Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

ROZMOWY W GARDEROBIE. W Polsce zapytałem, kim jestem

- Wy macie łatwo, jesteście Polakami, katolikami. Mieszkając w Polsce, poczułem, że coś ważnego zgubiłem na życiowej drodze, czegoś mi brakuje - mówi Hacen Sahraoui*, poznański aktor i fotograf.

. - grafika artykułu
Hacen Sahraoui (w roli Francuza) w projekcie Okno na Innych Fundacji Barak Kultury, czerwiec 2019, fot. materiały Fundacji Barak Kultury

Podczas festiwalu Malta prowadziłeś międzykulturowe warsztaty kulinarne Kuchnia z widokiem na pokój, gdzie prezentowałeś kuchnię algierską. Twoi rodzice są Algierczykami?

Jestem Francuzem, urodzonym we Francji, ale moja rodzina pochodzi z Algierii. Do Francji przyjechali do pracy, gdy skończyła się wojna wyzwoleńcza z Francuzami i proklamowano niepodległość Algierii. Kraj był zniszczony, a Francja potrzebowała rąk do pracy, zaczynały się lata prosperity gospodarczej lat 60. w Europie.

Kuchcik Żyleta z serialu Przepis na życie prawdziwym kucharzem?

Z domu wyniosłem, że gotowanie to nie tylko czynność służąca temu, by kogoś nakarmić. To przede wszystkim uczucie, relacja. Jeśli chcesz komuś dać do zrozumienia, jak bardzo go lubisz lub szanujesz, a nie umiesz tego powiedzieć, zawsze możesz coś ugotować i razem zjecie smakowite dania. Mama mnie nauczyła, że gotowanie może być znakiem miłości. Nie jestem masterchefem, ale robię warsztaty kuchni algierskiej takie jak na festiwalu Malta. Dla mnie gotowanie to tylko pretekst, bo wspólne jedzenie kuskusu jest okazją do lepszego poznania się nawzajem. Dla mnie gotowanie to sposób, by dotrzeć prosto do serca Polaka.

Jesteś człowiekiem wielu talentów: aktor, fotograf, kucharz. W swoich ostatnich aktorskich projektach realizowanych w Poznaniu, takich jak spektakl Fejk Nius, Antykabaret Barbarzyńcy PL czy akcja Okno na Innych mierzysz się ze stereotypem Araba, też Francuza. W 1986 roku, gdy w czasie studiów byłem pierwszy raz we Francji, pracowałem przy winobraniu, moi francuscy rówieśnicy na polu w wiosce Cairanne wiedzieli o Polsce tylko dwie rzeczy: Lech Waleza i "pijany jak Polak". A co Ciebie spotkało w obcych stronach, że wziąłeś na cel stereotyp?

Przez 10 lat pracowałem jako aktor w Lyonie i Paryżu, prowadząc warsztaty teatralne dla dzieci i młodzieży, gdzie spotkałem się z mieszanką kultur. We Francji obok siebie żyją ludzie rozmaitych ras, religii, pochodzący z różnych krajów. Tam nie czułem różnicy między sobą a Pakistańczykami, a nawet młodymi Francuzami, chociaż jestem z pochodzenia Algierczykiem. Kiedy wylądowałem w Polsce po raz pierwszy 15 lat temu, poczułem się jak ktoś inny, jak obcokrajowiec.

Miałem swoje stereotypy w głowie na temat Polski. Znałem polską flagę, też słyszałem o Lechu Waleza, Polański oczywiście, Niebieski, Biały, Czerwony Krzysztofa Kieślowskiego, ale o Polakach nic więcej nie wiedziałem. No poza "pijany jak Polak". Kiedy zacząłem poznawać Polaków, stereotypy prysły. Polacy pić to piją, ale na co dzień mniej niż Francuzi, no i mają mocniejszą głowę, stąd zresztą wzięło się francuskie przysłowie z czasów Napoleona. Znajomi we Francji ostrzegali mnie, że Polacy są zamknięci w sobie. A tu spotkałem się z otwartością i gościnnością. Mieszkam już 12 lat w Poznaniu i gdybym nie został tu dobrze przyjęty, gdyby ktoś zamykał przede mną drzwi, to już dawno wróciłbym do Francji. Większy problem, więcej konfliktów z powodu swojej rasy i pochodzenia miałem we Francji niż w Polsce. Taki paradoks.

Polski stereotyp muzułmanina ma swoje źródło w powieściach Henryka Sienkiewicza, niektórzy widzieli Rękopis znaleziony w Saragossie Wojciecha Hasa, ale też miliony rodaków latają na wakacje do Egiptu, Tunezji czy Maroka...

Polacy, których poznałem, byli ciekawi, skąd jestem, jak się gotuje potrawy tam, skąd pochodzę. Tak naprawdę to spotkanie z Polakami postawiło przede mną samym pytanie: kim jestem? Wy macie łatwo, jesteście Polakami, katolikami. Mieszkając w Polsce, poczułem, że coś ważnego zgubiłem na życiowej drodze. Czegoś mi brakuje, więc zacząłem robić spektakle, przy okazji pytając sam siebie, na ile jestem  Algierczykiem, na ile Francuzem, na ile muzułmaninem.

Spotkało cię w Poznaniu coś, że poczułeś się jednak inny?

Kilka lat temu na Wildzie. Jednego dnia nie włożyłem na głowę czapki, a mam bujną fryzurę, jak widać. Poszedłem na zakupy, przy sklepie stali "menele" - tak się mówi? I coś tam krzyczeli, na początku nie rozumiałem. Drugi dzień, trzeci i znów wyszedłem bez czapki i nagle słyszę: "Tej, małpa! Małpa, tej, dżunglę masz na łbie!". To nie było przyjemne, ale miałem dwie możliwości: albo zachować obojętność, albo pokazać swoje granice. I wybrałem drugie wyjście. Obróciłem się do tych żuli i krzyknąłem: "Ja nie jestem małpa!". A oni do mnie: "Jak nie jesteś małpa, to kto jesteś?". A ja do nich podniesionym głosem: "Jestem goryyyl!".

Wtedy po raz pierwszy poczułem, że z wyglądu nie jestem jak Polacy, którzy raczej mają krótkie włosy albo są łysi.

Całe dzieciństwo jadłem rzodkiewki w śmietanie. Przyjeżdżam do Francji, a tam na półmisku redyski krojone wzdłuż na pół z zielonymi ogonkami i masło obok do smarowania. A twój kulinarny stereotyp, który zniknął w Poznaniu?

Jak mieszkałem we Francji, to nie lubiłem ziemniaków, nie jadłem ich prawie wcale. Nie czułem żadnego smaku, gotowane banany to były dla mnie. Wylądowałem w Polsce, a tu ziemniaki i pełne zaskoczenie, bo tyle możliwości kulinarnych: pyrki z wody, kluski... Jak pierwszy raz zobaczyłem, jak się robi plyndze, to nie mogłem się nadziwić, co też Polacy jedzą. Ziemniaki tarte jak banany, ze śmietaną i cukrem! Minę zrobiłem zdziwioną, jak to Francuz, próbuję kęs, a tu petarda. A kurki w śmietanie? Palce lizać!

A jak się czujesz jako muzułmanin w Poznaniu?

Jak mieszkałem w Paryżu, to nie czułem potrzeby spotykać się z innymi muzułmanami. Zamieszkałem w Poznaniu i poczułem, że czegoś mi brakuje. Na szczęście w Poznaniu działa aktywnie Muzułmańskie Centrum Kulturalno-Oświatowe. U nich też gotowałem dania arabskie, to oni pożyczyli mi sprzęt na warsztaty w ramach festiwalu Malta. To jest zresztą paradoks. We Francji trudno znaleźć tak otwarcie działające muzułmańskie centrum, które próbuje prezentować kulturę islamu. Może w Paryżu Instytut Arabski, ale nie w mieście wielkości Poznania. We Francji nikt nie był zainteresowany, by wesprzeć projekt teatralny o stereotypie muzułmanina, dopiero w Poznaniu znalazłem zrozumienie.

rozmawiał Przemysław Toboła

*Hacen Sahraoui - urodzony we Francji (rocznik 1972) aktor, fotograf, od 12 lat mieszka w Poznaniu. Współpracuje z Fundacją Barak Kultury i Muzułmańskim Centrum Kulturalno-Oświatowym.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019