Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Fiesta w filharmonii

Koncert "Body&Soul" był mocnym akcentem na koniec festiwalu Polska Akademia Gitary. W ostatni wieczór wakacji publiczność i artyści dali się ponieść hiszpańskiemu żywiołowi flamenco.

fot. materiały PAG - grafika artykułu
fot. materiały PAG

Gdy pierwsze dźwięki flamenco rozległy się w zapełnionej po brzegi sali koncertowej poznańskiej filharmonii, żałowałam tylko jednego: że nie słucham tej muzyki w kameralnym klubie gdzieś w Hiszpanii, bez tak wyraźnego podziału na artystów i widownię, w ostatnich promieniach słońca zachodzącego po kolejnym upalnym dniu południowego lata... Szybko jednak porywająca muzyka Carlosa Piñany kazała mi zapomnieć o wszelkich żalach i wsłuchać się w jej emocjonalne tony.

Już po pierwszych uderzeniach w struny było wiadomo, że mamy okazję słuchać prawdziwego wirtuoza gitary. Maestria, z jaką Piñana wydobywał dźwięki, sprawiała, że chwilami trudno było uwierzyć, że na scenie znajduje się tylko jeden gitarzysta. Początkowo pozostali artyści jedynie wybijali rytm, nie tylko przy pomocy instrumentów perkusyjnych, przy których zasiadł Miguel Angel Orengo, lecz także klaszcząc - jak nakazuje tradycja flamenco. Po pierwszym utworze do muzyki Carlosa Piñany dołączył śpiew jego brata, Curro. I on podbił serca publiczności. Wykonywane utwory przywodziły na myśl słoneczną Hiszpanię i żywiołowość jej mieszkańców. Podczas gry Piñana bez skrępowania pokrzykiwał po hiszpańsku, wyrażając własne emocje. Zdarzały się w jego grze również fragmenty spokojne, wręcz liryczne, a także nawiązania do muzyki klasycznej i popularnej. Łączenie tradycji flameco, płynącej w żyłach Piñany i obecnej w jego rodzinie od wielu pokoleń, z muzyką innego typu, jest wizytówką hiszpańskiego wirtuoza, który grę na gitarze rozwijał w konserwatorium muzycznym w Kartaginie. Wsłuchując się w dźwięki, starałam się wyłapać wszystkie te nawiązania.

Wtem na scenę wyszła Hortensia Laencina. Nie miała na sobie falbaniastej spódnicy. W czarnych, obcisłych spodniach, eksponujących każdy jej ruch, zaczęła tańczyć, wybijając rytm obcasami. Był to taniec pełen życia i ekspresji. Tancerka poruszała się raz miękko, raz gwałtownie, a widzowie wyciągali szyje i wstawali z miejsc, by dokładniej wszystko obserwować. Właśnie choreografia stała się tym, co spajało koncert, co sprawiło, że przestałam analizować słyszaną muzykę i zaczęłam chłonąć flameco całościowo, ze wszystkimi jego elementami: rytmem, muzyką, tańcem, śpiewem i okrzykami. Nie był to więc dialog pomiędzy muzyką a ruchem, jak założono w opisie projektu "Body&Soul", lecz raczej ich wspólna opowieść. Dialogiem nazwałabym raczej interakcję muzyków z publicznością - rzadko na koncertach muzyki nierozrywkowej zdarza się, by słuchacze tak żywiołowo się w niego włączali.

Po tańcu Hortensii Laenciny niektórzy nie wrócili już na swoje miejsca. Tancerka pojawiała się na scenie podczas kolejnych utworów, przebrana w długie suknie nawiązujące do tradycyjnych strojów flamenco. Uwodziła widzów, którzy nie mogli oderwać od niej oczu. W pewnym momencie taniec porwał innych artystów - wszyscy obecni na scenie wstali, a swoje umiejętności we flamenco zaprezentował, dotychczas tylko śpiewający, Curro Piñana. Na scenę weszła też, zawołana przez muzyków wprost z publiczności, polska tancerka, by dać krótki, spontaniczny występ. W końcu także widzowie dali się ponieść hiszpańskiemu żywiołowi - wraz z muzykami klaskali do rytmu, a niektórzy przytupywali i kołysali się, sprawiając wrażenie, jakby i oni chcieli dołączyć do tańca. Wśród gromkich braw po jednym z ostatnich utworów dało się słyszeć, gdzieś z publiki, pojedynczy okrzyk: ole!

Finał tej edycji festiwalu Polska Akademii Gitary przyniósł wiele wrażeń i jeszcze raz pokazał, że gitarowa muzyka nie zna ograniczeń i podziałów. Nie wiadomo kiedy przeszkadzająca mi przy pierwszych utworach granica między muzykami i słuchaczami zniknęła, a koncert, od początku do końca dopracowany i mistrzowski, stał się prawdziwą hiszpańską fiestą. I nie miał już znaczenia fakt, że jesteśmy w Polsce, w eleganckich sukniach i krawatach. Nawet w takich warunkach można zarazić się gorącym rytmem flamenco.

Urszula Modrzyk

  • koncert "Body&Soul" w ramach festiwalu Polska Akademia Gitary
  • Carlos Piñana - gitara flamenco i kompozycja
  • Curro Piñana - śpiew
  • Hortensia Laencina - taniec i choreografia
  • Miguel Angel Orengo - instrumenty perkusyjne
  • 31.08
  • Aula UAM