Widowisko, jakie stworzyły na scenie Dakh Daughters, łączyło w sobie punkową energię, kamp, sztuczność, przerysowanie i tematy, które wcale nie pasują do wesołych melodii, ani tym bardziej do burleskowej estetyki. Chciały nas zaszokować, rozbawić? A może jak w jednej piosence o przemocy, dać nam trzask-prask po pysku, byśmy wszyscy w tym szaleńczym, punkowym tańcu doznali jakiegoś gwałtownego przebudzenia?
Kontrastem między oczy
Dziewczyński band wywodzący się ze słynnego teatru Dakh, czerpie przede wszystkim właśnie z teatru. To lata współpracy z Vladem Troickim, obycie z literaturą dramatyczną stanowią pewien klucz do zrozumienia ich estetyki. Bo każda piosenka prezentowana podczas tego widowiska była dopracowana nie tylko w sensie muzycznym, ale także dramatycznym. Zmiany kostiumów, nawiązujący do francuskich pantomim ruch sceniczny, światło, wizualizacje - wszystkie te elementy tworzyły spójną całość, która paradoksalnie niczego ze sobą nie łączyła. Bo jak inaczej połączyć uśmiech i przemoc? Donbas i reggae?
Piosenki Dakh Daughters poruszają różne tematy. Są wśród nich lekkie piosenki o miłości, chociażby tej szukającej spełnienia na plaży w Miami (Куба), jest mnóstwo utworów nawiązujących do literatury z przejmującym Rozy/Donbas na czele. Te dwie piosenki podczas koncertu były zresztą zaprezentowane jedna po drugiej. Kontrast wybrzmiał nie tylko w zmianie tematu, ale także kostiumów, oświetlenia, mimiki wykonawczyń. W trzy sekundy od szanty do środka ukraińskiego piekła? Taka właśnie jest strategia Dakh Daughters. Ani na chwilę nie dają zapomnieć o tym, że ich muzyka jest niezależna, niepokorna i zaangażowana. Po pełnej słodkich melodii piosence "bez znaczenia" przypomną o tym krzykiem, growlem, uderzeniem perkusji, które wbije się prosto w nasze poczucie bezpieczeństwa i spokoju.
#SaveOlegSentsov
Widowisko Dakh Daughters toczyło się niezwykłym rytmem, przechodząc od utworów o przekazie uniwersalnym do konkretnych historii, które dzieją się tu i teraz. Czemu na świecie jest tyle zła? - pytały w pierwszej tego wieczoru piosence, a pytanie to pozostało bez odpowiedzi aż do końca koncertu. Wojna jako najwyższa forma przemocy jest ważnym motywem utworów ukraińskich wykonawczyń. Temat uchodźctwa, ucieczki, walki i strachu ukazywany był tak w skali makro, jak i mikro, w języku ukraińskim, niemieckim, francuskim i angielskim. Artystki zaśpiewały szlagier znad Morza Czarnego (То моє море), który w kontekście aneksji Krymu wcale nie zachęcał do beztroskiego bujania się na dwa. Nie zabrakło także ich głosu w sprawie więźnia politycznego - Olega Sentsova. Polityczny głos Dakh Daughters jest przejmujący w dwójnasób. Po pierwsze dlatego, że opowiadają o swoich sąsiadach, braciach i siostrach, którzy w XXI wieku, będąc europejskimi obywatelami, zostali pozbawieni swojego domu - to nie historia, to nie świat daleki, wojna jest tuż obok nas. Po drugie zaś dlatego, że w swoich utworach zadając pytania, nie dają żadnych rad, prócz tej jednej, by było w nas więcej miłości. Banalne? I tak samo trudne do spełnienia. Love must die, love must revive ironicznie wyśpiewały, łącząc nakaz z wojskowym drylem. Wszyscy, noga w nogę, tańczymy w rytm przemocy. Nikt z nas nie powinien spokojnie spać. Trzask-prask, pobudka.
Aleksandra Kujawiak
- Dakh Daughters
- CK Zamek
- 15.09
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018