Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Skarby poznańskich bibliotek. Bogactwo pod Pegazem

W monumentalnym gmachu poznańskiej opery książek w potocznym tego słowa znaczeniu jest niewiele. Są za to leksykony, wydawnictwa muzyczne i jubileuszowe naszej sceny operowej. 

. - grafika artykułu
Zespół baletowy Teatru Wielkiego podczas próby tańców góralskich (1930 r.). Fot. archiwum Teatru Wielkiego

Prawdziwym bogactwem, unikatowym i niepowtarzalnym, są gromadzone systematycznie od wielu lat i pięknie prezentujące się na półkach, starannie oprawione tomy zawierające m.in. wycinki prasowe informujące o działalności Teatru.

W zakamarkach gmachu

Jest ich grubo ponad setka, a przecież dotyczą tylko lat powojennych, od 1945 roku. Starsze, z międzywojnia, zachowały się tylko szczątkowo. Niemcy zaraz na początku wojny, w październiku 1939 roku, zniszczyli wszystko. W zakamarkach gmachu, w którym mieścił się w ostatniej fazie okupacji szpital wojenny, potem zakaźny, a następnie dowództwo Armii Czerwonej, zachowały się jedynie okruchy archiwum. A przecież poznańska opera w latach międzywojennych przygotowała aż 290 premier. Tempo było więc oszałamiające. Tadeusz Boniecki, który nie tylko panuje nad tym bogactwem, ale je już od ćwierć wieku wzbogaca, porządkuje i systematyzuje, zwraca mi uwagę na małą książeczkę autorstwa architekta gmachu Maxa Littmanna z 1910 roku. Doskonały papier, a więc i wyraźne fotografie wnętrza tuż po otwarciu. Nie ma jednak na nich wspaniałego żyrandola, który dziś zdobi widownię. Ten zawisł dopiero w 1941 roku, kiedy teatr zarezerwowany był tylko dla Niemców. Jest też kilka wydawnictw z tego ponurego okresu.

Soliści na front

Pewną przeciwwagą dla tych pozycji jest świetnie zachowana księga strażacka z lat 1912-1934, bardzo starannie prowadzona, niemal kaligraficznym pismem, w której instytucja funkcjonuje bez żadnej przerwy. Tylko czerwona kreska oddziela oba okresy - niemiecki i polski. I to jest zrozumiałe: po roku 1919 wśród muzyków opery - tłumaczy Tadeusz Boniecki - było wielu Niemców, po prostu obywateli Poznania... Z pierwszej wojny światowej pochodzi kapitalna korespondencja między dyrekcją opery a władzami miasta. Ze względu na niskie zarobki artyści handlowali pod Wieżą Górnośląską, co powodowało krytykę urzędu miejskiego. Zarobki są adekwatne do poziomu spektakli - tłumaczyli urzędnicy. A na to dyrekcja Teatru: jak może być dobry poziom, kiedy solistów wysyłacie na front... Inną, ze wszech miar interesującą księgą jest wzorowo prowadzona dokumentacja kasy zapomogowo-pożyczkowej z początku lat dwudziestych. Jej członkami byli prawie wszyscy pracownicy. Pieniądze potrzebne były także teatralnej śmietance - dyrektorom, scenografom, reżyserom, solistom - np. Stanisławowi Jarockiemu, Józefowi Wolińskiemu etc.

Arie w parku Sołackim

Wszystkie te skarby znajdują się w obszernych podziemnych pomieszczeniach, gdzie była kiedyś kuchnia wykwintnej teatralnej restauracji. W wielkich papierowych teczkach zgromadzono plakaty, projekty kostiumów i scenografii, zdjęcia ze spektakli. Fotografie z międzywojnia i z lat 50. zostały zdigitalizowane i podobnie jak nagrania audio i audiowizualne są nie tylko kroniką sceny, ale stanowią bardzo dobry materiał dla naukowców. Korzystają z niego chętnie, co znalazło odzwierciedlenie w pracach m.in. Tadeusza Świtały, Magdaleny Dziadek, Teresy Dorożały-Brodniewicz i autorów kilkudziesięciu prac magisterskich. Kopalnią tematów, także tych mniej oficjalnych, są zbiory przekazane przez rodziny artystów - Albina i Jerzego Fechnerów, Edmunda i Janiny Zalewskich, Conrada Drzewieckiego, Antoniny Kaweckiej, Karola Urbanowicza etc. Można się z nich dowiedzieć np., gdzie po premierach spotykali się artyści - albo w kawiarni u Dobskiego, albo - co znacznie ciekawsze - w parku Sołackim. Wsiadali na łódki późną wieczorową porą i odśpiewywali arie ku radości okolicznych mieszkańców, nienarzekających na zakłócanie ciszy nocnej. Prawdziwym ewenementem są pamiątki po Bronisławie Dowiakowskiej (1840-1910), jednej z pierwszych odtwórczyń roli Halki, które trafiły prawie cudowną drogą z Charkowa do poznańskiego Teatru Wielkiego, a to dlatego, że nosi on imię Stanisława Moniuszki. Obok fotografii, ozdobnych drobiazgów, są tam m.in. wachlarz i szal artystki, świetnie zachowane.

Na przekór ciemięzcy

Ostatnie podczas okupacji hitlerowskiej przedstawienie odbyło się 30 czerwca 1944 roku. Był to Rigoletto, a pierwszą po wojnie operę, mimo zniszczeń gmachu i miasta, wystawiono już w czerwcu następnego roku, czyli 1945. Byli to Krakowiacy i górale. W styczniu 1946 zaś poznaniacy zachwycali się Strasznym dworem. Entuzjazm, z jakim przyjmowano te spektakle, mógł się równać tylko z tym, który towarzyszył inauguracji polskiej sceny w gmachu pod Pegazem w 1919 roku. Już przecież 31 sierpnia 1919 roku odbyła się premiera Halki, zaledwie dwa tygodnie po spektaklu przygotowanym przez niemiecką dyrekcję! Pisały o tym wszystkie poznańskie dzienniki, a ton był podobny do zawartego w telegramie gratulacyjnym przysłanym przez Teatr Miejski we Lwowie.

Witaj dniu, w którym na przekór ciemięzcy.
W świątyni ducha nowy błysk zadnieje;
jako spełnione są proroctw nadzieje,
Że z niewolników wskrzeszeni zwycięzcy!

Grażyna Wrońska