Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Wiwisekcja artysty

Marek Dyjak to dusza niespokojna. Ciągle w ruchu, w działaniu, w tworzeniu. Wydał kilka znakomitych płyt. Występuje wszędzie, od dużych miast aż po najmniejsze miejscowości. Koncert w Blue Note był ostatnim w tym roku. "Cieszę się, że to będzie Poznań, bo tu zawsze mam wspaniałą publiczność" - zapowiadał tuż przed przyjazdem.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Jego głosu nie sposób pomylić z żadnym innym. Spośród kilku, może kilkunastu polskich wokalistów śpiewających szeroko pojmowaną poezję, to właśnie on najbardziej zapada w pamięć. Charakterystyczna chrypka i dosadność każdego wersu wyróżniają go na tyle, że istnieją tylko dwie drogi - Dyjaka można odrzucić raz na zawsze albo chłonąć każdym skrawkiem ciała, każdym nerwem. On sam też się nie oszczędza. Pozwala z miejsca uwierzyć w ekspresję, która rysuje się na jego twarzy, w niespokojny ruch rąk. Kiedy śpiewa, robi to tak, jak gdyby siłą wyrywał każde słowo z krtani. Wywołuje nieodparte wrażenie, że to bolesny eksperyment, prawdziwa operacja na żywym organizmie.

Poznań ma to szczęście, że Dyjak grywa tu często i chętnie. Mimo to piątkowy koncert w Blue Note był moim pierwszym spotkaniem z tym artystą na żywo. Pewne jest jedno - Dyjak na scenie to zupełnie inny Dyjak niż ten zapisany dźwiękiem na płytach, choćby i tych najlepszych. Owszem, jeden i drugi elektryzuje mocnym głosem i jeszcze mocniejszą treścią historii, o których śpiewa, ale temu na scenie wierzę jeszcze bardziej.

W piątek wystąpił ze znakomitym zespołem - Markiem Tarnowskim na klawiszach i akordeonie oraz Jerzym Małkiem na trąbce. I tu potwierdza się stara zasada, że mniej znaczy więcej. Pozornie skromne trio wystarczy, by oddać klimat i ducha przemyśleń, jakie wyśpiewuje Dyjak - "barowy grajek". Niewielka scena Blue Note w zestawieniu z jego nienarzucającą się obecnością podkreślała intymny charakter wieczoru, który - powiedzmy sobie szczerze - byłby jeszcze bardziej kameralny, gdyby wszyscy zechcieli tę intymność docenić...

Usłyszeliśmy kilka nowych pieśni - przedsmak płyty, która prawdopodobnie ukaże się już na przełomie stycznia i lutego oraz kawałki, bez których nie odbyłby się żaden jego koncert: "Człowieka" / "Złotą rybę", "Rebekę" czy "Piosenkę w samą porę". Niespodziewany okazał się dla mnie wybór "Modlitwy o wschodzie słońca" Jacka Kaczmarskiego i akustyczna wersja "Kamienia" Kayah, która jak wiadomo jest promotorką i wydawcą ostatnich płyt artysty. Największe wrażenie zrobiło brawurowe wykonanie "Na zakręcie" Agnieszki Osieckiej, znane chyba najbardziej w interpretacji Krystyny Jandy podczas festiwalu w Opolu w 1997 roku.

By jednak pozostać całkowicie szczerą - zachwyt tego wieczoru przysłonił nieco chaotyczny wybór piosenek, które w żaden sposób nie chciały się ułożyć w jedną, spójną całość, oraz wyczuwalny pośpiech muzyków, którzy grali przez tylko nieco ponad godzinę. "Jeśli nowe piosenki się przyjmą, wrócę pewnie wiosną z całą płytą" - zapowiedział Dyjak. Czuję niedosyt, będę czekać.

Anna Solak

  • Koncert Marka Dyjaka
  • Blue Note
  • 18.12