Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Bruk nie sięga ideału

Ruszamy na miejską majówkę. Dziś w roli głównej - bohaterowie drugiego planu: bruk, słupki, ławki, płoty, rośliny, wodotryski. To one tworzą jakość publicznej przestrzeni. Przyjrzyjmy się, jak Poznań mebluje ją przez ostatnie ćwierćwiecze. Jakub Głaz analizuje, jak przez ostatnie 25 lat meblował się Poznań.

. - grafika artykułu
Zdjęcie Piotra Skórnickiego z albumu "Poznań. Widoki i detale"

W latach 80. było tak brudno, źle i krzywo, że później cieszyła nas byle zmiana. Wystarczyło, by świeciły się wszystkie latarnie, a gładź pogardzanego dziś pozbruku zastąpiła spękane trylinki. Podobało się nam nawet to, że właściciele posesji kładli przed nimi swoje prywatne chodniki. Gładkie, często wzorzyste, zawsze odmienne od tego, co obok. Przypadkowe patchworki deptaliśmy m.in. na ulicy 27 Grudnia i Św. Marcinie. Kompleksowe i przemyślane działania były w latach 90. rzadkie. Należała do nich wymiana nawierzchni i lamp kilku staromiejskich ulic. Mimo funkcjonalnych braków (niewygodny bruk) udało się nadać spójny charakter fragmentowi zabytkowej części miasta. Zapomniano jednak o Starym Rynku. Trafiły nań, co prawda, nowe fontanny o archaizujących formach, ale nawierzchnia zmieniła się w pofalowane morze pełne zdradliwych nierówności.

Sensownej wymiany posadzki doczekała za to w minionej dekadzie ul. Półwiejska (proj. J. Gurawski), której równa, granitowo-betonowa kompozycja sprzyja pieszym. O wzorzystą, starannie zaprojektowaną nawierzchnię wzbogaciła się też część Al. Marcinkowskiego. Spójną formę otrzymał katedralny plac na odnowionym kilkanaście lat temu Ostrowie Tumskim. Gdzie indziej było gorzej. Brak całościowej koncepcji doprowadził do tego, że chodzimy często po chodnikach nowych, ale o kilkunastu rodzajach wzorów! W przeciwieństwie do wielu miast świata nie wytworzyliśmy trotuarowego kodu, z którym można by identyfikować Poznań.

Podobnie jest z innymi elementami małej architektury. Przez lata nie było widać spójnego pomysłu na instalowane w nadmiarze słupki, barierki i łańcuchy czy deficytowe stojaki na rowery lub ławki. Uderza silna skłonność do archaizacji: w mieście obrodziło eklektycznymi słupami, siedziskami czy latarniami o dziewiętnastowiecznych formach rodem z marketu budowlanego. Zdobne gałeczki okrasiły nawet słupy trakcyjne nowej trasy tramwajowej po nowoczesnej, ratajskiej stronie miasta. Bywa zresztą dziwniej: w samym centrum, obok stylizowanych ogrodzeń, wyrosło sporo sygnalizatorów i słupów o przemysłowym, przaśnym wręcz wykończeniu. Udane formy współczesne, jak choćby dyskretne oświetlenie Półwiejskiej czy kosze przy Okrąglaku, należą wciąż do rzadkości. Formy poprawne i tak giną w kolorystycznym miszmaszu koszy na śmieci, słupów MPK, ogrodzeń i reklam. Z tak niespójnych klocków trudno utworzyć sensowną całość. Przypadek, który rządzi meblowaniem miasta, dał się więc we znaki nawet najbardziej reprezentacyjnej przestrzeni: placowi Wolności.

Masz babo plac

Bez konkursu, w wyniku arbitralnej decyzji, uzyskał on 8 lat temu formę zbliżoną do rozwiązania z 1923 roku. Interesującą modernistyczną koncepcję lat 60. zastąpił projekt nieudany (adapt. proj. Kazimierza Rucińskiego i Stanisława Kirkina). Bez fontanny, za to z dwoma pawilonami obsługującymi podziemny parking, tnącymi widoki na północną pierzeję. Tandetną nawierzchnię, która zastąpiła granitowe płyty, zaakceptowała ówczesna konserwator zabytków. W żółtawym betonowo-kamiennym bruku dostrzegała podobieństwo do żwiru, którym wysypany był plac przed wojną. Braki ujawniły się od razu. Nikt nie chciał przebywać na pustynnej patelni. Placowi przywrócono więc fontannę (proj. Agnieszka Stochaj, Rafał Nowak) o masywnej formie z pretensjami do nowoczesności. Bliżej jej poziomem do placu dzielnicowego niż metropolitalnego corso. Spełniła jednak nadzieje - przyciąga ludzi.

Na ich brak nie narzekają, na szczęście, poznańskie rynki, których większość nie doczekała generalnego remontu. Centra historycznych dzielnic dyszą jakoś dzięki handlowi, ale straszą nierówną nawierzchnią, parkingowym oświetleniem i straganami, których masywne formy zdominowały przestrzeń. Wyjątkiem jest odremontowany plac Wielkopolski, ale i tu uderza brak dobrego projektu. Prowincjonalny w formie skwerek z ławkami ulokowano tak, by nikt z niego nie korzystał: przy szalecie i parkingu, od strony ruchliwej ulicy Solnej.

W pierwszej dekadzie XXI w. do dawnych dzielnicowych rynków dołączyły nowe. Na osiedlach Polanka i Małe Naramowice powstały dwa publiczne place zrealizowane - uwaga! - przez deweloperów. Ich forma przewyższa poznańskie standardy, choć uboczna lokalizacja sprawia, że cieszą się nią głównie okoliczni mieszkańcy. Ale nawet te pozytywne przykłady nie przysłonią faktu, że możemy tylko pomarzyć o jakości stołecznych placów Grzybowskiego lub Szembeka (proj. Pleneria) oraz wrocławskiego placu dworcowego (proj. Grupa 5 Architekci).

Poznań się grodzi

Pochwalić możemy się za to innym rodzajem miejskiego "wyposażenia": zielenią. Dzięki specjalistom z Zarządu Dróg Miejskich wiele skwerów i pasów rozdzielających jezdnie uzyskało oprawę przewyższającą często europejską średnią. Minione dekady to także dobry czas dla wielu parków, które odzyskały świetność po zapaści schyłkowych lat PRL. Gorzej, że ich zarządcy ulegli ogólnopolskiej manii grodzenia, separując zieleń od otaczającej zabudowy. Ogrodzenie uwięziło park na tyłach Zamku. Nawet udana nowa enklawa rekreacji na placu Zielone Ogródki skryła się za dość prymitywnym płotem. Swoją cegiełkę, a właściwie - sztachetę - dołożył Stary Browar, wycinając z miasta topornym ogrodzeniem park Dąbrowskiego. Trend ma się zresztą dobrze. Skalą przebiła wszystko propozycja, by całkowicie ogrodzić Maltę - ostatnie tak duże publiczne założenie zrealizowane w Poznaniu. Warto przy okazji zauważyć, że minione ćwierćwiecze nie przyniosło nowych terenów rekreacyjnych o randze i wielkości Malty lub Cytadeli. Gorzej! Mieszkańcy musieli zaciekle walczyć o teren przewidziany pod park na dolnym tarasie Rataj, gdzie wcisnąć chciał bloki jeden z deweloperów. Z planowanego w latach 60. wielkiego zielonego założenia udało się zrealizować fragment między estakadą katowicką a osiedlem Oświecenia. Najwyższy czas, by dokończyć dzieła. Przyszłym pokoleniom lepiej zostawić parki niż parkany.

Jakub Głaz