Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

ENTER MUSIC FESTIVAL. Dyrektor wie lepiej, o co chodzi w jazzie

Jazz to muzyka wolności, nieuznająca żadnych granic - mogli się o tym przekonać wszyscy ci, którzy ostatnie dwa dni spędzili na IV Enter Music Festival.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Najbardziej rozpoznawalna twarz polskiej muzyki jazzowej może się wydawać bardzo skutecznym chwytem reklamowym. Gdyby jednak za umiejętnością flirtowania z mediami nie stał wielki dorobek artystyczny Leszka Możdżera i niebywały talent do wyłapywania intrygujących dźwięków, Enter Music Festival szybko zniknąłby z festiwalowej mapy Polski. Tymczasem po raz kolejny nad Jeziorem Strzeszyńskim pojawił się tłum miłośników jazzu (i samego dyrektora artystycznego), który prze dwa dni miał okazję zapoznać się z muzyką, która bawi, zachwyca i wzrusza, a niekiedy nawet... drażni.

Energetyczny smakołyk

Strzeszyńska publiczność bardzo ciepło przyjęła występ jeszcze młodziutkiego Bartosz Dworak Quartet (trzy czwarte zespołu, który istnieje od 2010 roku, stanowią studenci). Spotkali się na Akademii Muzycznej w Katowicach, w ciągu trzech pierwszych lat skład uległ zmianie, obecnie obok lidera Bartosza Dworaka kwartet współtworzą: jego brat, Jakub (kontrabas), Piotr Matusik (fortepian) i Szymon Madej (perkusja). Przez samego Leszka Możdżera nazwani "smakołykiem" z werwą i młodzieńczym entuzjazmem wprowadzili nas akustycznie w kolejną edycję Entera, improwizując na temat motywów góralskich (popisowy "Zwyrtaniec" napisany przez Bartosza Dworaka), prowadząc między sobą żywiołowe instrumentalne dialogi ("Eternal July" i "Ballada" Piotra Matusika) i umiejętnie łącząc klasykę z eksperymentami. Bartosz Dworak Quartet pokazał, że rośnie nam nowe pokolenie muzyków jazzowych, którzy już na początku swojej kariery mają sporo do powiedzenia. Z pewnością warto zapamiętać nazwę tego bandu, bo choćby zagrane z pasją "Turbulent Plover" Zbigniewa Seiferta pozwala sądzić, że energetyczna czwórka na pewno jeszcze nie raz zdoła nas zaskoczyć.

Sesja uzależniającej hipnozy

Zapowiadana przez organizatorów różnorodność programu IV edycji Entera dała się zauważyć już przy drugim koncercie, kiedy na scenie pojawiło się Shai Maestro Trio. Izraelski pianista oraz towarzyszący mu kontrabasista Jorge Roeder i perkusista Ziv Ravirz zaprezentowali zupełnie inną odsłonę jazzu - szaleńcza improwizacja ustąpiła miejsca doskonale przemyślanemu dojrzałemu brzmieniu. Introwersyjny charakter tej uzależniającej już od pierwszych taktów muzyki, pogłębiona emocjonalność i niebywały talent do budowania nastroju sprawiły, że Shai Maestro Trio zdołało zahipnotyzować festiwalową publiczność, która w niecierpliwym napięciu czekała na każdą kolejną frazę. Mieszkańcy nowojorskiego Brooklynu przenieśli nas w zupełnie inny wymiar. Ich wysmakowana, ale nie pozbawiona charyzmy twórczość, to seria urzekających obrazów malowanych z rozmysłem i szacunkiem dla najdrobniejszych detali.

Miłość do jazzu niejedno ma imię

Doceniony przez "The Guardian", BBC czy "The Telegraph" za album "Golden Xplosion" młody saksofonista tenorowy i sopranowy Marius Neset sprowadził do Strzeszynka jeden z najważniejszych norweskich zespołów jazzowych i zarazem największy skład, jaki dotąd pojawił się na festiwalu Enter. Muzycy zaprezentowali utwory z nagranej wspólnie płyty "Lion". Doskonała sekcja dęta niemal porwała słuchaczy z festiwalowych ławek, a grający na tubie genialny Daniel Herskedal, dzięki swoim popisom zyskał miano ulubieńca enterowej publiczności. Nie dziwi wcale, że członkowie Trondheim Jazz Orchestra są tak często zapraszani do projektów, za którymi stoją największe nazwiska (Chick Corea, Pat Metheny czy Joshua Redman), ponieważ ich występy podbijają serca, stanowiąc źródło pozytywnej energii. Już od pierwszego utworu widać, że muzycy doskonale czują się na scenie i świetnie się bawią, grając muzykę, którą po prostu kochają.

Cudowna trójka

Gdyby przyjrzeć się bliżej reakcjom publiczności, to zdecydowanym faworytem tej edycji festiwalu okazałoby się fenomenalne rodzeństwo z Tel Awiwu. Trzeba przyznać, że rodzicom, państwu Cohen, można tylko pozazdrościć, bo jedno genialne dziecko to już wielki sukces, a co dopiero troje. Na pomysł, by grać razem, Anat (klarnet i saksofon tenorowy), Yuaval (saksofon sopranowy) i Avishai (trąbka) wpadli stosunkowo niedawno i Polska miała w tym swój niemały udział, bo właśnie w naszym kraju zagrali razem po raz pierwszy. Na tym jednak nie kończą się ich związki z naszym państwem, bo właśnie tutaj żyli ich dziadkowie. Warsztatowe mistrzostwo, wrażliwość połączona z wirtuozerią, lekkość, z jaką prowadzą zachwycające improwizacje, zawładnęły widownią i sprawiły, że 3 Cohens Sextet skradł show samemu Możdżerowi. Rodzinny zespół w asyście znakomitych Yonathana Avishaia (fortepian), Reubena Rogersa (bas) oraz Jonathana Blake'a, wykonując z rozmachem standardy takie jak "Tiger Rag", napisaną przez Avishaia Cohena balladę "Family" czy zagraną na pożegnanie kompozycję "Shuffle The Shuffle" (przetłumaczoną jako "Best of the Best") dali niezapomniany koncert, być może nawet najlepszy w historii Enter Music Festival.

Eksperymenty dyrektora

To, co zaproponował sam maestro, wymagało nie lada odwagi, bo choć Możdżer ma na swoim koncie wiele nowatorskich projektów, to wśród swoich rodaków zasłynął przecież przede wszystkim z odkrywania "ludzkiej" twarzy jazzu. Decydując się na wykonanie (po raz trzeci w swojej karierze) własnej interpretacji "Piano Phase" amerykańskiego minimalisty Steve'a Reicha, rzucił wyzwanie swoich fanom, skazując ich na kilkudziesięciominutową fortepianową mantrę, niezbyt przyjemną dla ucha. Nie jestem pewna, czy to ryzykowne przedsięwzięcie (zanim wykonał tę karkołomną kompozycję, wspomniał, że podczas premierowego wykonania salę opuściło dwa tysiące osób) opłaciło się pianiście, ale kto wie, może w tym szaleństwie jest metoda. Być może mając na uwadze swoją popularność, Możdżer świadomie pozwala sobie na odważne (ba! zuchwałe!) przekraczanie granic. No bo - jak by nie było - w jazzie chodzi chyba przede wszystkim o to, by wychodzić poza to, co znane (ograne, lubiane), unikać sztampy, otwierać się na eksperymenty. A jeśli rzeczywiście tak jest, decydując się na zakończenie festiwalu wystąpić z nowoczesnymi rozelektornizowanymi kompozycjami "outsidera" Jacka Kochana (premiera płyty "Third Of Three"), który towarzyszył mu na perkusji wspierany przez pianistę Dominika Wanię, dyrektor Enter Music Festival udowodnił, że w jazzie (podobnie jak w życiu) albo idziesz do przodu, ryzykując upadek, albo się cofasz.

Karolina Gumienna

  • Enter Music Festival
  • 17-18.06
  • nad Jeziorem Strzeszyńskim