Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Poznaniacy przeciwko Marszałkowi

379 osób zabitych i około 1000 rannych - taki jest tragiczny bilans zamachu stanu, do którego doszło w dniach 12-15 maja 1926 roku w Warszawie. W czasie puczu oddziały marszałka Józefa Piłsudskiego zaatakowały wojska wierne rządowi. W walkach wzięły udział oddziały z Poznania, które... broniły Belwederu.

. - grafika artykułu
Uroczyste powitanie wojsk poznańskiego garnizonu wracających z Warszawy. Na zdjęciu marszałek Senatu Wojciech Trąmpczyński oraz gen. Józef Haller, fot. Wikipedia/Światowid

Obraz dwudziestolecia międzywojennego jest w Polsce bardzo powierzchowny. Uważamy, że był to okres powszechnej szczęśliwości i prosperity, a Polska odnosiła wtedy wyłącznie sukcesy. Odbyła się przecież Pewuka, budowano Gdynię i Centralny Okręg Przemysłowy, a złotówka była silną walutą. Niestety, tak kolorowo nie było... II RP co prawda radziła sobie dobrze w stosunkach zewnętrznych i rozwijała się gospodarczo, ale wewnętrznie była targana konfliktami, sporami ideologicznymi i rywalizacją zwaśnionych stronnictw. Dochodziło też, m.in. w Poznaniu, do strajków, zamieszek, a nawet walk ulicznych, nierzadko krwawo tłumionych przez wojsko i policję. W maju 1926 roku jeden z takich sporów przerodził się w zamach stanu, będący do dziś ciemną plamą w naszej historii. W jego wyniku doszło w Warszawie do bratobójczych walk, w czasie których Polacy strzelali do siebie nawzajem.

W połowie lat 20. polska scena polityczna przechodziła do fazy rozwiniętej demokracji. Rosło znaczenie Sejmu i Senatu, spadała rola wojska i jego zwierzchnika - marszałka Józefa Piłsudskiego. Marszałek nie ukrywał, że nie podoba mu się demokratyczna droga, którą wybrała Polska. Podważał zapisy Konstytucji marcowej z 1921 r., bo ograniczały uprawnienia władzy wykonawczej i prezydenta na rzecz parlamentu. Krytykował też niestabilność polityczną i częste zmiany rządu. Kiedy uznał, że rząd sobie nie radzi, postanowił przejąć władzę. 18 kwietnia gen. Lucjan Żeligowski wydał rozkaz o zgrupowaniu 10 maja wybranych jednostek wojskowych w okolicach Rembertowa i przeprowadzeniu tam gier wojennych. Dowództwo nad tymi oddziałami przekazał Piłsudskiemu. Zwolennicy marszałka przekonali dowódców kilku dużych jednostek wojskowych, by stanęli po stronie Piłsudskiego. W nocy z 11 na 12 maja oddziały stacjonującego na Pradze 36. pułku piechoty obsadziły most Kierbedzia. W prasie piłsudczykowskiej pojawiły się wezwania do przejęcia władzy przez Marszałka. Rząd uznał te poczynania za wrogie. Garnizon Warszawy postawiono w stan gotowości. Rano Piłsudski pojechał samochodem z Sulejówka do Belwederu, by spotkać się z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim, którego nie było na miejscu. Dopiero około godz. 17 na moście Poniatowskiego Piłsudski spotkał się z Wojciechowskim. Marszałek chciał ustąpienia rządu Wincentego Witosa, a prezydent żądał kapitulacji zbuntowanych wojsk. Do porozumienia nie doszło. Tymczasem gen. Juliusz Malczewski, minister spraw wojskowych, wezwał do Warszawy oddziały, co do których miał pewność, że staną po stronie rządu. Rozkazy otrzymał więc 10. pułk piechoty z Łowicza, 71. pułk piechoty z Ostrowi Mazowieckiej, 57. i 58. pułk piechoty z Poznania i 28. pułk piechoty ze Lwowa.

W Poznaniu także panowała napięta atmosfera. Wzywano do obrony prawowitego, konstytucyjnego rządu. Pojawiły się nawet propozycje przeniesienia stolicy do Poznania! Gen. Edmund Hausner wydał rozkaz alarmu dla 14. Wielkopolskiej Dywizji Piechoty. Poderwano 57. i 58. pułk. 12 maja o godz. 15 do wymarszu gotowy był 57. pp, a o 15.30 - 58. pp. Dowodził nimi gen. bryg. Anatol Kędzierski. Żołnierzom wydano amunicję i żywność, zadbano także o paszę dla koni. Pociągi ruszyły z Poznania o godz. 17 i 17.20. Trasą przez Jarocin, Ostrów Wielkopolski i Łódź dotarły do Warszawy. 13 maja nad ranem rozładowały się na Dworcu Towarowym i o godz. 9.20 ruszyły na pomoc rządowi i prezydentowi oblężonemu w Belwederze. Już w czasie marszu oddziały poznańskie były atakowane. Co prawda pierwsze starcie odbyło się jeszcze bez strzałów, ale potem "poszło już na ostro". Kolumnę ostrzelano na wysokości pl. Konstytucji, a później - już pod Belwederem - zaatakował ją samolot.

O godz. 10.30 gen. Kędzierski zameldował rządowi przybycie, a prezydent Wojciechowski odebrał defiladę oddziałów poznańskich. Obrońcy rządu z Poznania zostali wsparci przez Warszawską Szkołę Podchorążych i Oficerską Szkołę Piechoty (461 żołnierzy), batalion 10. pp (202 żołnierzy) oraz dwa samochody pancerne i działo z 1. dywizjonu artylerii konnej. Siły rządowe liczyły już 1485 żołnierzy. W południe przeszły do kontrataku. Miały nacierać Al. Ujazdowskimi do pl. Zbawiciela i dalej ku centrum miasta, a w końcu zająć mosty Poniatowskiego i Kierbedzia. Natarcie (z małymi wyjątkami) się powiodło. Do godz. 15 wyznaczone obiekty zajęto, byli jednak pierwsi zabici i ranni. Na pl. Zbawiciela doszło do starcia samochodów pancernych. Z Poznania wysłano tymczasem kolejne oddziały, w tym artylerię polową, która mogła przesądzić o wyniku walk. W rejon Warszawy miały wkrótce przybyć 68. i 69. pułk piechoty oraz 17. pułk artylerii polowej pod dowództwem gen. brygady Stanisława Taczaka, pierwszego dowódcy powstania wielkopolskiego. Jednak 14 maja rano do kontrnatarcia ruszyły oddziały piłsudczykowskie wspierane przez uzbrojoną ludność cywilną. Pod silnym naciskiem oddziały prorządowe zaczęły się wycofywać. Dochodziło do walki wręcz i na granaty. Rebelianci atakowali ze wsparciem samochodów pancernych i czołgu Renault FT-17.

Tymczasem z Poznania wysłano do Warszawy 15. Pułk Ułanów Poznańskich jednostki artylerii lekkiej i saperów oraz cztery samochody pancerne. Wyruszył także naprędce sformowany oddział ochotniczy pod dowództwem generała w stanie spoczynku Józefa Dowbora-Muśnickiego, drugiego dowódcy powstania wielkopolskiego, który obsadził dworzec w Kutnie, zabezpieczając w ten sposób połączenie Poznań-Warszawa. W godzinach popołudniowych siły piłsudczykowskie znacznie się wzmocniły i odzyskały inicjatywę, odbijając zajęte obiekty. Obrońcy zaczęli się wycofywać w kierunku Wilanowa. W uporządkowanych kolumnach jednostki poznańskie wycofały się poza miasto. Jedna z kompanii 58. pp została wyznaczona do bezpośredniej ochrony prezydenta, członków rządu oraz sztandaru Rzeczypospolitej. W Wilanowie odbyło się posiedzenie Rady Ministrów z udziałem najwyższych dowódców wojskowych wiernych rządowi, którzy deklarowali chęć dalszej walki. Jednak prezydent poinformował, że zrezygnował ze stanowiska, i nakazał natychmiastowe zawieszenie broni. W tej sytuacji gen. Kędzierski wydał rozkaz wysłania parlamentariuszy. Po wielu godzinach narad, sprzecznych rozkazów i decyzji, w obliczu pogarszającej się sytuacji taktycznej, 15 maja zdecydowano się zawrzeć rozejm. Oddziały rządowe miały prawo wycofać się za rzekę Wilanówkę i odejść.

17 maja oddziały poznańskie sforsowały Wisłę i po załadowaniu się na transport kolejowy w Otwocku wróciły do Poznania. Żołnierze zostali tutaj przyjęci jak bohaterowie, byli witani oklaskami i obrzucani kwiatami.

Szymon Mazur

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020