobór znakomitych wykonawców galowego koncertu inaugurującego poremontową działalność teatru.

. - grafika artykułu
Ruslana Koval i Artur Ruciński, fot. Ośko/Bogunia

Trwające dwa lata prace skupiły się na przestrzeni sceny i orkiestronu. Nowe rozwiązania dotyczą mechaniki sceny, oświetlenia, renowacji kurtyny czy systemu wsparcia akustyki. Wszystkie razem pozwalają teatrowi chwalić się nowoczesnością i większymi możliwościami realizacji spektakli. Na sceniczne nowinki przyjdzie nam poczekać do premier i repertuarowych spektakli. Podczas gali najbardziej dało odczuć się obecność nowego systemu wspomagania akustyki. Pod względem technologicznym to narzędzie znakomite. Kreuje wrażenie podobne do kinowego dolby surround oraz wzmacnia wolumen dźwięku. Czy to rozwiązanie nie zmienia jednak odbioru muzyki? Wszak odbierany przez słuchacza dźwięk opiera się już nie tylko na "naturalnych" uwarunkowaniach sali. Gali słuchałem z tylnej części parteru, gdzie po korektach obecność systemu stała się prawie niezauważalna. W celu pełnej oceny jego funkcjonalności wyczekuję okazji słuchania z balkonów, by sprawdzić, jak tam zmienia się odbiór. Osobną kwestią są wspomniane korekty. W pierwszych numerach koncertu silnie wzmocnione było brzmienie orkiestry, później wyrównano proporcje brzmienia między nią a solistami oraz zbalansowano proporcje między sekcjami. Po przerwie technologiczne wsparcie było już transparentne i osiągnięto naturalność brzmienia. W międzyczasie ofiarą nowej technologii padł chór, śpiewający z tyłu sceny zza orkiestry. Tradycyjnie część dźwięku pochłonęły kulisy, jednak zbyt podbita orkiestra, grająca skądinąd z ogromną werwą, mocno go przykryła. Odpowiednie wybalansowanie systemu to duże wyzwanie dla akustyków, by rzeczywiście wspierać artystów i odbiór muzyki, a nie go zaburzać.

Oś programową gali stanowiła muzyka Stanisława Moniuszki. Paria przywołała nagradzaną inscenizację z 2019 roku, grono solistów stworzyli laureaci Konkursu Moniuszkowskiego. Program poszerzono o Mozarta i Verdiego, co było szczególnie ważne w przypadku Artura Rucińskiego. Z przyczyn zdrowotnych odwołał on planowany na miniony czerwiec występ w Simonie Boccanegra i na gali pojawił się w zamian za wcześniejsze plany. Z tego powodu druga część koncertu opierała się głównie na II akcie Traviaty.

Galę, która stała się ucztą dla wokalnych smakoszy otworzył Volodymyr Tyshkov. Ukraiński bas zadebiutował w teatrze w ubiegłym sezonie podczas koncertowego wykonania Parii w Filharmonii Berlińskiej. W sobotę zaśpiewał arię z tej opery dużo pewniej i swobodniej, nośnym, dobrze osadzonym głosem. Warto docenić również jego znakomitą dykcję. Bardzo ciekawie rozwija się głos Ruslany Koval. Pojawia się w nim coraz więcej głębi i ciemniejszych odcieni, co usłyszeliśmy w arii Neali Paria! On Paria. Do jej satysfakcjonującego wykonania nie wystarczy liryzm, potrzeba pewnej dawki dramatyzmu, który Koval osiągnęła właśnie za pomocą wspomnianych elementów. Gdy partnerowała Rucińskiemu jako Violetta, znakomicie oscylowała między koloraturowym blaskiem i pogłębionym liryzmem. Po tej próbce z niecierpliwością wyczekuję jej Desdemony w nadchodzącej inscenizacji Otella. Piotrowi Kalinie zabrakło odpowiedniego osadzenia głosu, przez co traci on wiele wolumenu i ekspresji. Mam jednak nadzieję, że uda mu się właściwe tory odnaleźć, ponieważ możliwości śpiewak ma znakomite. Podobnie w przypadku Małgorzaty Olejniczak-Worobiej, której trudności nastręczały koloratury w arii Hanny ze Strasznego dworu oraz dysproporcje między rejestrami.

Gwiazdą wieczoru miał być baryton Ruciński, choć ostatecznie bohaterów, barytonów, było dwóch. Szymon Mechliński zachwycił dojrzałą interpretacją Cortigiani, vil razza dannata. Dramaturgiczne rozplanowanie arii od wściekłości, przez strach, błaganie po czułość sprawiło, że wykonanie Mechlińskiego stawiać można w interpretacyjnej czołówce, tak samo, jak jego wizję Skąd tu przybyła z Halki

Wykonanie całej sceny Violetty i Germonta z Traviaty pozwoliła Arturowi Rucińskiemu zaprezentować dodatkowo warsztat aktorski, który nie zawsze można w pełni wykorzystać w złożonym z samych arii recitalu. Giorgio Germont to jedna z najczęściej wykonywanych przez śpiewaka postaci, co owocuje pieczołowitym opracowaniem partii. Germont Rucińskiego przychodzi do Violetty wręcz z biznesowym nastawieniem, zimny i bezwzględny. Zawoalowana sugestia powrotu Violetty do bycia utrzymanką pełna jest cynizmu, stopniowo budowana zmiana w stronę współczucia i szacunku do Violetty sprawia poruszające wrażenie. Pełnię emocjonalnej głębi Germonta ukazał Ruciński w Di Provenza il mar, il suol - skierowanej do syna arii, w której z pozornego opanowania i chłodu Germonta przebijały głęboko skrywane uczucia.

Nieczęsto ma się możliwość słuchania tak wybornej grupy śpiewaków jednego wieczoru. Partnerowała im dobrze dysponowana orkiestra teatru (szkoda jedynie niesłyszalnego rożka angielskiego w Cortigiani, vil razza dannata) pod wodzą Jacka Kaspszyka. Część z tych solistów będziemy mogli usłyszeć w nadchodzących spektaklach. Gala zaostrzyła apetyt na więcej. 

Paweł Binek

  • Gala otwarcia sceny
  • Teatr Wielki
  • 14.10

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023