Poszukiwania irbisa - śnieżnej pantery, które udokumentowali twórcy filmu Duch śniegów, stają się dla widzów propozycją do własnej duchowej wędrówki. W "ciekawych czasach", w jakich przyszło nam żyć, potrzebujemy choć chwili wytchnienia i właśnie dlatego warto wybrać się do kina, a tam wraz z ekspedycją filmowców na płaskowyż Tybetu, gdzie można spotkać się oko w oko nawet z tak nieuchwytnym stworzeniem jak irbis, który staje się symbolem cząstki Absolutu, tak potrzebnej do życia jak szklanka wody. Oczywiście z drugiej strony Tybetańczycy przyglądają się z rozbawieniem wyprawom Europejczyków, za nic nie mogąc pojąć, czego to szukamy na górskich bezdrożach. Przecież tę samą cząstkę Nieznanego znajdziemy choćby gdziekolwiek, nie trzeba wcale jechać tak daleko.

Twórcy filmu: Marie Amiguet (La vallée des loups) i Vincent Munier (Grandeurs nature) zaprosili na tybetańską łazęgę obieżyświata i pisarza Sylvaina Tessona (W syberyjskich lasach, Na dzikich ścieżkach), później spisał swoje wspomnienia z wyprawy w książce Duch śniegów. Śladami tybetańskiej pantery, którą ilustrują fotografie Vincenta Muniera zrobione  podczas ich wspólnej wędrówki. Wybór towarzystwa nie był przypadkowy; Sylvain Tesson, którego nosiło po świecie w poszukiwaniu przygód, spadł w 2014 roku z dachu schroniska w Chamonix, doznał urazu czaszki i zapadł w śpiączkę. Przeżył, ale od tej pory baczniej się przygląda wewnętrznym impulsom człowieka, jak choćby w radiowych pogadankach z 2017 roku Lato z Homerem. Metafizycznego sznytu dodaje muzyka Warrena Ellisa i głos Nica Cave'a, który już raz zapraszał na medytację przyrody, wtedy w rytm skrzydeł ptaków, w filmie Makrokosmos.

• Duch śniegów
• reż. Marie Amiguet i Vincent Munier
• premiera: 1.04

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022