Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Książkowy kryminał

Książka. Dla wielu niezastąpiona towarzyszka. Impuls dla wyobraźni i brama ucieczki od szarawej niekiedy codzienności. Skarbnica wiedzy, która wszystkim silącym się na erudycję pozwala czerpać ze swojego źródła. Bywa i tak, że staje się towarem pożądanym za wszelką cenę i popychającym ludzi do niecnych uczynków, również z pobudek niemających nic wspólnego z miłością do literatury...

. - grafika artykułu
Pałac Działyńskich przy Starym Rynku w Poznaniu z widoczną witryną księgarni-antykwariatu, 1925-1935, fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Jak już wczoraj pokrótce donosiliśmy, przed Sądem Okręgowym toczy się rozprawa karna przeciwko oszustowi księgarskiemu Ryszardowi Schulzowi, oraz Annie Niteckiej i Bronisławowi Urbańskiemu"* - grzmiał anonimowy autor w artykule pt. Tajemnica plombowanych paczek z drukarni, który ukazał się w "Nowym Kurierze" (nr 200/1933). Podtytuł jasno sugerował, jakie emocje wzbudzała cała ta nad wyraz niesamowita sprawa: "Niejasna wędrówka biednej książki od wydawcy do antykwarjusza". Kto by przypuszczał, że kojarzące się z uwielbieniem dla książek wszelkiego typu i objętości profesja, nastawiona w powszechnym mniemaniu raczej na zadowolenie bibliofilów, aniżeli na zysk - znajdzie się nagle w epicentrum komentowanej na łamach prasy sprawy kryminalnej. A jednak! Gdzie człowiek, tam i pokusa...

"Tło sprawy jest bardzo charakterystyczne. Od dłuższego już czasu zauważyły księgarnie poznańskie, że na rynku antykwarycznym pojawiają się nowe wydawnictwa z całej Polski, niejednokrotnie tomy nawet nieprzecięte, sprzedawane przez antykwarnie po cenach odbiegających znacznie od cennika" - czytamy dalej. Dziwne ruchy na rynku antykwarycznym zmusiły księgarzy do przeprowadzenia śledztwa. Nie mogli przecież przejść obojętnie wobec strat, które stwarzały zagrożenie bankructwem. Pamiętajmy, że rynek wydawniczy miewał w tamtym czasie swoje upadki i problemy, dlatego pozwolenie na pogłębianie się kryzysu uznać trzeba było przynajmniej za głupotę. Po nitce do kłębka udało się księgarzom uzyskać pewne istotne informacje, które "doprowadziły do ustalenia machinacyj niebieskiego ptaszka, w rezultacie czego władze śledcze ujęły sprawę w swoje ręce, sprowadzając na ławę oskarżonych wyżej wymienione osoby". Czołowym "niebieskim ptaszkiem" był właśnie Schulz - osobnik o nadszarpniętej już wcześniej reputacji, twórca kilku fikcyjnych księgarń - dwóch w Poznaniu i jednej w Kaliszu.

Jak wyglądały jego niecne praktyki? Schulz nawiązał kontakty z wieloma firmami księgarskimi w kraju, od których zamawiał i otrzymywał na otwarty rachunek i weksle "jeszcze gorące" książki w paczkach z plombami. Te nowe wydawnictwa zawoził następnie do antykwariatów, gdzie sprzedawał je z gigantycznym wprost rabatem sięgającym nawet 60% od cennika księgarskiego! "Pieniędzy oczywiście nie wypłacał, gdzie należy, a inkasował do własnej kieszeni na własne, i to niemałe wydatki. Poszkodował w ten sposób szereg firm na przeszło 10 tysięcy złotych". Oskarżony na rozprawie stawiał się w roli naiwnego niewiniątka. Tłumaczył, "że postępował wprawdzie lekkomyślnie, ale zamiarów oszukańczych nie miał". Sąd jednak, podchodząc do sprawy z najwyższą, właściwą tej instytucji powagą, nie dał się takimi wyjaśnieniami przekonać.

Jeśli chodzi o Annę Nitecką, to sprawa była wręcz bliźniaczo podobna. Co prawda, Nitecka z Schulzem nie współpracowała, jednak stosowała dla wzbogacenia się metodę niemal identyczną. Ona również nawiązała umowy na wymianę książek z wieloma firmami księgarskimi. Jak się okazało, "dziwnym jednak trafem książki, które Nitecka zostawiała w księgarniach, przedstawiały mniejszą wartość, niż książki, przez nią otrzymywane. Na powstałą różnicę wystawiała Nitecka skrypty dłużne, tylko... tylko, że ich nie regulowała" - opisuje gazeta. Kobieta działała w ten sposób od lat, gromadząc od 1926 roku niemały majątek. Każdy świadomy historycznych i ekonomicznych zawirowań wie, że początek lat 30. nie należał dla nikogo do najszczęśliwszych. Kryzys finansowy dał się w kość wszystkim. Nitecka kryzysem właśnie tłumaczyła swoje haniebne uczynki. Słusznie pytano ją jednak, jak się to miało do lat wcześniejszych, kiedy globalne trudności ekonomiczne miały dopiero nadejść. Jak nietrudno się domyślić, niełatwo jej było to racjonalnie wyjaśnić. Przez cały ten czas zbywała przedstawicieli firm, z którymi podpisała umowy, składając obietnice bez pokrycia i nieustannie przekładając moment uiszczenia należności.

Co można z kolei powiedzieć o Bronisławie Urbańskim? Ten były nauczyciel gimnazjalny prowadził na Starym Rynku antykwariat. Kupował książki między innymi od Schulza. Oskarżyciel uważał, że powinien był się domyślić nieczystych interesów przez niego prowadzonych. Urbański bronił się jednak, że "procent w obrotach antykwarycznych był najzupełniej normalny, a przeprowadzane przez niego transakcje były w pełni legalne".

Biorąc pod uwagę wszystko powyższe, prokurator zażądał ekspertyzy biegłego w dziedzinie księgarstwa, co miało stać się najbardziej przełomowym momentem sprawy. Niedługo potem na podstawie tej fachowej opinii i zgromadzonych dowodów sąd zdecydował o losach oskarżonych. Głośna afera zakończyła się uniewinnieniem Niteckiej i Urbańskiego oraz skazaniem Schulza na 2,5 roku więzienia. Z obawy o to, że oszust mógłby pokusić się o ucieczkę, by uniknąć kary, aresztowano go już na sali rozpraw i przeprowadzono do więzienia przy ul. Młyńskiej. Tak obrona, jak i prokurator zgłosili od wyroków apelację.

Jak wiemy - nie brakuje miłośników książek kryminalnych. Książka jednak, sama w sobie taka niewinna i wspaniała, stać się może bohaterką sprawy o podłożu mocno kryminalnym. Ba! Nawet szeroko komentowanym. A książka przecież wcale się o to nie prosi. Życie to jednak bywa przewrotne  i pisze najlepsze opowieści...

Justyna Żarczyńska

* We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022