Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Powrót bardzo udany

Nową płytę, pierwszą od lat, wydała Małgorzata Ostrowska. Potwierdza na niej, jak ważną jest postacią na polskiej scenie muzycznej.

, - grafika artykułu
Fragment okładki nowego albumu Małgorzaty Ostrowskiej, fot. materiały prasowe

Nowy krążek Małgorzaty Ostrowskiej słusznie wzbudził pewne poruszenie. Przede wszystkim dlatego, że to pierwszy studyjny album poznańskiej (dokładniej puszczykowskiej, choć przecież z Poznaniem związanej) wokalistki od 2007 roku i jeden z najlepszych w jej solowym dorobku. Również i z tej przyczyny, że pokazuje jej liryczne oblicze w klimatycznych piosenkach, opartych na kołyszących rytmach i akustycznych brzmieniach. Ale to poruszenie bierze się i stąd, że na niemrawym, dość mdłym i wtórnym polskim rynku popowym Ostrowska wciąż jest kimś ważnym - zarówno jeśli chodzi o kwestie wokalne, jak i osobowość.

Wszystkie te cechy potwierdza jej najnowsze wydawnictwo. Artystka jest w świetnej formie wokalnej i mimo nowej dla siebie, dość nastrojowej formuły nadaje poszczególnym kompozycjom swoje piętno. Jest zresztą na płycie parę momentów, gdy może zaśpiewać "na pełne gardło", jak np. w piosence Ziemia w ogniu czy Nie ma pustych miejsc. Ale wrażenie robią głównie utwory o innym charakterze. Świetne są choćby otwierające album Czekanie, Dwie twarze, Jesienny egzamin czy kończące całość, znane już wcześniej, a zamieszczone tu w formie bonusu Szpilki.

Oczywiście każdy, kto śledził wcześniejszą karierę Ostrowskiej, z łatwością przypomni sobie liryczne piosenki śpiewane przez nią w przeszłości, zarówno w czasach jej występów z Lombardem, jak i z solowej działalności. A jednak na nowym krążku dzieją się rzeczy wcześniej niesłyszane w jej dorobku: nie tylko śpiewanie ściszonym głosem, ale i te współbrzmienia: harfa, wiolonczela, flet, kwartet smyczkowy. Gitary i perkusja też się pojawiają, ale jednak raczej w tle. Co ciekawe, choć artystka świetnie się w takiej formule odnajduje, przyznaje, że to raczej jednorazowy pomysł.

Symbolicznie, ale może i nieprzypadkowo taka "powściągliwa" muzyczna formuła trafnie rymuje się z faktem, że płyta dedykowana jest Piotrowi Niewiarowskiemu, zmarłemu niespełna dwa lata temu menadżerowi i przyjacielowi, który opiekował się artystką przez ponad trzy i pół dekady.

Muzycznym producentem i kompozytorem znacznej części repertuaru płyty jest Maciej Muraszko, także pochodzący z Poznania, znany i ceniony muzyk i aranżer - w ostatnich latach wsławiony m.in. muzyczną opieką nad Stanisławą Celińską. I gdzieś w podobne rejony - przy wszystkich osobowościowych oraz artystycznych różnicach między obiema artystkami - poprowadził Ostrowską. Na płycie znajdziemy też kompozycje byłych kolegów wokalistki z czasów Lombardu: Henryka Barana czy Roberta Kalickiego, a także Jarosława Kidawy, z którym wokalistka współpracowała przy poprzednich albumach. Teksty napisała sama Ostrowska: pewnie nie wszystkie są równie udane, ale niektóre należy uznać za bardzo dobre. Bardzo dobra jest jednak przede wszystkim spójna artystyczna kreacja, jaką stworzyła tu wokalistka i jej liczni współpracownicy. Nie ma wątpliwości, że jej twórcza aktywność jest wielką korzyścią dla polskiej sceny pop.

Tomasz Janas

  • Małgorzata Ostrowska, Na świecie nie ma pustych miejsc
  • Wydawnictwo Agora

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019