Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Nie dałem się rozbroić!

10 lat temu odszedł Przemysław Bystrzycki. Pisarza wspomina Andrzej Sikorski. 

. - grafika artykułu
Przemysław Bystrzycki z żoną i córkami w latach 50., fot. archiwum rodzinne

Dziesięć lat temu zamilkła maszyna do pisania z szerokim wałkiem, na której dzień przed śmiercią Przemysław Bystrzycki (1923-2004) wystukał ostatnie zdania. Dzięki pani Janinie, żonie pisarza, wszystko jest w tym samym miejscu do dziś: biurko, teczki, notatki, książki i zdjęcia, jakby za chwilę miał wejść do pracowni i oznajmić: - Mniejsza z tym, co sobie o mnie myślą ci i owi.

Wytrwał "w marszu" do końca. Zwyczajnie mówił i pisał w ponad dwudziestu książkach: o wywózce i tułaczce kazachstańskiej, o AK, o cichociemnym Kawalerze Virtuti Militari, o najdłużej czynnym radiotelegrafiście Polskiego Państwa Podziemnego i o powrotach do miejsc i wydarzeń, które zacierał czas. Szanował ludzi, nie tracił wiary i nadziei, nawet gdy zapadały najwyższe wyroki. "Tak mnie nauczono, było warto" - powtarzał.

Z Przemyśla do Poznania

W Poznaniu przeżył dwie trzecie życia - wychował się w rodzinie inteligenckiej w Przemyślu, tam przed wybuchem II wojny światowej ukończył trzy klasy gimnazjum. Tutaj zdobył wykształcenie, założył rodzinę, pisał książki, artykuły, omówienia i recenzje; tutaj zawiązał przyjaźnie po grób; tutaj też, jako cichociemny, doglądany był przez "odpowiednie służby" i TW. Wiedział o tym i powtarzał: "Nie dałem się rozbroić!". Współzałożyciel i redaktor miesięcznika Nurt, członek Związku Literatów Polskich, Pen Clubu, Honorowy Obywatel Miasta Poznania (2003) oraz Przemyśla, nade wszystko zwykły- niezwykły lokator kamienicy przy ul. Wyspiańskiego (potem bloku przy ul. Drużbickiego).

Cichociemny

Po aresztowaniu przez NKWD z całą rodziną został wywieziony do Kazachstanu. W 1941 r. próbował ucieczki - nie udało się, skazano go na 10 lat łagrów. Zwolniony z więzienia dostał się do punktu werbunkowego Polskich Sił Zbrojnych w Kustanaju. Potem wybrzeżem Jeziora Aralskiego, wzdłuż Syr-darii, przez Morze Kaspijskie dotarł do Palestyny i dalej, do Wielkiej Brytanii, do Sekcji Dyspozycyjnej Sztabu Naczelnego Wodza. Jako ochotnik przeszedł przeszkolenie w tzw. szybkiej radiotelegrafii. Zaprzysiężony w Oddziale IV Sztabu NW skierowany został do Brindisi - chciał walczyć w kraju. W nocy 22/23.10.1944 r. jako skoczek cichociemny został zrzucony w okolicach Nowego Targu. Aresztowany i skazany. Napisał o tym i bił się o Znak cichociemnych przez ćwierć wieku (inne książki do wybuchu Solidarności też ukazywały się z poślizgami pocenzorskimi). Ale wygrał, wspierany przez panią Janinę, która wiernie i długo maszerowała z eleganckim dżentelmenem o żołnierskiej sylwetce i w berecie.

Żona i córki mogłyby jeszcze wiele powiedzieć o domowych brydżach, dysputach z Romanem Brandstaetterem, Kazimierą Iłłakowiczówną i przyjaciółmi, o płytach i historiach książek, które czyta kolejne pokolenie.

Andrzej Sikorski