Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Nic nie pęknie

Rozmowa z prof. Marcinem Berdyszakiem, rektorem Uniwersytetu Artystycznego.

. - grafika artykułu
fot. M. Ciesielski

95-lecie obchodzić będziecie skromnie. Ograniczacie się właściwie do wydania monografii o historii uczelni.

Pierwszy z planowanych trzech tomów ukazał się 5 lat temu. Dotyczył lat 1919- -1939. Następny, z okresu 1945-1981, wydajemy właśnie w przyszłym roku, a na stulecie wydamy ostatni. Jarosław Mulczyński od dawna zbiera materiały. Ważne jest, żeby zrobił to ktoś, kogo żywo interesuje ten temat, a jest to znakomity archiwista, człowiek dociekliwy, ma dobre pióro. Przede wszystkim zna historię szkoły dużo lepiej niż my wszyscy. Już 90-lecie obchodziliśmy hucznie, a obecnie jesteśmy w trakcie inwestycji budowlanej i kwestie lokalowe są utrudnione. Stwierdziliśmy, że takiego bardzo "tłustego" wydarzenia nie będziemy organizować. To 95-lecie będziemy obchodzić tak naprawdę za rok otwarciem nowego budynku. Tak po poznańsku.

Utworzyliście Wydział Animacji ze stosunkowo małej katedry.

Jesteśmy jedyną uczelnią, która ma animację. Liczba chętnych na ten kierunek jest coraz większa. Kiedyś przyjmowaliśmy do siedmu osób, a chętnych było kilkanaście. Teraz zgłasza się nawet kilkudziesięciu kandydatów. Porównując z innymi wydziałami, okazuje się, że animacja jest czymś, co ludzi coraz bardziej przyciąga. Uważam, że wydziały powinny być silne, autonomiczne, ale na uczelniach artystycznych nieduże. To nas wyróżnia. Kształcenie musi odbywać się w sytuacjach indywidualnych. No i to jest też taka tradycja, bo przecież mój poprzednik prof. Wojciech Müller gigantyczny wydział podzielił na osobne Malarstwo, Grafikę i Rzeźbę. Potem Wydział Architektury i Wzornictwa także został podzielony. To naturalny rozwój. Obecnie dziekan prof. Joanna Imielska na Wydziale Edukacji Artystycznej dokonuje różnych zmian, aby było możliwe kształcenie w obszarze teoretycznym.

Czyli Wydział Teoretyczny powstanie?

Tak. Będzie zbudowany właśnie z Edukacji Artystycznej. Powinien być to wydział, który będzie się zajmował szeroko rozumianą refleksją o sztuce - od kuratorstwa przez krytykę po inne formy aktywności teoretycznej. Pojawia się bardzo poważne pytanie, ale nie chcę wchodzić w obszar kompetencji dziekana wydziału, czy to będą zajęcia włączające działania artystyczne, czy też obszar teoretyczny wyłącznie z możliwością współpracy w tej sferze.

Chyba domyślam się, jakie jest Pana zdanie na ten temat.

Uważam, że powinniśmy precyzować swoje obszary na tyle, na ile się da, ale to nie znaczy, że świetnymi kuratorami wystaw nie mogą być artyści. Czasem robią to dużo lepiej niż profesjonalni kuratorzy.

Otworzyliście galerię w Berlinie. Czy Uniwersytet potrzebuje takiej promocji?

Promocja jest tu najmniej ważna. Najważniejsza jest możliwość zaistnienia w innym środowisku, nawiązania kontaktów. Przede wszystkim chodzi o ludzi, bezpośrednie kontakty zarówno studentów jak i pedagogów. To miejsce prezentacji młodych, uznanych artystów, przestrzeń dla warsztatów i spotkań. Nie chcieliśmy inwestować tu, gdzie jesteśmy już obecni. Mamy już dobre relacje z Warszawą, a do Berlina w sumie jest trochę bliżej. Ważne jest udostępnianie świata, konfrontowanie tego, co robimy.

Współpracujecie z uczelnią w Szanghaju. Na czym to polega?

Razem będziemy mogli wypuszczać studentów z podwójnym dyplomem. Shanghai Normal University po wybraniu nas z listy różnych uczelni zwrócił się z propozycją współpracy w obszarze projektowania krajobrazu. Między innymi ze względu na coś unikatowego, co ma nasza uczelnia w obszarze projektowym, czyli bionikę. Natomiast w obszarze rzeźby i malarstwa również odbywają się łączone zajęcia. Udało nam się stworzyć most, na którym jest kilkunastu studentów. Zawsze jak pada słowo Chiny, to wszyscy myślą, że w grę wchodzi ogromna liczba ludzi.

Stawiacie nowy budynek. Prace ruszyły, co widać za oknami. Cztery lata temu powiedział mi Pan: "No to budujemy". Czy nie boi się Pan, że i tym razem sprawa przesunie się w czasie? Czy nie jest to zbyt trudny czas wyrzeczeń dla całej uczelni?

Nie mamy wyjścia. Chcemy stworzyć jeden budynek - gmach, który zmieści uczelnię w jednym miejscu. Dlaczego to tak długo trwało? Obejmując kadencję, prawie natychmiast pomyśleliśmy o rozbudowie. Startowaliśmy z wnioskiem do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, gdzie byliśmy bardzo wysoko ocenieni. Jednak nie dostaliśmy tych pieniędzy, bo nie uwzględniono naszych argumentów. Ocena była wadliwie skonstruowana, więc poszliśmy do sądu. W sądzie wygraliśmy, ale było już za późno. To nas wyhamowało. Potem podzieliliśmy cały projekt na trzy etapy. Pierwszym stało się usprawnienie zaplecza w Skokach, gdzie zimą musieliśmy zamykać "barak", bo jak spadł śnieg, to groziło zawaleniem. Tam wybudowaliśmy i wyposażyliśmy nową pracownię. Przystosowaliśmy też pokoje dla niepełnosprawnych. Drugi etap to gmach, który w tej chwili realizujemy. Na to dostaliśmy środki z Unii Europejskiej. Odnowiliśmy elewację zabytkowego budynku, wymieniliśmy okna i ogrzewanie. Przed nami jeszcze remont wnętrza. Wszystkie zmiany zakładają kompletne wyposażenie nowych przestrzeni. W nowym budynku powstaną lakiernie, modelarnie, studio filmowe, ciemnie, pracownie rysunku i rzeźby. Ten etap kończymy, a trzeci to zdobycie środków na dokończenie kamienicy i dalsza rozbudowa. Przy dobrych wiatrach będzie to rok 2020.

A co ma się tam znaleźć?

Projekt jeszcze powstaje, ale będą tam również pracownie i inne przestrzenie dydaktyczne. W tej chwili zajmujemy zbyt wiele rozsianych budynków.

Zmieniliście status uczelni, powołujecie nowe wydziały, otworzyliście galerię w Berlinie, współpracujecie z Szanghajem, prowadzicie studia w języku angielskim, usprawniliście zaplecze w Skokach, budujecie nowy gmach oraz macie plany dalszej budowy. Nie boi się Pan, że to wszystko za bardzo się rozrasta i pęknie kiedyś jak balon?

Nic nie pęknie, bo nie idzie za tym zwiększenie liczby studentów. Co prawda im więcej studentów tym większe szanse finansowe, jednak dla celów dydaktycznych nie jest to dobre. Ich liczba od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Zmieniają się tylko proporcje.

To co pozostanie Wam na stulecie, skoro balon nie pęknie?

Cieszę się, że nie będę musiał mieć tego na głowie. To już będzie następna "grupa sprawująca władzę". Są groźniejsze rzeczy niż pęknięcie balonu. Rzeczywistość tak szybko sama się zmienia, że uczelni trudno jest nadążyć, ale próby te muszą być podejmowane. No cóż, na stulecie będzie na pewno trzeci tom monografii. No i życzę, by wszystko, co teraz planujemy, się ziściło. Oby warunki zmieniły się na lepsze.

Rozmawiał Michał Ciesielski