Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Nocne olśnienia

Nie pamiętasz, co dokładnie się wydarzyło. Może zostało kilka obrazów, a może zaledwie ślad emocji, ale wstajesz z przekonaniem, że to był ważny sen.

. - grafika artykułu
"Stany wyśnione". Fot. Jakub Wittchen

Wprowadziła nas w niego Anna Nowicka, pomysłodawczyni, choreografka i performerka "Stanów wyśnionych", spektaklu, którego premierowy pokaz odbył się w Słodowni w Starym Browarze. Jej opowieść była hipnotyzująca, ciemność stopniowo zacierała znaczenia, słowa stawały się tylko dźwiękami. Publiczność, poddając się ich kojącemu rytmowi, stawała się otwarta na performatywne doświadczenie. Wtedy mrok zaczęły zakłócać rozbłyski. Ostre światło i rozproszone obrazy budziły niepokój, ale i zadziwienie. Przypominało to moment tuż przed snem, gdy pojawiają się bezładne migawki i znikają, bez rozwinięcia. We właściwą podróż zabrała nas snuta przez reżyserkę historia, która stała się punktem wyjścia do działań czwórki performerów. Najpierw jednak salę zalało światło, a artystka przemierzała pomieszczenie, mówiąc i jednocześnie prezentując kolejnym widzom fotografie na smartfonie.

Senna logika

Na szczęście nie tłumaczono historii na język tańca, nie próbowano jej zilustrować ani powtórzyć. Stanowiła źródło wątków, te jednak swobodnie ewoluowały, często wychodząc poza ramy wcześniejszej opowieści. Gubiły się, by za moment powrócić, dzięki innemu performerowi, w nowym miejscu. Wielokrotnie powtarzane i wyjęte z kontekstu ruchy stawały się abstrakcyjne, konwencje i estetyki płynnie się zmieniały. Pozorny chaos został dokładnie zaplanowany. Ruch pojawiał się w różnych punktach sceny, sterując uwagą publiczności. Podobnie działał dźwięk, potraktowany oszczędnie, wybijał się z ciszy. Automatycznie poszukiwało się jego źródła, czy był to głośniejszy oddech, szuranie, czy odgłosy dobiegające z przenośnych głośników. Te ostatnie stanowiły ważny element przedstawienia, nieustannie przestawiane przez wykonawców wprowadzały dźwięki oderwane od konkretnej sytuacji.

Wyjątkowo zadziałała także gra tempem, nagłymi zatrzymaniami i przyspieszeniami. Ruch się wygaszał albo urywał, a performer stawał się całkowicie bierny. Niczym bezwładne ciało, które można ciągnąć, wlec, które wyłącznie doświadcza, ale nie reaguje. Czasami artyści dołączali do widowni, stając się obserwatorami i wchodząc tym samym w trzecią rolę. Konsekwentne przeskoki między aktywnością a pasywnością to niezwykle mocny element "Stanów wyśnionych", potwierdzający precyzyjną kompozycję spektaklu, bazującą na kilkuletnich badaniach choreografki nad snami.

Stany wspólne

Trafną decyzją wydało się również zakwestionowanie sztywnego podziału na scenę i widownię. Fragment trybuny, stanowiącej zwykle strefę publiczności, włączono do obszaru akcji, garstkę widzów natomiast ulokowano na poduszkach na scenie. Zmniejszony dystans przyczynił się do stworzenia przestrzeni wspólnej, sprzyjającej zanurzeniu się w performatywnym śnie. Zabiegi takie jak skierowanie światła na poszczególnych widzów czy zastyganie artystów w obserwacji dodatkowo zacierały oczywistość ról obowiązujących w tym onirycznym świecie. W ostatniej scenie znalazło to apogeum, tancerze zmienili układ poduszek, przeciągając je wraz osobami na nich siedzącymi, które się biernie poddały. Zabrakło jedynie włączenia publiczności do działania, postawienia jej w trzeciej możliwej roli. Podejrzewam jednak, że próba taka mogłaby niepotrzebnie wywołać falę paniki i wybudzać.

Wykreowane przy użyciu prostych środków doświadczenie zbiorowego śnienia stanowiło o niebywałej sile spektaklu. Stopniowo zapominało się o dziennej logice, tracąc poczucie czasu i pozwalając się porwać kalejdoskopowym obrazom i dźwiękom. Brawa zabrzmiały niczym budzik, głośno znacząc nieunikniony koniec. Tak, to był dobry sen.

Agnieszka Dul

  • "Stany wyśnione" Anny Nowickiej
  • realizacja: Burkhard Körner, Anna Nowicka, Aleksandra Osowicz, Weronika Pelczyńska
  • Stary Browar, Studio Słodownia +3
  • 30.01