Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Grabaż - artysta spełniony?

Blisko dwie godziny trwał sobotni koncert zespołu Strachy Na Lachy. Publiczność usłyszała chyba wszystko czego mogła się spodziewać, część repertuaru zresztą... sama sobie odśpiewała.

. - grafika artykułu
Strachy Na Lachy, fot. Tomasz Nowak

Trzydziestolecie muzycznej działalności obchodzi w tym roku Krzysztof "Grabaż" Grabowski. Koncert, który artysta dał, ze swym zespołem Strachy Na Lachy, w sobotni wieczór w Sali Wielkiej CK Zamek, nie miał żadnych cech "jubileuszowych obchodów". Pozwala jednak na pytanie: jakie jest dziś miejsce tego twórcy na polskiej scenie rockowej, skłania też by - z tej szczególnej perspektywy - przyjrzeć się jego muzycznej drodze.

Gorsi niż starzy?

Głośno opowiadał o tym, że zawiesił działalność Pidżamy Porno, by wyswobodzić się z niej, bo poczuł się niewolnikiem formuły wymyślonej przez siebie samego. Strachy na Lachy stały się więc przed laty swego rodzaju furtką do swobody artystycznej - a także do twórczości nieskrępowanej zbyt daleko idącymi wymaganiami wielbicieli. Jak to jest dzisiaj, kiedy tłumna publiczność euforycznie reaguje na kolejne piosenki Strachów? Kiedy wykonywane jako jeden z bodaj pięciu bisów "Piła tango" jest właściwie w całości zaśpiewane chóralnie przez publiczność? Czy to dla autora jest powodem do zrozumiałej wielkiej dumy, czy też rzeczywiście jest to - jak wyznawał w wywiadach - jedna z tych własnych piosenek, które najmniej lubi śpiewać?

Dla nikogo z uważniejszych obserwatorów sceny rockowej w naszym kraju nie ulega wątpliwości fakt, że Grabaż jest jednym z najciekawszych autorów tekstów. Kiedy popatrzymy na jego publiczność: od nastolatków, gimnazjalistów po pięćdziesięciolatków możemy się zadumać: ile z prawd śpiewanych przez artystę rzeczywiście trafi do jego słuchaczy. Na przykład, gdy wspomniane nastolatki chóralnie śpiewają, teoretycznie obraźliwy dla nich, tekst "Jesteście gorsi niż wasi starzy" albo powtarzają ironiczne słowa autora, że "wszystko powinno być za darmo / książki, teatr i płyty"...

Jak na stadionie

Niewątpliwie ma Grabaż talent do pisania melodyjnych tematów i często też (kiedy mu się zechce?) bardzo interesujących tekstów.  Trzy dekady po debiucie jest jedną z rockowych gwiazd. Gromadzi wokół swej twórczości wielkie grono sympatyków. Stać go było swego czasu na gest porzucenia pewnej, z marketingowego punktu widzenia, przyszłości Pidżamy i zaryzykowanie nowej ścieżki ze Strachami. Z tymi ostatnimi nagrywa płyty znakomite (jak "Dodekafonia) czy nieco słabsze, świadomie bardzo piosenkowe (jak ostatnia "!TO!"). Trafia jednak do stosunkowo szerokiej publiczności.

Zasługa to z jednej strony bezpretensjonalnych piosenek w rodzaju "Dzień dobry, kocham cię", z drugiej - swoistych protest songów takich jak popularne "Żyję w kraju". Koncert zespołu zapełnia bez problemu Salę Wielką CK Zamek (bez krzeseł, a więc o większej pojemności), a wdzięczni słuchacze świetnie przyjmują jego muzykę i liczą na długie bisy. Nawiasem mówiąc Grabowski jest znanym wiernym kibicem poznańskiego Lecha. Podczas koncertu słuchacze więc co jakiś czas podawali mu wynik toczonego równocześnie meczu, wysoko wygranego przez poznańską drużynę. Gdy więc artyści wyszli na bis, Grabowski stwierdził: "OK! Cztery do zera, to będą cztery bisy". A że wynik się zmienił, to i następny bis też popłynął...

Od WC do Kaczmarskiego

W repertuarze wieczoru zabrzmiały piosenki ze wszystkich okresów działalności grupy. Były więc utwory z pierwszych dwóch, głównie autorskich krążków, takie jak "Raissa", "Dygoty" czy wspomniane "Dzień dobry, kocham cię". Zabrzmiały także nagrania z dwóch albumów w całości wypełnionych cudzymi piosenkami: "Łazienka" punkowego zespołu WC oraz "Nocne ulice" nowofalowej grupy Bikini, ale też z drugiej strony piosenki autorstwa (bądź w tłumaczeniach) Jacka Kaczmarskiego: "Autoportret Witkacego" i "Siedzimy tu przez nieporozumienie" (oryginał autorstwa Włodzimierza Wysockiego). Były naturalnie utwory z uważanej za opus magnum zespołu płyty "Dodekafonia" i ostatniego "!TO!". Tłum fanów - których zdecydowana większość miała na sobie różnorodne koszulki z logo bądź nazwą Strachów - nieustannie falował w emocjonalnych reakcjach na płynącą ze sceny muzykę.

Artysta już na samym początku wieczoru przyznał, że będąc kilka miesięcy temu w Zamku na koncercie zespołu CocoRosie zachwycił się Salą Wielką i bardzo chciał tu zaśpiewać. Chyba nie żałował. Sala wszak akustycznie bardzo dobra, a przyjęcie przez fanów - jak wspomniałem - owacyjne.

Spełniony?

Strachy Na Lachy były początkowo - w kontekście "kultowej" Pidżamy Porno - traktowane przez niektórych słuchaczy i krytyków z pewnym dystansem. Jako projekt poboczny. Dziś są głównym polem autorskiej wypowiedzi Grabowskiego i przynajmniej przez część fanów traktowane jako ten ważniejszy jego zespół. A sobotni koncert w Zamku potwierdził, że budowana z mozołem, przez te kilkanaście już lat, formuła grania grupy, doprowadziła go do pozycji jednej z najciekawszych rockowych grup w kraju. Takich, które nie idąc na zbyt dalekie kompromisy, gromadzą  dużą i różnorodną publiczność.

Z zadowoleniem można mówić też o wykonawczej formie zespołu. Strachy to grupa profesjonalnie, dobrze brzmiących instrumentalistów. Oczywiście, nie w wirtuozerii leży tajemnica sukcesu grupy, ale w sile czy spontaniczności jej artystycznego przekazu - i w twórczej osobowości lidera. To one sprawiają, że Grabaż dziś, trzy dekady po rozpoczęciu scenicznej działalności, ma prawo czuć się spełniony. Choć, oczywiście, miejmy nadzieję, że nie zabraknie mu natchnień do dalszej twórczości.

Tomasz Janas

  • Strachy Na Lachy
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 5.04