Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Urok tkwi w szczegółach

Francuska piosenkarka Imany powraca do Polski z nowym albumem. Można było się tego spodziewać - w końcu zaledwie kilka miesięcy temu zagrała tu fenomenalny koncert. Ten, kto go przegapił, ma teraz najlepszą okazję, by posłuchać jej na żywo. A zrobić to z pewnością warto, bo to nietuzinkowa wokalistka z równie nietuzinkową historią.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Po czerwcowym występie Imany w stołecznym klubie Progresja Music Zone, było już pewne, że rychły powrót Francuzki do naszego kraju jest wyłącznie kwestią czasu. Bez wątpienia tutejsi miłośnicy eleganckiego soulu i jazzu w stricte kobiecym wydaniu cenią ją nie od dziś. Wydaje się nawet, że na tle reszty krajów Europy, to właśnie u nas cieszy się największą popularnością. Wzorem rodzimej Francji, jej debiutancki album "The shape of a broken heart" w zaledwie kilka tygodni zdobył status platynowej płyty. Co takiego urzekającego jest w Nadii Mladjao, że przyciąga tłumy? Czy to tylko jej wspaniały głos? A może niewątpliwa uroda? Filmowa historia? Z pewnością każda z tych trzech odpowiedzi będzie dobra.

Życie po modelingu

Wszystko zaczęło się w Paryżu. "Miasto artystów" z otwartymi ramionami przyjęło zagubioną dziewczynę z wielodzietnej rodziny afrykańskich emigrantów. Zagubioną, choć na pewno nie zahukaną. Raczej mającą już dość swojego dotychczasowego życia, które nagle zostawiła za sobą. Przyjeżdżając do Francji po siedmiu latach spędzonych na wybiegach w Nowym Jorku, nie miała żadnego konkretnego planu co robić dalej. Miała jednak pewność, że nie chce być dłużej tylko "wieszakiem na ubrania", jak później zwykła o sobie mówić. Czuła, że jej prawdziwym powołaniem jest scena, a Paryż przyniesie jej szczęście.

Po nitce do kłębka

Kobieca intuicja jej nie zawiodła. Z pomocą ukochanej siostry Fatou, z zaledwie sześcioma piosenkami w formie demo, postanowiła zadebiutować na scenach najpierw małych, a później coraz większych klubów. Na rezultaty nie musiała zbyt długo czekać - rynek szybko zaczął się o nią upominać, a liczba ludzi z branży zachwyconych jej zjawiskowym talentem rosła jak na drożdżach. Wkrótce zaczęto ją porównywać nie tylko do francuskich gwiazd nowego pokolenia w rodzaju Zaz czy Ayo, ale nawet do legendarnych piosenkarek pokroju Tracy Chapman i Billie Holiday. Po występie poprzedzającym koncert Angie Stone, modelka Nadia był już wschodzącą gwiazdą o imieniu Imany.

Wyrafinowana prostota

Jedną z osób mających największy wpływ na rozwój jej kariery był ten sam senegalski producent, który niegdyś opiekował się wspomnianą już wokalistką Ayo, znaną z takich przebojów jak "Down on my knees" czy "Life is real". Niedługo po premierze debiutanckiej płyty, Imany mogła już pochwalić się własnymi, by wymienić choćby otwierające album piosenki "Slow down" i "You will never know". Płyta "The shape of a broken heart" urzekała intymnym nastrojem niby prostych, folkowych piosenek, które jednak za sprawą wielu odniesień do wysmakowanego soulu, bluesa i jazzu przedstawiały się bardzo wyrafinowanie. Na najnowszym krążku "The wrong kind of war" artystka nie zbacza z dawno obranego kierunku. My, słuchacze możemy tylko się z tego cieszyć...

Sebastian Gabryel

  • Imany
  • hala nr 2 MTP (ul. Głogowska 14)
  • 14.10, g. 19
  • bilety: 125 zł (w przedsprzedaży), 140 zł (w dniu koncertu)