Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Wieniawski zawsze był obok

Z Aliną Kurczewską rozmawia Elżbieta Woźna.

. - grafika artykułu
Fot. W. Wylegalski

W czerwcu zostałaś wybrana na prezesa zarządu Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego. Wiem, że muzyka patrona Towarzystwa jest Ci szczególnie bliska. Mogłabyś powiedzieć, "jak to się zaczęło"?

Wprawdzie nigdy nie grałam na skrzypcach, bo jestem dyplomowaną flecistką, ale moje pierwsze wspomnienie wiąże się z rokiem 1967, kiedy ojciec zabrał mnie na koncert laureatów. Zrobiłam furorę w mojej klasie, bo podczas transmisji koledzy zauważyli nas w auli. Ten konkurs wygrał wtedy Piotr Janowski. Pamiętam też wypady z koleżankami i kolegami podczas konkursu, w którym brała udział Tatiana Grindienko. To była fantastyczna przygoda. Oczywiście kibicowaliśmy różnym wykonawcom. To były konkursy, które obserwowałam z zewnątrz, a w roku 1977 rozpoczęłam pracę w radiu i obsługiwałam je już na żywo jako radiowiec, aż do przedostatniego konkursu, kiedy dyrektor Andrzej Wituski zaproponował mi stanowisko rzecznika prasowego.

Czyli to był rok 2011?

Tak, nagle znalazłam się po drugiej stronie, już jako organizator, a podczas ostatniego pełniłam funkcję zastępcy dyrektora konkursu. Powiem jeszcze o jednej ciekawej rzeczy. Z Ireną Goszczyńską przygotowywałyśmy kiedyś (nie podczas konkursu) cykl audycji o Wieniawskim i w nasze ręce wpadło nagranie Igora Ojstracha i Władimira Jampolskiego grających Legendę. To jest jedno z moich ukochanych nagrań tej kompozycji. Bardzo lubię rejestracje Maksima Vengerova, bo on gra Wieniawskiego w sposób zupełnie niebywały, po polsku, a jednocześnie z niesłychaną maestrią. Oczywiście mam też wiele ulubionych nagrań z każdego konkursu.

Maksim Vengerov w dalszym ciągu będzie współpracował z Poznaniem?

Trudno powiedzieć. To za wczesne pytanie na tym etapie.

Możesz powiedzieć, że funkcja prezesa to spełnienie Twoich marzeń zawodowych czy ukoronowanie?

Może ukoronowanie, bo właściwe każda dziedzina mojej działalności dała mi wiele satysfakcji. W tym roku minęło 40 lat mojej pracy w radiu. Otrzymałam odznaczenie Gloria Artis. To było wspaniałe przeżycie, bo miało miejsce przy okazji jubileuszu poznańskiej rozgłośni. W radiu realizuję to, co lubię. Konkurs Wieniawskiego jest niewątpliwie ogromnym wyzwaniem, chociaż mam pewne doświadczenia jako organizator dzięki temu, że prowadzę Fundację Szkoła Chóralna Kurczewskiego. Jest to na pewno ogromny splendor, ale i odpowiedzialność, i gigantyczna praca. Pamiętasz, co powiedziałam na walnym zebraniu? Uważam, że Andrzej Wituski wprowadził konkurs na wysokość ośmiotysięczników, a teraz naszym zadaniem jest zbliżyć się do tego Mount Everestu.

Rzeczywiście, przejmujesz ster z rąk dwóch wielkich osobowości, bo i dyrektor Andrzej Wituski, i prezes Bartosz Bryła to autorytety.

Przede wszystkim jeszcze niezupełnie przejmuję, bo dyrektor Wituski jest jeszcze dyrektorem konkursu. Bardzo się cieszę, że Bartek Bryła został członkiem zarządu, bo to świetny skrzypek i zarazem ma bardzo sensowny pogląd na temat tego, co się dzieje w świecie skrzypcowym. Dyrektor Andrzej Wituski jest honorowym prezesem zarządu, ma prawo uczestniczenia we wszystkich zebraniach, więc sądzę, że wszystko, co się będzie działo w Wieniawskim w najbliższym czasie, to będzie taki krok po kroku, nic w sposób gwałtowny.

Ciekawostką składu nowego zarządu jest to, że znalazło się w nim kilkoro redaktorów. Powiedz, czy to może mieć wpływ na Waszą pracę?

Na pewno tak. Były różne zarządy. Sama jestem w zarządach od lat osiemdziesiątych.

Nie było wtedy kadencyjności?

Była, była i były wybory oczywiście. Zarządy były wtedy bardziej "muzyczne". Teraz podzieliły się role - muzycy wykonawcy też są, ale jest też sporo osób działających trochę inaczej. Dziennikarz patrzy jednak z nieco innej perspektywy. Muzyk bardziej skupia się na działaniach artystycznych, ma bardzo cenne uwagi dotyczące spraw muzycznych, a w funkcjonowaniu Towarzystwa potrzebna jest też właśnie ta szersza perspektywa.

Towarzystwo Wieniawskiego to nie tylko konkursy międzynarodowe - skrzypcowy i lutniczy, ale to współorganizacja przy ogólnopolskich - wiolonczelowym i kontrabasowych, to także organizacja koncertów. Czy tu się coś zmieni?

Myślę, że wielkim wyzwaniem dla Towarzystwa jest działalność między konkursami. Co pięć lat wszystko błyszczy i jest OK, a później cichnie wrzawa konkursowa i utrzymać tę kondycję, i być ciągle obecnym to jest największe zadanie, tym bardziej że, pamiętajmy o tym, Towarzystwo otrzymuje dotacje celowe, na konkursy. Nie jest instytucją, więc wszelkie środki trzeba wypracować albo zdobyć. Magda Wiśniewska z biura Towarzystwa ciekawie zaprojektowała letni czas koncertowy. Zauroczyła mnie sceneria Fortu VI, gdzie odbył się pierwszy koncert z cyklu Bezsenność. Kolejne też były w nietypowych miejscach. To jeden z kierunków - ciekawe miejsca. Na pewno będziemy zapraszać skrzypków, bo to jest nasze zadanie, ale będą również zapraszane orkiestry kameralne. Jest jeszcze jedna rzecz i myślę, że tutaj zarząd nie będzie miał nic przeciwko temu, jeżeli powiem coś takiego, że musimy "pilnować" naszych laureatów. Dbać o to, żeby oni się pojawiali, byśmy wiedzieli, co w danym momencie sobą reprezentują, gdzie grają. To niewątpliwie taki kierunek, którego nie można zagubić.

A publikacje książkowe, wydawnictwa płytowe? Są wśród nich prawdziwe białe kruki.

To jest bezcenny dorobek Towarzystwa - zapisywanie muzycznej historii miasta, dokumentowanie tego, co się dzieje. Są płyty i jest cały dział naukowy, i bardzo liczę na to, że pani prof. Alina Mądry jeszcze bardziej rozwinie tę działalność. Przecież nie wszystkie utwory patrona są wydane. To jest ogromna praca, trzeba wielu zabiegów i trudu, aby dojść do pierwodruków.

Co nowo wybrany prezes planuje w najbliższych miesiącach?

Ta nasza rozmowa odbywa się na bardzo wczesnym etapie. Wybory odbyły się ósmego czerwca, w gruncie rzeczy nie mieliśmy okazji przedyskutować w gronie zarządu kierunków działania. Ja jeszcze nie przedstawiłam swoich zamierzeń, ale myślę, że to nastąpi już po wakacjach. Na pewno powstaną kolejne pomysły, bo w zarządzie są bardzo interesujący ludzie. Jedno wiem, niewątpliwie ten konkurs, który czeka nas w 2021 roku, jest... już za cztery lata i siedzieć z założonymi rękami zbyt długo nie możemy. Z pewnością przy radzie i pomocy Andrzeja Wituskiego pewne koncepcje powstaną.

Jakie jest Twoje marzenie związane z nową funkcją?

Mieć więcej czasu! Doba powinna trwać ponad 24 godziny. Moim marzeniem jest też nie zawieść nikogo. Dziękuję tym wszystkim, którzy mi zaufali, którzy we mnie wierzą. Chciałabym utrzymać wysoki poziom, zaskoczyć melomanów czymś nowym, ciekawym. Oczywiście liczę nie tylko na zarząd, ale może przede wszystkim na zespół działający w biurze Towarzystwa. Każda z pracujących tam pań ma swoją specjalność, już się sprawdziły w niejednej trudnej sytuacji. Mam też nadzieję, że z pomocą dotychczasowych prezesa i dyrektora dokonamy tego, by Wieniawski "błyszczał" w Polsce i na świecie.

Rozmawiała Elżbieta Woźna

Alina Kurczewska absolwentka poznańskiej Akademii Muzycznej. Od 8 czerwca prezes zarządu Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego. Dziennikarz Poznańskiego Radia, prowadzi pasmo muzyki klasycznej. Jest dyrektorem Fundacji Szkoła Chóralna Kurczewskiego.