Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem

Klub Pod Minogą zaprasza na koncert Jeffa Angella - amerykańskiego bluesmana, który po wielu latach w końcu zdecydował się na album solowy. Czy projekt "Staticland" okaże się dla niego szczęśliwy?

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Zaczęło się już "za dzieciaka". Kiedy młody Jeff po raz pierwszy usłyszał rockowe zespoły, grające na jego rodzimej waszyngtońskiej scenie, instynktownie czuł, że powinien do nich dołączyć. Odkrył, że muzyka gitarowa jest czymś, co płynie w jego żyłach - inspiruje i napędza do działania. Nie czekając długo chwycił za gitarę, zaczął nucić pierwsze covery, a później własne piosenki. Lata dziewięćdziesiąte upłynęły mu na pierwszych, jeszcze nieśmiałych występach przed skromną publicznością stłoczoną w podejrzanych klubach Seattle. Bez wielkiego powodzenia grał w Sedated Souls, później w Prayer Factory i Broadcast Amphetamine. Zespołach o dziwnych nazwach i niewielkich ambicjach. Nic dziwnego, że "Juniorowi" - jak przezywali go koledzy - w końcu przestały one wystarczać.

Co nie zabije, to wzmocni

Wraz z początkiem nowego wieku postanowił zmienić coś nie tylko w swoim życiu, ale przede wszystkim w swojej muzyce. Założył własny band Post Stardom Depression, chcąc na własną rękę grać brudnego, alternatywnego rocka. W wykonaniu jego zespołu okazał się być na tyle intrygujący dla wymagających słuchaczy z Seattle, że debiutancki album "Ordinary Miracles" ci przyjęli z otwartymi ramionami. Po wydaniu kolejnej płyty "Prime Time Looks A Lot Like Amateur Night", w niektórych kręgach załoga Jeffa mogła już pochwalić się statusem gwiazdy - takiej, która rozgrzeje publikę przed koncertem nawet kultowego Queens Of The Stone Age. Niestety, radość nie trwała długo. Różnica charakterów poróżniła muzyków, którzy ostatecznie postanowili się rozejść. Angell znów pozostał sam ze swoją własną wizją amerykańskiego rocka...

W pełni udało mu się ją przedstawić dopiero cztery lata później, kiedy wraz z klawiszowcem Benjaminem Andersonem, perkusistą Michaelem Alexem i saksofonistą Gregorem Lothianem, powołał do życia The Missionary Position. Był to projekt dość osobliwy, bo choć wyraźnie odwoływał się do starej tradycji bluesa i hard rocka, prawie w równym stopniu nawiązywał do estetyki muzyki funk i post punk. Po premierze "Diamonds In A Dead Sky" amerykańcy dziennikarze nie mieli wątpliwości, że "ci kolesie są jak The Doors i Morphine w jednym". Cóż z tego, skoro niedługo po wydaniu albumu "Consequences" obiecująca kariera grupy dobiegła końca.

Blues bez względu na wszystko

Jednak jak to mówią: do trzech razy sztuka. Jeszcze w tym samym roku Angell spotkał się z muzykami, z którymi stworzył prawdziwy dream team. Trudno określić inaczej kapelę, w której oprócz Jeffa znalazł się grywający z nim wcześniej Benjamin Anderson, ale również Barrett Martin ze Screaming Trees i Mad Season, Mike McCread z Pearl Jam oraz basista Guns N' Roses, Duff McKagan. Walking Papers ruszyli pełną parą, grając utwory z debiutanckiej płyty na największych rockowych festiwalach, u boku takich sław jak Alice in Chains, Jane's Addiction, Biffy Clyro czy Aerosmith. I kiedy już wydawało się, że Jeffowi udało się znaleźć odpowiednią ekipę, to po McKagana zgłosiło się jego macierzyste Guns N' Roses. Muzyk znów został na lodzie.

Można by więc pomyśleć, że kariera Jeffa Angella to wielkie pasmo niepowodzeń, a on sam jest wyjątkowym pechowcem. Nie zapominajmy jednak, że wszystkie te doświadczenia pozwoliły mu wyrobić sobie bardzo silną pozycję, o której tak marzył grając w undergroundowych knajpach w Seattle. W pełni zasłużoną, czego dowodem niech będzie jego najnowszy, autorski album "Staticland", do którego powstania zaprosił członków swoich dawnych kapel, wiedząc, że co by się nie stało, w tym projekcie to zawsze on będzie grać pierwsze skrzypce. Po przesłuchaniu tej płyty, po brzegi wypełnionej prowokacyjnym, imaginacyjnym blues rockiem, można tylko mu życzyć, aby robił to jak najdłużej. W pojedynkę wypada zdecydowanie najlepiej.

Sebastian Gabryel

  • Jeff Angell's Staticland
  • Pod Minogą (ul. Nowowiejskiego 8)
  • 11.06, g. 19
  • bilety: 20/25 zł