Niejednego może zdziwić, że Ewa Podleś, choć jest w trakcie wyjątkowo imponującej i bogatej kariery, stosunkowo nieczęsto występuje w rolach tytułowych. A kiedy już się taka trafia - na przykład w operze "Orfeusz i Eurydyka" Glucka - często bywa to... rola męska. Wszystko za sprawą głosu artystki - charakterystycznego, głębokiego kontraltu o ogromnej skali i biegłości, który bliższy jest pierwotnej wersji postaci niż dzisiejsze głosy mężczyzn.