Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Wulkan energii i pomysłów

105 lat temu urodził się Stanisław Strugarek.

. - grafika artykułu
rys. S. Mrowiński

Multiinstrumentalista, nie tylko mistrz gwary. Był nauczycielem, dziennikarzem, aktorem, działaczem społecznym. Świetnie sprawdzał się w radiu i na estradzie, natychmiast nawiązywał kontakt z widownią, i to zarówno z setkami ludzi na plenerowych imprezach, jak i na spotkaniach w wiejskich świetlicach czy zakładach pracy. Ujmował wszystkich bezpośredniością, humorem i mistrzowskim opanowaniem języka.

Jako przedwojenny nauczyciel bardzo dobrze władał polszczyzną, a dykcję i umiejętności aktorskie szlifował m.in. u słynnej Nuny Młodziejowskiej-Szczurkiewiczowej. Do dziś zachwycamy się radiowymi Kawiarniami pod Uśmiechem, niektórzy pamiętają go jeszcze z kabaretu Różowa Kukułka, z Czwartków Literackich, Kroniki Miasta Poznania czy jako szefa Wydziału Kultury tuż po wojnie. A już nieliczni z teatru kukiełek, który stworzył, będąc jeńcem w Woldenbergu... Ale to nie te działania i sukcesy zadecydowały o legendzie Strugarka. Dla tysięcy słuchaczy był przede wszystkim wujem Ceśkiem, dziadkiem Ignacym czy pónem Kaczmarkiem - niezrównanym autorem gawęd wygłaszanych gwarą. I tą poznańską, i wielkopolską. Obie znał od podszewki. Urodził się przecież w samym sercu Starego Miasta, na Szyperskiej, w robotniczej rodzinie o chłopskich korzeniach. Umiał z humorem opisywać codzienne zwyczaje i śmiesznostki poznaniaków, a także oddawać klimat swoich czasów. Nawet propagandowe hasła potrafił ubrać w dowcipną opowieść: "Bażant - wiecie - to tako, jakby powiedzieć, stonka kartoflanno. Znaczy stwór szkodliwy. [...] Bażant unika nożyc golorza jak grypy. Za to chodzi do wiecznej ondulacji i miejsca zajmuje kobietom".

I dziś Strugarek nas bawi, wzrusza, imponuje bystrością obserwacji. Nic dziwnego, że na pniu wykupiono wydane w 1977 roku jego gawędy Wuja Ceśku opowiada, że nie do zdobycia jest Słownik gwary poznańskiej z jego m.in. tekstami, że i niedawna Kronika Miasta Poznania o gwarze, ubarwiona jego opowieściami, też błyskawicznie zniknęła z półek księgarskich. A musimy pamiętać, że przez wiele lat wstydzono się tego języka. Wówczas przygasła i legenda Strugarka. Ale przyćmiony ogień rozpalili na nowo kontynuatorzy jego dzieła. Nie tylko radiowi następcy, ale i inni, całkiem liczni. Juliusz Kubel i Jacek Hałasik mówią wprost: "gdyby nie było Strugarka, nie byłoby naszych gawęd, nie byłoby Starego Marycha, Helci, Boguchy, konkursów gwarowych w poznańskim radiu, dziś w Merkurym".

Nie doczekał pan Stanisław naukowych badań nad gwarą, a z pewnością byłby tym bardzo usatysfakcjonowany, bo zdawał sobie sprawę z jej roli w kulturze. Podobnie jak folkloru. I dlatego niezmordowanie, tłukąc się po zapomnianych przez Boga i ludzi drogach, docierał do nielicznych już wtedy wiejskich śpiewaków, dudziarzy, skrzypków, poetów i - co wcale nie było łatwe - zyskiwał ich zaufanie i zgodę na nagrania. Niejeden kielich wychylono przy tej okazji, ale to przecież należało do rytuału wiejskich spotkań, które Strugarek doskonale znał. Dzięki swym wielorakim talentom, które prezentował na estradzie i w radiu, był Strugarek jednym z najpopularniejszych ludzi w Wielkopolsce, a z drugiej strony bratem łatą.

Grażyna Wrońska