Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Feniks w każdym z nas

Nieśmiertelny, mityczny ptak. Symbol słońca i odradzającego się życia. Wszyscy znamy mit o Feniksie. A co nam mówi o nim ostatnia premiera na Scenie Wspólnej?

. - grafika artykułu
Fot. Centrum Sztuki Dziecka

Sztukę "Feniks powraca do domu" rosyjskiej autorki Jarosławy Pulinowicz potraktować można jako współczesną, dość swobodną interpretację starożytnego mitu. Można też dostrzec w niej opowieść o miłości w różnych jej wariantach czy odsłonach. Można wreszcie uznać, że jest przypowieścią o tym, że każdy z nas o czymś marzy i że warto te marzenia realizować, bo ich spełnienie jest niekiedy całkiem blisko. Lub o tym, że czasem  tylko nam się wydaje, że o czymś marzymy, bo faktycznie prawdziwe szczęście daje nam coś całkiem innego.

Jej bohaterką jest kotka Tosia, której marzy się kariera piosenkarki i wielka sława. Niestety, jest tylko małym prowincjonalnym kociakiem, a w dodatku marną wokalistką. Jest jednak pełna życia, nie boi się ryzyka i wierzy w to, że jej się powiedzie. Drugi z bohaterów to feniks o imieniu Feliks. Wbrew temu imieniu nie jest szczęśliwy.  - To taka gra słów - powie autoironicznie.  Feliks jest całkowitym przeciwieństwem Tosi. Pełen majestatu i mądrości, żywy symbol potęgi dziejów, marzy już tylko o jednym: chce umrzeć, bo po stu tysiącach lat życia nie może dłużej znieść swojej samotności. Feniks jest silny i piękny, ale nie wierzy już w nic i niczego - poza śmiercią - nie pragnie. Tych dwoje spotyka się, przeżywa wspólne przygody i ulega przemianie. Feliks odnajduje w kotce miłość, przyjaźń i  sens życia. Rezygnuje więc z samobójczej wyprawy ku Słońcu, która raz na 10 tysięcy lat w ogniu magnetycznej burzy może go ostatecznie unicestwić. Tosia natomiast, której dzięki pomocy Feliksa i nieprawdopodobnym zbiegom okoliczności udaje się zaistnieć w show biznesie, dostrzega, że sława i tzw. "świecznik" nie mają żadnych wartości, o ile nikt nie dzieli z nami naszych radości i trosk.

Jest w tej opowieści o feniksie - bo to on jest tu najważniejszy - głęboka prawda o każdym z nas i o tym, co jest w życiu najważniejsze. Wszak bywamy często zniechęceni i pełni rezygnacji. Chcemy uciec od wszystkiego i wszystkich. Sens życiu może przywrócić ktoś bliski. Ktoś komu możemy coś ofiarować, niekoniecznie oczekując czegokolwiek w zamian. Wystarczy się tylko trochę otworzyć. Czy nie bywamy takimi właśnie feniksami dnia codziennego? A może na tym właśnie polega to ciągłe odradzanie się?

To ważne i godne pochwały, że producenci przedstawienia (Centrum Sztuki Dziecka i Teatr Nowy) dzielą się tą mądrością z dziećmi i dorosłymi, przy pomocy świetnie wyreżyserowanego i znakomicie zagranego spektaklu. Jego osią jest historia Tosi i Feliksa, poprowadzona sprawnie i konsekwentnie. Towarzyszą jej wątki poboczne i epizody, jak choćby niebezpieczna przygoda Tosi w Moskwie, w której pada ofiarą psiej mafii, handlującej zwierzęcymi skórami, zabawne małżeńskie sprzeczki dwóch papug - Lorki i Marqueza, czy miłosna epopeja feniksicy Matyldy i orła Wiktora. Dostarczyły one widowni sporej dawki emocji i humoru oraz wzbudziły powszechny entuzjazm - nieczęsto bywam na spektaklach przerywanych w samym środku huraganowymi oklaskami.

Nie byłoby tak gorącej reakcji widzów, gdyby nie wykonawcy spektaklu. Agnieszka Różańska pokazała niewiarygodną wręcz skalę środków wyrazu, wcielając się w niemal skrajnie różne role: od trzpiotowatego wróbla, poprzez podstępną sukę Chytrą i błaznowatą papugę Lorkę, aż po pełną seksapilu, nieco demoniczną Matyldę. Różańska wręcz hipnotyzowała publiczność, która doceniła tak wszechstronne emploi aktorki. Podobnie Radosław Elis - wierzymy mu, gdy jego pełen śmiertelnej (dosłownie) powagi Feliks porzuca swą pompatyczną pozę i energicznie rzuca się w wir działań. Scena, w której przerywa spektakl w operze paryskiej, ratując kotkę, i donośnie intonuje arię z "Don Giovanniego" Mozarta, jest po prostu rewelacyjna! Dawno nie widziałam na scenie takiej kultury słowa i znakomitego operowania głosem. Pozostali wykonawcy:  Okasana Hamerska (w roli głównej) i Sebsatian Grek  także zasługują na pochwałę, a szczególnie Grek, który co rusz gra inną rolę (rozbawił widownię zwłaszcza jako osiłkowaty orzeł Wiktor).

Scenografia, zaprojektowana przez Jakuba Psuję, jest bardzo oszczędna - w centralnym punkcie sceny ustawiono kilka wypełnionych półprzezroczystymi taflami ram, które są w zależności od potrzeb fasadą kamienicy, błękitnymi przestworzami, po których szybują bohaterowie, czy kulisami sceny operowej. Dobrym rozwiązaniem było wyprowadzenie sceny w publiczność. Część akcji rozgrywa się na czymś w rodzaju wybiegu - po obu jego stronach siedzieli widzowie i, daję głowę, mogli odnieść wrażenie, że feniks z kotką lecą ponad ich głowami.

Chylę czoła przed muzyką Zbigniewa Kozuba. To dobrze, że autorzy sięgnęli po tego związanego z Poznaniem, doskonałego kompozytora. Jego muzyka jest naprawdę świetna - momentami nastrojowa, a momentami wypełniona przestrzenią i energią - zwłaszcza gdy Tosia i  Feliks unosili się w powietrze.

- W Poznaniu niepostrzeżenie pojawił nam się nowy teatr - mówił Jerzy Moszkowicz, szef Centrum Sztuki Dziecka,  dziękując swoim najbliższym współpracownikom za pomoc w przygotowaniu kolejnej premiery na deskach Sceny Wspólnej. I rzeczywiście - mamy nowy teatr. Teatr, który ma szansę być teatrem przez duże "T". Jej animatorzy dotychczasowymi premierami zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko. Życzę im, ale i sobie, jako widzowi, by nigdy nie musieli jej opuścić.

Katarzyna Kamińska

  • "Feniks powraca do domu" Jarosławy Pulinowicz
  • Reżyseria: Jerzy Moszkowicz
  • Scenografia i światło: Jakub Psuja
  • Muzyka: Zbigniew Kozub
  • Kostiumy: Angelina Janas - Jankowska
  • Ruch sceniczny: Zbigniew Szymczyk
  • Występują: Oksana Hamerska, Radosław Elis, Agnieszka Różańska, Sebastian Grek
  • premiera: 23.02.2014
  • Scena Wspólna Teatru Łejery i Centrum Sztuki Dziecka