Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Fatalne zauroczenie

"W spirali" to kino na wskroś emocjonalne. Tutaj każde wydarzenie, sposób kręcenia ujęć, nawet najmniejszy fragment układanki podporządkowany jest intensywnej relacji dwójki bohaterów, którzy utknęli w spirali psychicznych zależności.  Film przedpremierowo obejrzała poznańska publiczność. 

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Krzysztof i Agnieszka przeżywają małżeński kryzys. Wycieczka za miasto, która miała przywrócić im odrobinę równowagi, okazała się koszmarem przepełnionym wzajemnymi wyrzutami i oskarżeniami. Żeby nieco odetchnąć, zabierają po drodze gadatliwego autostopowicza Tamira. Ten dość szybko przestaje być biernym obserwatorem, staje się dla nich powiernikiem i katalizatorem emocji, wreszcie przybiera rolę szamana. Za jego namową skonfliktowana para podda się osobliwemu rytuałowi oczyszczenia, który nieoczekiwanie doprowadzi ich na skraj życiowej przepaści.

Tytułowa spirala ma w filmie Aksinowicza podwójny sens. Po pierwsze, oznacza ona nielinearny sposób prowadzenia narracji - wydarzenia zataczają swego rodzaju "kręgi", opowiadane są kilkakrotnie, ale za każdym razem w nieco inny sposób, dzięki czemu widz może je pełniej zrozumieć. Po drugie, spirala jest tu metaforą chorej psychiki, która nie odróżnia już cierpienia od namiętności, miłości od uzależnienia. Zatacza więc własne kręgi, nieustannie kierując myśli ku doznanym krzywdom, poczuciu zdrady czy własnej niemocy. Trochę jak w "Zawrocie głowy" (1958), choć tam szaleństwo wynikało z obsesyjnego pragnienia zmiany nieodwracalnej przeszłości, tutaj jest rezultatem chorobliwego pożądania, niedojrzałości i niskiego poczucia własnej wartości.

Dzieło Hitchcocka to nie jedyne skojarzenie, które samo nasuwa się podczas seansu "W spirali". Równie uprawione wydaje się przywołanie "Noża w wodzie" (1961), szczególnie w kontekście wkroczenia w relację między dwojgiem ludzi trzeciej osoby, która sieje ferment i wywołuje lawinę zaskakujących, niekoniecznie pożądanych zmian. To, co łączy film Aksinowicza z dziełem Polańskiego, to także emocjonalna intensywność  opowieści oraz eksploracja dysfunkcyjnych, skazanych na niepowodzenie relacji. Na tyle precyzyjna, że bez problemu pozwala widzowi spojrzeć na opowiadaną historię przez pryzmat własnych doświadczeń.

"W spirali" to kino zdecydowanie autorskie - z pewnością niepozbawione wad, ale pociągające i świeże. Na uwagę zasługują znakomite, zrealizowane na 35-milimetrowej taśmie zdjęcia (pojawia się wątek lokalny - kilka scen zostało nakręconych w poznańskim Okrąglaku) oraz aktorstwo. Bardzo dobrze wypadli Katarzyna Warnke oraz znany z "Pitbulla" (2016) Piotr Stramowski, który w czasie dyskusji po filmie bez ogródek przyznał, że niedojrzałość jego bohatera jest mu na swój sposób bliska. Jednak show bez żadnych wątpliwości skradł im Tamir Halperin - pochodzący z Izraela naturszczyk, który brawurowo zagrał... samego siebie.

Zdecydowanie najbardziej interesująca w obrazie Aksinowicza jest jego struktura. W pierwszej połowie filmu, kiedy bohaterowie przepełnieni są gniewem, strachem, poczuciem krzywdy i poniżenia, narracja wydaje się chaotyczna, pełna niedopowiedzeń, a nawet sprzeczności. Dopiero za sprawą późniejszych wydarzeń, które okazują się dla Krzysztofa i Agnieszki swego rodzaju brutalną psychoterapią, ich relacja - a wraz z nią cała opowieść - nabiera sensu, staje się spójną całością. W ten Freudowski w istocie proces zostaje wpisany także widz - od jego wysiłku włożonego w rozwikłanie trudnej emocjonalnej łamigłówki przypuszczalnie zależeć będzie poziom satysfakcji z seansu.

Adam Horowski

  • "W spirali"
  • reż. Konrad Aksinowicz
  • poznańska premiera: 6.06
  • premiera kinowa: 17.06
  • film powstał dzięki wsparciu Regionalnego Funduszu Filmowego Poznań oraz Poznan Film Commission