Mówi się, że najtrudniej dostrzec to, co jest tuż obok, pod samym nosem, i rzeczywiście coś w tym jest. Tym bardziej warto czasem (a już zwłaszcza w wakacje, które sprzyjają zwiedzaniu ciekawych miejsc) zauważyć i docenić najbliższe otoczenie, na które często w szalonym pędzie zwyczajnie nie zwracamy uwagi. Wejście w rolę uważnego turysty w mieście, w którym żyjemy na co dzień, może nie należeć do zadań najłatwiejszych, ale zdecydowanie polecam takie przeobrażenie. Można wtedy otworzyć oczy ze zdumienia.
Wiedzieliście, że jeszcze w XX wieku leżące na Chartowie gospodarstwo mogło poszczycić się jedną z pierwszych w Wielkopolsce plantacji rabarbaru i wyhodowaniem czarnej róży? Albo że nietoperze (np. te z Fortu I i Ia na Starołęce) mają tak lekki sen, że wystarczy w ich pobliżu zapalić latarkę albo zaszeleścić torbą foliową, żeby wybudzić je ze stanu hibernacji? No właśnie, ja też nie! Podobnie jak tego, że stołeczny Pałac Kultury zbudowano z cegieł wypalanych na Świerczewie, a w 1919 roku na trybunie hipodromu na Woli zasiadał sam Józef Piłsudski. Przykłady można by mnożyć, ale po co, skoro można sięgnąć po Fyrtle, które, prócz podobnych ciekawostek, sporo miejsca poświęcają również konkretnym ludziom - mieszkańcom, którzy z daną dzielnicą związali się niejednokrotnie na całe życie. Jak choćby Maria Kaczmarska, najpierw operatorka tokarki, następnie brakarka (osoba od kontroli jakości) w Zakładach Hipolita Cegielskiego, która na Wildzie mieszkała przez całe życie. Podobnie jak jej mąż, który w Cegielskim obsługiwał piły, i córka Aleksandra - najpierw kontystka (osoba od spraw księgowych i logistycznych), a potem kolejno magazynierka, referentka, specjalistka i... ponownie magazynierka. Fyrtle aż pęcznieją od ciekawych postaci i miejskich zakamarków, z których część, na co dzień znana tylko najbliższym sąsiadom, w końcu ma szansę zostać doceniona przez wszystkich poznaniaków.
Przytoczone historie zauważalnie się różnią, jeśli chodzi o punkty odniesienia, sposób opowiadania czy narratorski styl. Nic dziwnego, skoro ich autorami jest blisko 30 różnych osób - dziennikarzy, działaczy społecznych, animatorów kultury. Część z nich żyje i mieszka w Poznaniu na co dzień, inni przyglądali się mu "zewnętrznym okiem". Efekt? Pełen kalejdoskop sposobów, w jakie można opowiadać o mieście i jego mieszkańcach.
Przyjemności w tej i tak zaskakująco wciągającej lekturze dostarcza również bardzo przejrzyste i przyjazne wydanie książki, malowniczo zilustrowane przez (poznański, a jakże!) kolektyw Ilu Nas Jest, i fotoreportaże z wybranych miejsc. A już za najlepszy pomysł edytorski uważam towarzyszące poszczególnym tekstom krótkie wstawki-nawiązania do innych dzielnic, które pozwalają zauważyć, jak wiele łączy poznańskie fyrtle, mimo że każdy z nich zdaje się być w zasadzie odrębną planetą w mikrokosmosie miasta.
Anna Solak
- Fyrtle. Z życia poznańskich osiedli
- więcej o projekcie: www.fyrtle.pl
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021