Dla artystki aktywizm i sztuka są od siebie jednoznacznie zależne, a funkcjonowanie w obu światach pozwoliło jej zbudować intersekcjonalną wrażliwość. - Prowadzona od wielu lat działalność aktywistyczna dała mi dużą wrażliwość dotycząca przestrzeni obywatelskiej i społecznie zaangażowanej, ruchów niehierarchicznych, wspólnotowych, feministycznych, feministyczno-queerowych i feministyczno-anarchistycznych, która przekłada się na działanie w polu sztuki - wyjaśnia.
U Piskorskiej przynosi to też inny, zdystansowany punkt widzenia dotyczący praktyki artystycznej - wielowymiarową refleksję, czym ta sztuka w ogóle może być- nie tylko w perspektywie obiegu galeryjnego i działań rynku czy historii sztuki, ale tworzenia pojętego jako jednego z kulturotwórczych działań w społeczeństwie. Jedną z grup w których działa najdłużej jest Manifa Toruńska, która organizuje coroczne demonstracje feministyczne. - Toruń jest miastem średniej wielkości. Grupa powstawała zupełnie od zera, z czym wiązało się kilkuletnie budowanie struktur, które czasem było bardzo trudne. Trzeba na to znaleźć dużo czasu - a przez to tego czasu wolnego ma się coraz mniej. Działanie grupowe jest dla mnie bardzo ważne, a współtowarzyszenie, współbycie we wspólnocie może być też tożsamościujące. Postrzegam je też jako antykapitalistyczne - przyznaje.
Druga ze szczególnie ważnych dla niej społeczności, która ukształtowała ją też jako artystkę, to Grupa nad Wisłą, którą współtworzyła i w której jest aktywna od pięciu lat. To środowisko osób zajmujących się kulturą i sztuką. - Toruń to bez wątpienia miasto, w którym nie ma zbyt wiele przestrzeni kulturotwórczych. W takich mniejszych miejscowościach jest bardziej zauważalna różnica zasobów. Przez to, że w ostatnich latach Centrum Sztuki Współczesnej stało się też instytucją coraz bardziej skostniałą, brak przestrzeni do dyskutowania nad sztuką współczesną i kulturą jest tym bardziej widoczny. My budujemy takie alternatywne przestrzenie do krytycznej i uważnej dialogiczności - wyjaśnia Piskorska. Te przemiany w Toruniu niejako wymusiły na aktywistach działania oddolne. Niemniej choćby takie akcje, jak słynna Deklaracja Sprzeciwu, którego częścią była głodówka Arka Pasożyta, nie przyniosła zdaniem artystki oczekiwanej sytuacji, w której CSW jest skłonne do nawiązanie dialogu jako instytucja.
Uzupełnianie brakujących feminatywów
Wystawa w Poznaniu będzie jedną z największych ekspozycji dzieł Liliany Piskorskiej. Będzie można zobaczyć między innymi "Asymetrię językowo-płciową". To dokumentacja działania artystki. Jak sama to określa - postanowiła uwrażliwić genderowo ogromny, kilkunastometrowy napis "WSZYSCY NA SPARTĘ", który mijała codziennie przez kilka miesięcy. - Był to czas zbierania sięśrodowisk, raczej nie piłkarskich, nawołujący bardziej do ustawki, niż do wspólnego oglądania meczu. Tekst bardzo zdominował przestrzeń, powtarzając się dziesiątki razy w całym mieście - opowiada.
Piskorska domalowała do napisu feminatyw, przekształcając napis na "WSZYSTKIE NA SPARTĘ"- nawołując do grupowego zbierania się dziewczyn i kobiet i stawiając pytanie "czemu tylko chłopaki zbierają się na wspólny wypad?". Szybkość reakcji była spora. Zaledwie tydzień później napis został zalany białą farbą, miesiąc później cały tekst został zasprejowany, a po kolejnych tygodniach cała ściana została pomalowana białą farbą.
Ulotność prawa
Instalacja "Public Display of Affection", na którą składa się wideo, zdjęcia, teksty i rysunki, zawiera element napięcia powstający z emocji wywołujących widok uzbrojonych policjantów w prywatnych przestrzeniach mieszkalnych. Dzieło wyraża poczucie niepewności i myśl, że prawa, które zostały skonstruowane, są pewną umową społeczną. Jest ulotna, a prawa mogą szybko się zmienić. - To formacja w ubraniach służących do obrony zgromadzeń publicznych. Wcześniej ten strój nazywano "kontrola zgromadzeń publicznych". Ubiór i regulacje prawne mówiące, co formacja policyjna może zrobić, a czego nie, są bardzo podobne. Odniosłam się do tego, jak w przestrzeni publicznej wytwarza się granice i legalność tego, kto się może wypowiadać- w kontekście myślenia o zgromadzeniach publicznych, demonstracjach czy strajkach - tłumaczy artystka.
Manifesty i poematy
"Silne siostry powiedziały braciom" to kolaż, trawestacja i tłumaczenie na język polski trzech amerykańskich tekstów lesbijskich, nad którym artystka pracowała przez długi czas. Kontekstem pracy było zwrócenie uwagi przez Piskorską, że tekstów lesbijskich jest bardzo mało, brakuje zupełnie manifestów akademickich i książkowych i gdy myśli o swojej tożsamości, to nie ma zbyt wielu źródeł, z których mogłaby czerpać. Pierwszy z zacytowanych przez nią tekstów, "The Woman-Identified Woman", pojawił się jako ulotka podczas demonstracji zorganizowanej podczas jednego ze zjazdów ruchu feministycznego. - Był to moment kończenia się iluzji, gdy coraz bardziej widoczne okazywało się, że ruch wyklucza osoby nie będące białymi heteroseksualnymi kobietami z klasy średniej. Grupa lesbijska, która została wykluczona ze zjazdu, nie zgodziła się na to i zorganizowała demonstrację- mówi.
Drugi tekst pochodzi z lat 90-tych, w którym separatystyczna, radykalna grupa The Lesbian Avengers, działająca ironicznie i prześmiewczo, nawoływała do wstąpienia do grupy. Ostatni tekst, "The Queer Nation Manifesto", powstał w związku z epidemią AIDS. - To bardzo smutny i piękny tekst literacki, zanurzony w konkretnym momencie historycznym. Napisały go osoby pod wpływem ogromnej bezsilności, pozbawione jakiegokolwiek wsparcia systemowego. Czuły, że AIDS jest wykorzystywane do pozbycia się niewygodnych grup ludzi - tłumaczy artystka. Te manifesty przetworzyła, aby stworzyć z nich nową jakość, aktualną w Europie i Polsce współczesnej.
Marek S. Bochniarz
- wystawa "Skutki uboczne", Liliana Piskorska
- Galeria Miejska Arsenał
- Wernisaż: 10.05, g. 18
- wystawa czynna do 16.06
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019