Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

ETHNO PORT. Coraz bardziej na wschód

Z Podlasia, przez Rumunię i Indie, aż do Korei - taki był kierunek muzycznego programu piątkowego Ethno Portu.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

W piątkowym programie festiwalu pojawiły się cztery koncerty. Zagrali: Karolina Cicha i Bart Pałyga z Polski, Fanfare Ciocărlia z Rumunii, Ganesh-Kumaresh z Indii i Jambinai z Korei. Kto uczestniczył we wszystkich występach, zebrał prawdopodobnie mnóstwo wrażeń, a na pewno wzmocnił apetyt na kolejne dni.

Zaczęło się na Podlasiu

Chwilami wprost wierzyć się nie chce, że ta cała gęstość i siła dźwięku wydobywa się z płuc jednej, niepozornej dziewczyny. I to w dziewięciu językach, z których każdy cechuje się odmiennymi, subtelnie wydobywanymi niuansami barwowymi. Karolina Cicha, Bart Pałyga i jeszcze dwoje towarzyszących im muzyków w wykonywanych utworach łączą przeróżne brzmienia, ale w zdrowych dla efektu końcowego proporcjach: główną osią jest właśnie głos - najstarszy i wciąż najbardziej zaskakujący instrument świata. To jemu podporządkowują się akordeon, oud, drumla i inne instrumenty etniczne.

Treść pochodzących z Podlasia utworów każdorazowo przybliżona była w języku polskim i okraszona krótkim komentarzem Karoliny, która - oprócz talentu muzycznego - obdarzona jest także przyjemną zdolnością skracania dystansu między sceną a widownią w dwóch pierwszych słowach. Do niezwykłej atmosfery występu przyczyniły się imponujące, mistrzowsko zgrane loopy - zwłaszcza zapętlenia głosu, tworzące genialne niekiedy harmonie i będące przykładem rewelacyjnego połączenia technik nowoczesnych z tradycją.

Pod nóżkę

Koncert z muzyką z Podlasia świetnie sprawdził się jako wyważone wprowadzenie w etniczny wieczór. Wkrótce po nim rozkręciła się potupajka na parkingu przed Zamkiem. Orkiestra Fanfare Ciocărlia bez zbędnych zapowiedzi i ceregieli ruszyła z mocnym, bałkańskim rytmem. Dwunastu grających na instrumentach dętych Romów momentalnie rozruszało towarzystwo, przyciągając pod Zamek także przechodniów czy wychodzących z filharmonicznego zakończenia sezonu melomanów.

Jako że pogoda jednak dopisała, na ethnoportowym trawniku nie zabrakło ani publiczności, ani miejsca do zabawy. I jak to zwykle bywa - im bliżej sceny, tym bardziej muzyka roznosiła i porywała do tańca. "Najszybciej, najsprawniej i najbardziej funkowo grającej orkiestry dętej na świecie" - jak określają ją organizatorzy - nie chciał wypuścić ze sceny roztańczony lud. Muzycy bynajmniej nie wyglądali na niezadowolonych z tego stanu rzeczy - dali potem, bałkańskim zwyczajem, sporą garść bisów (już z poziomu trawnika). Długo po koncercie trwało jeszcze kolektywne odprowadzanie instrumentalistów do samego wejścia do zamku.

Skrzypce trzymane nogą

Nieco spokojniejszy i na pewno mniej gorący nastrój panował na Dziedzińcu Zamkowym, gdzie goście z Indii wyrazili zaskoczenie późnowieczornym polskim chłodem. Pochodzący z południa kraju bracia Ganesh-Kumaresh komponują i wykonują klasyczną muzykę swojego regionu. Dwoje z nich to skrzypkowie, a ich instrumenty - choć z daleka przypominają swoje europejskie rodzeństwo, różnią się między innymi strojem i piątą struną. Ponadto muzycy trzymali skrzypce... nogą, siedząc po turecku i opierając główkę instrumentu o kolano.

Trzeba przyznać, że hinduscy artyści wykazali się wirtuozerią. Występ jednak po pewnym czasie okazał się nużący. Przez większość czasu muzycy krążyli wokół jednego pomysłu, nie nadając mu jednak charakteru mantry, który byłby dla mnie logicznym usprawiedliwieniem takiego wyboru. Znużenie potęgowała we mnie także jednostajna barwa nagłośnionych skrzypiec, która unaocznia odmienne od znanego nam podejście Hindusów do wirtuozerii - o kunszcie muzycznym braci Ganesh-Kumaresh świadczy ich biegłość i refleks melodyczno-rytmiczny, a nie dźwiękowa paleta odcieni.

Deficyt wyciszenia

Na koniec dnia zaplanowano koncert koreańskiej grupy Jambinai, specjalizującej się w łączeniu tradycyjnych instrumentów, takich jak haegeum, piri czy geomungo, z ciężkim, elektronicznym brzmieniem. I choć ci, którzy przyszli na koncert zachęceni właśnie perspektywą mrocznego, azjatyckiego postrocka, wyrażali zdecydowane ukontentowanie, to spora część publiczności tego zachwytu nie podzieliła. Wiele osób opuściło salę w trakcie występu - niektórzy sprawiali wrażenie, jakby woleli inny, może bardziej kojący klimat na dobranoc. Bo choć większość utworów Jambinai rozpoczynała się w minimalistycznym, hipnotycznym i chwilami nostalgicznym wręcz stylu, za każdym razem materia muzyczna stopniowo gęstniała, żeby eksplodować potężnym wolumenem brzmienia.

Tym niemniej była to forma konsekwentna i dość charakterystyczna. I pewnie tego rodzaju muzyki lepiej się słucha właśnie w późnych godzinach wieczornych, w programie zabrakło mi jednak chwili wyciszenia. Skoro bowiem Ethno Port serwuje tyle muzycznych wrażeń na raz, dobrze by było znaleźć też miejsce na uspokojenie.

Magdalena Lubocka

  • Ethno Port Poznań
  • 13.06
  • g. 18, Karolina Cicha & Bart Pałyga
  • g. 20, Fanfare Ciocărlia
  • g. 22, Ganesh-Kumaresh
  • g. 24, Jambinai