Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Miasto musi mieć swój rytm

Poznań jak magnes - czym przyciąga, a czym może odpychać? Ustalali uczestnicy poniedziałkowej dyskusji "Magnetyzm miasta" w KontenerArt nad Wartą: miejscy aktywiści, przedstawiciele organizacji turystycznych i sami mieszkańcy.  

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Debatę zorganizowaną przez Wydawnictwo Miejskie Posnania poprowadził krytyk architektury i aktywista miejski Jakub Głaz. Zaprosił do udziału w niej Annę Gawrysiak-Knez - nauczycielkę i przewodniczkę po Poznaniu, prezes stowarzyszenia WILdzianie, Jacka Y. Łuczaka - autora m.in. wydanego niedawno przewodnika "Poznań. Plan minimum", Jana Mazurczaka - prezesa Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej i Zbigniewa Łowżyła - muzyka i pomysłodawcę mobilnego centrum kultury KontenerArt. Jaki obraz Poznania wyłania się z ich osobistych doświadczeń i obserwacji?

Poznań okiem turysty

Anna Gawrysiak-Knez: Nie można ocenić tego jednoznacznie, bo turyści są bardzo różni, jednak dociera do mnie mało negatywnych sygnałów. Być może po prostu nie jestem osobą, której się żalą. Tak czy inaczej, już po samych pozawerbalnych reakcjach można się zorientować, że miasto się podoba. To zadanie przewodnika, żeby uliczki o podobnym, średniowiecznym układzie, które turyści widzieli już w Krakowie czy Wrocławiu, "sprzedać" im w taki sposób, by zapamiętali ich piękno i klimat. Zaletą Poznania jest jego kompaktowość i to, że miasto łatwo da się "ogarnąć".

Jacek Y. Łuczak: Każdy gość jest inny. Oprócz wycieczek masowych przyjeżdża do nas spora grupa turystów indywidualnych, którzy chcą w Poznaniu albo jego okolicy zrobić coś nieoczywistego. Na przykład wydoić kozę albo po prostu usiąść nad rzeką i zrobić sobie zdjęcie, bo akurat takie mają hobby. Mój przewodnik nie powstał z myślą o takich odbiorcach, bo gdyby tak było, zawarłbym w nim m.in. rezerwat Morasko, który jest moim ulubionym miejscem, a który nie trafia do przewodników, być może dlatego, że znajduje się zbyt daleko od centrum.

Anna Gawrysiak-Knez: Są tacy, którzy chcą usłyszeć laurkę, inni wolą trochę pieprzyku. Stąd wzięły się na przykład "Zmroczne wycieczki" czy moje żarty o tym, że poznaniacy to Szkoci wygnani ze Szkocji za skąpstwo. Jak zwykle wszystko zależy od preferencji grupy, jaką się w danym momencie oprowadza.

Jacek Y. Łuczak: Mamy historię średniowiecznego miasta i renesans, secesję, modernizm - wszystkiego po trochu. Wiele osób pyta o okrąglak - z czym to się je? To coś, co przykuwa wzrok, ale nie do końca wiadomo, co z tym zrobić. Dlatego pytają.

Anna Gawrysiak-Knez: Moim zdaniem miasto jest atrakcyjne dla turystów tylko wtedy, kiedy jest atrakcyjne dla samych mieszkańców. Musi mieć swój puls, rytm, musi grać. Ludzie chcą przede wszystkim poczuć lokalność. Nie przyjeżdżają tu, żeby poczuć się jak u siebie, ale żeby zobaczyć coś innego. Chcą pochodzić po podwórkach kamienic, zobaczyć co tam się dzieje, wiedzieć, gdzie miejscowi chodzą tańczyć, gdzie jedzą... Mimo wszystko chcą, żeby to co zobaczą, było na europejskim poziomie. Drażnią ich śmietniki stojące na przykład w uliczce między Bamberką a Odwachem.

Zbigniew Łowżył: Mnóstwo ludzi przyjeżdża do Poznania, żeby posiedzieć sobie nad rzeką. Nie ważne czy odwiedzają tu znajomych, przyjaciół czy rodzinę. Ważne, że chcą nad rzeką spędzać swój wolny czas. Od niedawna oprócz wycieczkowego statku można wypożyczyć tu łódkę i motorówkę. Ostatnio byłem zaskoczony tym, że gdzieś za mostem garbarskim z brzegu machał do mnie bóbr i uśmiechała się czapla siwa. Warto pomyśleć o tym jak zagospodarować rzekę, nie niszcząc jej naturalnego piękna.

Jan Mazurczak: Kiedy sześć lat temu zaczynałem pracę w PLOT chciałem zapraszać do miasta zagranicznych dziennikarzy. Okazało się, że przed Euro 2012 sami się nami zainteresowali. Arabska Al Jazeera trzy razy przyjechała do nas, kręcąc film o Poznaniu. W zeszłym roku mieliśmy aż 56 grup studyjnych dziennikarzy i blogerów - łącznie kilkaset osób i ponad tysiąc tekstów o Poznaniu. Staramy się dopasowywać narrację bezpośrednio do turystów. Na przykład Niemcy nie bardzo lubią słuchać o drugiej wojnie światowej, za to Brytyjczyków kręci Enigma, Cytadela i tak dalej...

Efekt Euro

Jan Mazurczak: Tak zwany "efekt Euro" tak naprawdę nic nie znaczy. Nie wystarczy zorganizować trzech meczów, żeby przyciągnąć turystów. Wydarzenie sportowe jest tylko pretekstem do działań, które przyciągną ludzi w przyszłości. Paradoksalnie, czerwiec 2012 był najgorszym pod względem turystycznym miesiącem od bardzo dawna. Przyjechali do nas kibice, ale nie turyści. Na szczęście już trzy lata po Euro zauważamy większy ruch. Zagranicznym gościom najbardziej podoba się nasza naturalność i to, że na mieście mogą spotkać lokalsów, a nie innych turystów, tak jak dzieje się w innych europejskich miastach.

Przyszłość kontra przeszłość

Jacek Y. Łuczak: Wiele poznańskich muzeów jest zbyt statycznych. Osobiście uwielbiam Muzeum Instrumentów Muzycznych, szkoda tylko, że znajduje się tam tak wiele eksponatów, ale nie można ich usłyszeć.

Jan Mazurczak: Kawał dobrej roboty jeśli chodzi o rodzimą turystykę wykonuje Brama Poznania. To m.in. ona odkryła zapomniane dotąd Śródkę i Ostrów Tumski, które jeszcze w 2007 roku plasowały się w badaniach atrakcyjności turystycznej w granicach 2-3%, a więc na poziomie błędu statystycznego. Nie było więc do końca wiadomo, czy ankietowani je polecają, czy też nie. Dziś to poziom 36%.

Zbigniew Łowżył: A ja czułem niedosyt wychodząc stamtąd. Jak na muzeum reklamowane jako interaktywne, za mało tam interaktywności. Do dzisiaj nie umiem tego nazwać, ale czegoś tam brakuje.

Anna Gawrysiak-Knez: Mam do ICHOT-u dystans, ale pewnie dlatego, że to mechaniczna konkurencja dla zawodu przewodnika. Owszem, nastawiano się, że będzie to miejsce silne technologicznie... tyle, że siedem lat wcześniej. Poza tym ludzie szukają artefaktów, których tam nie ma. Z mojego doświadczenia wynika, że Brama Poznania najbardziej interesuje samych poznaniaków. Nie zmienia to faktu, że to rzecz doskonała logistycznie.

Miejsca z potencjałem

Jan Mazurczak: Śródka i Ostrów Tumski już się wydarzyły. W tej chwili dzieje się na Jeżycach, gdzie powstaje mnóstwo ciekawych inicjatyw. Kolej na Wildę, która może zbudować swój potencjał na przykład wokół zajezdni przy Madalińskiego.

Jacek Y. Łuczak: Osobiście uwielbiam przechadzać się po Cytadeli i szukać ukrytych tam rzeźb. Ale nie Abakanowicz czy "Ziarna", a tych mniej znanych i dotąd nieobecnych w powszechnej świadomości.

Anna Gawrysiak-Knez: Warto szukać rzeczy, które sięgają do korzeni i odkrywać na nowo to, co już zapomniane. Na Cytadeli warto byłoby odtworzyć winnice, które kiedyś się tam mieściły. To również kwestia odczarowania "złej" historii, która wciąż nas prześladuje.

Wydarzenia kulturalne to szansa

Jacek Y. Łuczak:  Dla mnie Transatlantyk jest taką wizytówką miasta, obecną w ogólnopolskich mediach. A od niedawna i Enter Festival, który powoli staje się wydarzeniem kultowym.

Jan Mazurczak: Istnieje oczywiście "turysta festiwalowy", który podąża tylko takim tropem. W tym roku "New York Times" polecał Malta Festival jako jedno z ciekawszych wydarzeń na świecie. Dużo lepiej promuje się miasto podając konkretne wydarzenie, niż po prostu zachęcając: "przyjedźcie, jest fajnie".

not. Anna Solak