Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Z publicznością trzeba rozmawiać!

- Poznańscy słuchacze są dobrze wyedukowani ze względu na długą muzyczną tradycję. Wyczekują występów i potrafią uważnie słuchać. Nie można im wcisnąć kitu! - mówi Agata Szymczewska*, laureatka nagrody Koryfeusz Muzyki Polskiej w kategorii osobowość roku.

. - grafika artykułu
Agata Szymczewska, fot. Tomasz Tukajski

Otrzymała Pani nagrodę Koryfeusz Muzyki Polskiej w kategorii osobowość roku za działalność edukacyjną i propagowanie muzyki klasycznej. Prowokacyjnie zapytam, czy muzykę klasyczną w ogóle trzeba promować?

Oczywiście, że tak! Świat ma dzisiaj do zaoferowania mnóstwo świetnych alternatyw, którym można poświęcić czas i uwagę. Istnieją także inne gałęzie sztuki - literatura, malarstwo, performans, sztuki współczesne (osobiście bardzo je lubię). Nie jest tak, że my, muzycy klasyczni, uważamy, że wszyscy powinni słuchać muzyki klasycznej i się nią zachwycać. Trzeba za to cały czas opowiadać o artystach, kompozytorach i samej muzyce. W ten sposób możemy pomagać w jej zrozumieniu, ponieważ naprawdę nie jest ona bardzo trudna w odbiorze. Nasze, muzyków, zadanie to muzykę wykonywać i nieustannie przybliżać poprzez kontakt z publicznością w świecie, w którym konkurencja jest bardzo duża.

Konkurencja jest duża, zatem jak o muzyce opowiadać, żeby była atrakcyjna? Do jakiej grupy docelowej ją kierować?

Nie można na siłę wcisnąć komuś zainteresowania. Uważam, że pierwszy impuls musi pochodzić od samego zainteresowanego. Muzyka klasyczna, dzięki swojej coraz większej obecności w mediach i internecie, jest w stanie dotrzeć do różnych grup. Czasami są to dzieci, czasem młodzież, osoby w wieku średnim albo seniorzy. Ci ostatni mają najwięcej czasu na zainteresowanie się muzyką, ale nie zawsze dysponują budżetem, żeby tę pasję rozwijać - bilety na koncerty i płyty nie rosną na drzewach. Gdy w kimś zostało zasiane ziarenko zainteresowania, naszą rolą jest opowiadać, że muzykę też tworzą ludzie. Kompozytor był człowiekiem: musiał zjeść, ubrać się, podejmować trudne życiowe decyzje. Musiał się uczyć, szukać inspiracji i znaleźć swoje miejsce w świecie. My, wykonawcy, też jesteśmy zwykłymi ludźmi, wstajemy rano, ścielimy łóżko, jemy śniadanie, i tak dalej. Warto pokazywać, że muzyka to nie sztuka niedostępna, pisana i wykonywana przez nie wiadomo kogo.

Rozmawiamy niedługo po 16. Konkursie Wieniawskiego, w zeszłym roku odbył się XVIII Konkurs Chopinowski. Obydwa odbijały się szerokim, jak na muzykę klasyczną, echem w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Czy konkursy muzyczne, ze swoją "sportową" rywalizacją i laureatami-celebrytami, mogą przyciągać ludzi do muzyki klasycznej?

Oczywiście. Sportowe emocje, adrenalina, rywalizacja - ludzka natura żyje tym już od czasów starożytnych. Nie bez powodu pierwsze igrzyska olimpijskie zostały powołane do życia w antycznej Grecji. Zmagania o tytuł najlepszego zdecydowanie napędzają publiczność. Pamiętajmy jednak, że jest to sytuacja wyjątkowa. Życie artystyczne na co dzień mało ma w sobie z rywalizacji. Przychodząc na koncert, nastawiamy się na zupełnie inne doznania niż te, które towarzyszą nam podczas konkursów. Znika element porównań i konkurencji, czyli bodźce wywołujące zaintrygowanie i burzliwe dyskusje. Jeżeli ktoś jest przyzwyczajony do bywania na konkursach, to "zwykły" filharmoniczny koncert może taką osobę zaskoczyć. Na scenie gra jeden solista i nie ma go do kogo porównać. Konkursy to fantastyczna okazja do poszerzenia publiczności, ale późniejszym celem jest pozostanie publiczności na koncertach i ich wspólne przeżywanie z powodu sztuki, a nie rywalizacji.

A czy publiczność sama w sobie jest otwarta na muzykę i nowości, takie jak współczesne kompozycje? Jak na ogólnym tle wypada publiczność w Poznaniu?

Oczywiście najbardziej lubimy melodie, które już znamy. Za każdym razem cieszę się tak samo, gdy słyszę Eine kleine Nachtmusik Mozarta albo Nokturn Chopina. Cała sztuka układania repertuarów polega na tym, by dostarczyć ludziom to, co znają i kochają, a z drugiej strony coś nowego. W otwarciu się na nieznane pomaga nam współczesny świat, w którym ciągle musimy się adaptować do zmienności. Warto być otwartym na inne formacje muzyczne: nowych kompozytorów, utwory współczesne, dzieła zapomniane i nieznane. W ten sposób wyrabiamy sobie gust muzyczny. Nie wszystko musi się nam podobać i nie każdy musi być po koncercie zachwycony. Dla artystów i organizatorów cenną wskazówką jest sytuacja, gdy ktoś wyjdzie z koncertu i powie: "Nie podobało mi się, ten repertuar był nietrafiony. To nie moja bajka". Dlatego z publicznością trzeba rozmawiać. Bardzo lubię wychodzić do słuchaczy i pytać, czy im się podobało i co ich zainteresowało. Każde miejsce na świecie ma też inną publiczność - nawiązuję już do Poznania. Myślę, że najbardziej kochani są tu najwięksi polscy kompozytorzy: Wieniawski i Chopin. Nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której ktoś przyjeżdża do Poznania zagrać koncert Chopina i zostaje wygwizdany. Poznańscy słuchacze są dobrze wyedukowani ze względu na długą muzyczną tradycję. Wyczekują występów i potrafią uważnie słuchać. Nie można im wcisnąć kitu! Gdy coś tę publiczność zachwyci, potrafi ona to w piękny sposób docenić. Występować w Poznaniu to wielka przyjemność.

Czy w muzyce klasycznej możemy mówić o modach i trendach? Jeśli tak, to co obecnie jest na topie?

Ja zmieniających się trendów raczej nie widzę. Wydaje mi się, że w Polsce na topie zawsze będzie muzyka Fryderyka Chopina. Nie zaobserwowałam także żadnych bezdyskusyjnych tendencji w programach koncertów. Przez chwilę muzyka rosyjska była mniej popularna z wiadomych przyczyn. O ile żyjący kompozytorzy mogą zająć stanowisko w sprawach politycznych, to uważam, że karanie Czajkowskiego, Prokofiewa, czy Głazunowa za to, że urodzili się i wychowali w Rosji, jest niesprawiedliwe. Nie mogą oni zabrać głosu, a rosyjska kultura muzyczna jest jedną z najwspanialszych kultur muzycznych, zwłaszcza ta z XIX wieku.

Kilka miesięcy temu media donosiły o stworzeniu przez sztuczną inteligencję X Symfonii Beethovena na podstawie oryginalnych szkiców i analizy innych utworów tego kompozytora. Pojawiają się także newsy o innych kompozycjach tworzonych przez komputery. Widzę w tych próbach zagrożenie marginalizacją roli człowieka kreowaniu sztuki. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

Z punktu widzenia technologii jest to bardzo ciekawy aspekt i sama chętnie bym tej X Symfonii posłuchała dla zaspokojenia ciekawości. Artyści i sztuka nie powinni bać się technologii, ponieważ nie znamy jeszcze możliwych pozytywnych skutków jej wykorzystania. Być może pozwoli ona nam czegoś nowego się dowiedzieć, odkryć coś, co ułatwi nam życie. Nie zakładałabym z góry, że technologii trzeba się wystrzegać. Natomiast różnica doświadczenia muzycznego mieści się w sposobie słuchania. Porównałabym je do powieszenia reprodukcji Mona Lisy w kuchni i codziennego gotowania obok tego portretu. To innego rodzaju przeżycie niż wyjazd do Paryża, wizyta w Luwrze i zobaczenie dokładnie tego samego obrazu na żywo. Emocji odczuwanych w muzeum nie da się porównać do oglądania reprodukcji w domu, mimo że wrażenia wzrokowe są bardzo zbliżone. To samo dotyczy słuchania muzyki z telefonu. Przepiękne koncerty Wieniawskiego i Chopina mogą nam rozbrzmiewać w słuchawkach podczas jazdy tramwajem, ale nie można tego porównać do wyjścia do filharmonii, zajęcia miejsca wśród publiczności i wysłuchania "tu i teraz" tej samej muzyki wydobytej ręką konkretnego artysty. Z jednej strony technologia zwiększa nam dostępność muzyki, ale z drugiej spłaszcza paletę doznań i emocji. Te podczas słuchania na żywo są nieporównywalne.

To nie kwestia technologii, tylko naszych zachowań i wyborów...

Tak, nawet nie trzeba daleko szukać porównań. Jesienią odbywały się mistrzostwa świata w piłce nożnej w Katarze. Większość z nas oglądała mecze w domach, ale ten, kto kiedykolwiek był na stadionie i poczuł tę energię, wie, jak inne to jest przeżycie. Byłam na historycznym meczu w 2014 roku, gdy Polska wygrała z Niemcami 2:0 na Stadionie Narodowym. Nigdy nie przeżyłam przed telewizorem tego, co wtedy, gdy 60 tysięcy ludzi ryknęło "GOL!". Nie doświadczyłabym takiego wybuchu radości, nawet gdyby u mnie w domu było dziesięć czy dwadzieścia osób. Na stadionie mniej widać, nie ma komentatora, ale gdybym miała wybierać, wolałabym być właśnie tam.

Rozmawiając pod koniec roku, muszę zapytać o artystyczne i edukacyjne plany na 2023 rok.

Plany są bardzo różnorodne. Szykuje się wiele koncertów i wyjazdów: na początku roku tournée po Stanach Zjednoczonych z Anne-Sophie Mutter, w tym wyczekiwany koncert w Carnegie Hall. Oprócz tego w tym sezonie artystycznym Kwartet im. Karola Szymanowskiego, w którym na co dzień koncertuję, ma rezydenturę w Filharmonii Narodowej. Jeden koncert już się odbył, trzy kolejne są przed nami. Ponadto codzienna praca pedagogiczna: kursy, warsztaty, master classy. Myślę, że ten rok będzie przebiegał na spokojnie. Oby w zdrowiu.

I tego właśnie życzę.

Rozmawiał Paweł Binek

*Agata Szymczewska - skrzypaczka, zwyciężczyni 13. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w 2006 roku. Laureatka Paszportu "Polityki" oraz czterech Fryderyków. Koncertuje w Europie, Azji i obu Amerykach, współpracowała z takimi artystami, jak m.in. Seiji Ozawa, sir Neville Marriner, Krystian Zimerman, Martha Argerich, Anne-Sophie Mutter. Od 2014 roku jest prymariuszką Karol Szymanowski Quartet. Działalność pedagogiczną prowadzi na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina oraz w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Warszawie, a także podczas lekcji pokazowych i kursów mistrzowskich. W 2022 uhonorowana nagrodą Koryfeusz Muzyki Polskiej w kategorii osobowość roku za działalność edukacyjną i popularyzującą muzykę klasyczną.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023