Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Na marginesie Mediations Biennale. Co czyni kicz?

Herman Broch, żydowski myśliciel i konwertyta uważa, że kicz to Antychryst. Czy rzeczywiście może nim być pluszowy Jezus z Rio de Janeiro albo otwieracz do piwa z wizerunkiem papieża?

Eksponat z wystawy "Zmiłuj się", Fot. Archiwum J. Rzeźnik - grafika artykułu
Eksponat z wystawy "Zmiłuj się", Fot. Archiwum J. Rzeźnik

Na domowym ołtarzyku pani Barbary z poznańskich Winograd stoi figurka Matki Boskiej Fatimskiej. To pamiątka z wizytacji statuy Maryi z Portugalii w latach 90. Jest szczególna, nie tylko ze względu na pamiątkowy charakter. Ma także płaszcz, który przewiduje pogodę: jeśli zbiera się na deszcz, robi się on różowy, a jeśli będzie ciepło - niebieski. Kiedy ministranci z salezjańskiej parafii pw. św. Jana Bosko pojechali kilka lat temu na pielgrzymkę na Jasną Górę, niektórzy przywieźli z niej drzewka szczęścia z różnymi Matkami Boskimi na poszczególnych gałązkach. Na ścianach wielu polskich domów wiszą krzyże z fluorescencyjną pasyjką, świecącą w nocy. Prawdziwym hitem jest jednak plastikowa Matka Boża na cudowną wodę, z odkręcaną koroną. W ostatnich latach wypiera ją jednak "piersiówka" z wizerunkiem Maryi - dużo bardziej elegancka.

Kicz ohydny, kicz piękny

Na wystawie Zmiłuj się podczas poznańskiej Nocy Muzeów w maju tego roku Bartosz Borowski z Teatru Biuro Podróży przedstawił swoją kolekcję kiczowatych gadżetów chrześcijańskich z różnych części świata. Jest wśród nich dezodorant św. Judy Tadeusza (tego od spraw beznadziejnych) lub Matki Bożej z Gwadelupe, jest obcinacz do paznokci z napisem "Jezus jest wielki" oraz otwieracz do piwa z wizerunkiem papieża, kupiony w... Watykanie. - Dla mnie największym szokiem był jednak pluszowy Jezus z Rio de Janeiro, którego sprzedawano na lotnisku w Sao Paulo - mówi właściciel kolekcji. - Niestety, nie udało mi się go kupić - dodaje z żalem. Tania prowokacja, szyderstwo, obraza? - Ta wystawa nie miała prowokować, nie miała obrażać uczuć religijnych, chociaż niektóre z tych przedmiotów to robią - mówi Bartosz Borowski. - Moi znajomi, którzy są katolikami, nie czuli się obrażeni, ich obraża to, że ktoś był na tyle cyniczny, żeby wyprodukować takie przedmioty, a ktoś inny jest na tyle głupi, że ich używa - wyjaśnia. Jego zdaniem to jest kicz ohydny. Ale jest też kicz piękny, tworzą go artyści ludowi. - Oni robią to, wykorzystując własny talent, w szlachetnej intencji, wkładając w to swoje serce - zauważa dr Elżbieta Kotkowska z Zakładu Teologii Fundamentalnej i Ekumenicznej Wydziału Teologicznego UAM w Poznaniu. Kicz ohydny robiony jest tymczasem wyłącznie po to, żeby zbić kasę na setkach tysięcy sprzedanych egzemplarzy.

Człowiek - stwórca kiczu

Definicji kiczu jest całe mnóstwo. Samo słowo pojawiło się w pod koniec XIX wieku i pochodzi od niemieckiego kitsch; znaczy to tyle, co tandeta, bubel. Przez lata kicz rozumiano jako zły gust, raj mało wymagający, uspokajającą sztukę złudnej szczęśliwości, parodię piękna, tanią uciechę, zło w systemie wartości sztuki czy produkt kultury masowej. I w zasadzie każdy z tych opisów jest prawdziwy. Prof. Maciej Bielawski, teolog, pisarz i malarz z Uniwersytetu św. Anzelma w Rzymie pisze na swoim blogu w eseju Kicz i religia, że zmienne i względne są nie tylko osądy uznające to lub inne dzieło za kicz lub arcydzieło. Płynne jest także samo pojęcie i ocena kiczu. Jego zdaniem kicz towarzyszył człowiekowi od zawsze, to on go stworzył, bo przecież w naturze takie zjawisko nie istnieje. Zachód słońca nigdy nie jest kiczem. - Jednak gdy zostanie namalowany, taki obraz może zostać przez kogoś uznany za kicz - tłumaczy prof. Bielawski.

Wiara w szmirę

Tyle, że - zdaniem Bielawskiego - w kontekście religii mówienie o kiczu nie jest do końca uprawnione. - Zestawianie go z religią może przypominać rozprawianie o bezmiarze oceanu na podstawie kropli wody z brudnej kałuży - pisze on w swoim eseju. Próbę jednak warto podjąć, bo w efekcie okazuje się, że religia, która opiera się na osobistej wierze i symbolach, gdy wyrażana jest w postaci kiczu (obojętnie czy to kicz w architekturze, malarstwie, muzyce czy literaturze), przestaje być symbolem, a staje się znakiem. Przestaje być wiarą, a staje się wierzeniem. Nie prowadzi do zachwytu nad Niepojmowalnym, nad Absolutem, nad Bogiem, tylko oddala od Niego, ogłupia i zaciemnia Jego obraz. A ci, którzy traktują kiczowate znaki jako symbole, są hipokrytami, którzy grają przed sobą i przed otoczeniem. Podobnie myśli Bartosz Borowski - Kicz kupują albo ludzie niewrażliwi estetycznie, albo ludzie z wiarą tak spłyconą, że nie widzą rozdźwięku między ewidentną szmirą a swoją religią - stwierdza. - Sztuka musi poszukiwać prawdy, kiedy tak nie jest, otwiera się przestrzeń dla kiczu - uważa dr Elżbieta Kotkowska.

Estetyczna katecheza

Wniosek jest więc prosty: nieposzukiwanie prawdy to odwrócenie się od Boga, prosta droga do kłamstwa o Najwyższym, a ojciec kłamstwa to Szatan, Antychryst. Jakkolwiek apokaliptycznie to brzmi, jest to ciąg logiczny. Stąd wyglądająca na radykalną teza austriackiego pisarza Hermana Brocha, Żyda który przeszedł na katolicyzm, w eseju Notatki dotyczące problemu kiczu z 1950 roku staje się uzasadniona. Kicz jest jak Antychryst, bo upadla, ogłupia i uwodzi. Nawet, jeśli występuje pod postacią niewinnie wyglądającego pluszowego Jezusa z Rio de Janeiro. Tymczasem prawdziwa sztuka uwzniośla i przemienia człowieka, taki jest jej religijny sens. - Dlatego trzeba w ludziach wykształcać zmysł estetyczny i nie jest to zadanie tylko dla proboszczów, ale przede wszystkim dla świeckich - uważa dr Elżbieta Kotkowska.

Jan Gładysiak